Koszulka chłopaka wylądowała na podłodze, a chwilę później obok niej, moja. Jego dłonie dotknęły moich ramion, a usta powędrowały do szyi. Zadowolona, wygięłam się w łuk i cicho jęknęłam. Conall'owi chyba się to podobało, bo niemal od razu przycisnął się do mnie swoim stojącym przyjacielem.
Buchało od nas ciepło. Żar oplatał nasze ciała gorączką, ale to było dobre.
Przejechałam dłonią po plecach chłopaka i delikatnie, opuszkami palców, badałam jego skórę. Była twarda od ciągłych ćwiczeń, a jednak wydawała się taka... delikatna.
Zielonooki westchnął, przesuwając twarz ku moim piersią, a kiedy wreszcie zanurkował między nimi nosem, zrobiło mi się jeszcze cieplej, chociaż chwile wcześniej dałabym sobie uciąć głowę, że jestem rozgrzana do maksimum.
Widocznie się myliłam.
Nagle Conall się odsunął i z fascynacją w oczach, zaczął mi się przyglądać.
-Jesteś taka piękna. - Wymruczał, a sekundę później złapał mnie za biodra i jakimś cudem, to nagle ja, znalazłam się na nim.
Wykorzystałam to od razu.
Pochyliłam się do przodu i głaskając jego idealnie umięśniony brzuch, złapałam w zęby lewy sutek. Czytałam gdzieś o tym, że faceci to lubią. W każdym razie chłopak pode mną zdecydowanie to lubił. Bez ostrzeżenia uniósł biodra w górę i wbił się we mnie swoim przyrodzeniem.
Jęknęłam, marząc tylko o tym, aby w tej chwili mnie rozebrał i kochał się ze mną, aż do rana.
Cóż, Conall albo umiał czytać mi w myślach, albo po prostu chciał tego samego, bo chwilę później zrzucił mnie z siebie i zwisając nade mną, zabrał się za ściąganie moich spodni od piżamy.
-Dlaczego nie śpisz w tej seksownej koszuli? - Wymruczał, ale jakoś tak ochryple. Jego głos ociekał podnieceniem.
Nie byłam jednak w stanie odpowiedzieć. Moje dłonie błądziły w czuprynie jego włosów, a cały umysł skupiał się na doznaniach.
Palce chłopaka zwinnie ściągnęły dół od piżamy i oto w ten sposób, zostałam w samej bieliźnie.
Zamrugałam i patrząc na niego uśmiechnęłam się delikatnie.
Odwzajemnił to, ale nagle coś się zmieniło.
Już nie byliśmy dwójką spragnionych nastolatków, chcących po prostu to zrobić.
W tej chwili nie rządziły już nami hormony.
My po prostu pragnęliśmy poczuć siebie nawzajem. Zrozumieć swoje uczucia, potrzeby, to dziwne przyciągnie.
I chociaż oboje się baliśmy, co będzie potem, wiedziałam, że zaryzykujemy.
Ciemnowłosy pochylił się do przodu i odpiął znajdujące się z przodu zapięcie stanika.
Poczułam ulgę, kiedy moje nabrzmiałe z podniecenia piersi, wreszcie wydostały się na wolność. Oczy chłopaka błądziły po nich z zachwytem. Wiedziałam, że to jego ulubiona część ciała u kobiet.
Poruszyłam delikatnie biodrami i powoli podniosłam się do góry, wyślizgując z pod jego ciała, a kiedy wreszcie to zrobiłam, złapałam w dłonie jego twarz i pocałowałam go tak, jak jeszcze nigdy w życiu nikogo.
Nie był mi dłużny. Przyciągnął mnie do siebie i cicho jęcząc odwzajemnił pocałunek.
Serce waliło mi, jak szalone, ale nie czułam tak dużego, jak wcześniej stresu. Jakby to, że byliśmy tak blisko siebie było czymś naturalnym.
Jego dłoń dotknęła mojej piersi, a opuszki palców przejechały po sutkach sprawiając, że cicho jęknęłam.
W końcu oderwaliśmy od siebie wargi i patrząc na mnie, chłopak spoważniał.
-Wiesz, że będę kochał się z tobą do samego rana? - Wymruczał, odgarniając mi włosy za ramię.
-Do wieczora. - Poprawiłam go.
-Czy to wyzwanie?
Rzuciłam mu zaczepne spojrzenie.
-A jak myślisz?
Uśmiechnął się, a ja zarzuciłam dłonie na jego szyję.
Nasze usta znów zbliżyły się do siebie, ale zanim go pocałowałam, odsunął się w tył.
Rozczarowana rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-Słyszałaś to?
-Co? - Zapytałam spinając się.
-Ktoś chodzi po domu.
-Cholera. - Jęknęłam i automatycznie odnalazłam moją koszulkę. - Jeśli mój ojciec tu wejdzie to...
Ubieraliśmy się w biegu. Na dole coś szurnęło, a kiedy wreszcie wciągnęłam na siebie spodnie, po domu rozszedł się wrzask mojej matki.
Westchnęłam.
-Zaczyna się! - Mruknęłam i ruszyłam do drzwi. - Musisz iść, przepraszam. - Mój głos nadal był rozpalony i miałam nadzieję, że kłócący się rodzice tego nie zauważą.
Pokiwał głową.
-Ale zobaczymy się potem? - Widząc jego błagalne spojrzenie, zawróciłam i pocałowałam go w usta. Długo i namiętnie.
To wystarczyło.
On ruszył w stronę balkonu, a ja drzwi. Złapałam za klamkę i już chciałam wyjść, kiedy nagle usłyszałam jakiś męski głos, osoby wchodzącej po schodach.
-Idę zobaczyć, co jest na górze!
Przerażona obróciłam się w bok, a chwilę później poczułam, jak Conall łapie mnie w pasie i zakrywając mi usta, zaciąga mnie za ścianę.
Sekundę potem ktoś przeszedł korytarzem, udając się prosto do sypialni dla gości.
Moje ciało obezwładnił strach. Uświadomiłam sobie, że mama nie krzyczała na tatę. Ona krzyczała na pomoc.
-Rodzice! - Jęknęłam, opierając się na Conall'u.
-Posłuchaj mnie. - Wyszeptał. - Bądź cicho i idź na balkon. Wyjdziemy stąd i wezwiemy policję, jasne?
-Ale...
-Jeśli chcesz, żeby wyszli z tego cało po prostu rób, co mówię.
Usłyszałam dochodzący z drugiego pokoju śmiech i moje ciało przeszedł silny dreszcz. Chłopak nie musiał mi niczego powtarzać. Złapał swój telefon i oboje ruszyliśmy w stronę okna.
Już chciałam wyjść, ale nagle mnie zatrzymał.
-Cholera jasna. - Mruknął i pociągnął mnie w dół.
Trzęsły mi się ręce, ale ostatkiem sił złapałam się jego koszulki i nie upadłam.
-C-co?
-Zobaczy nas gościu w samochodzie.
-W samochodzie? - Pisnęłam, ale nie było czasu na wyjaśnienia. Znów ktoś szedł korytarzem.
Ciemnowłosy złapał moją rękę i nie zważając na hałas, pociągnął mnie w stronę łazienki.
Wpadliśmy do środka, zamykając się na zamek.
-Kurwa! Ktoś tu jest! - Zawołał męski głos, ciągnąć za klamkę.
Cofnęłam się pod ścianę.
-Dzwoń na policję. - Powiedział chłopak, a ja drżącą ręką wyjęłam mu z kieszeni telefon.
-Otwieraj! - Zawołał facet po drugiej stronie.
Podskoczyłam.
Zielonooki szukał czegoś, chodząc po pomieszczeniu.
Wykręciłam numer.
Odebrała jakaś kobieta, nawet nie słuchałam, co mówi.
-W-włamali się do-do mnie do domu. - Powiedziałam. - Jestem zamknięta w łazience, ale mają mo-moich rodziców.
-Proszę się uspokoić i podać mi adres. - Jej głos był opanowany.
-Kurwa! - Coś uderzyło w drzwi. - Ona dzwoni na policję, zwijamy się!
Poczułam, jak tracę dech.
Conall wyrwał mi telefon i podając kij od mopa, przekazał kobiecie wszystkie dane.
-Jezu. - Wyjąkałam. - Oni mogli skrzywdzić mamę, a tata? Co z tatą? Czemu go nie słyszałam!? - Krzyknęłam. - Muszę tam iść!
Rzuciłam się do drzwi, ale nie pozwolił mi wyjść. Złapał mnie w pasie i odciągnął w tył.
-Zaraz będzie tutaj policja. - Warknął. - Nie pozwolę ci wyjść.
-Wypuść mnie! Oni mogą potrzebować mojej pomocy!
Szarpałam się, ale nic z tego. Był silniejszy. Również, chciałam być silna, ale kogo ja chciałam oszukać? Byłam słaba.
Bałam się, że mogę ich stracić.
Po moich policzkach poleciały łzy. Wtuliłam się w chłopaka, ale mój umysł wciąż bombardowały same czarne i krwawe myśli.
-Jestem tu. - Usłyszałam Conall'a, a potem oboje siedzieliśmy na podłodze i miałam wrażenie, że do przyjazdu policji minęły wieki.
____________________
Nie jest za długi, ale jest! 💕
Ostatnio coś nie mogę zdecydować się, co do fabuły książki i po prostu wolno to idzie, bo ciągle zmieniam zdanie 😂😂. Jest nie sprawdzony! Także przepraszam za błędy ;*.
CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomanceZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...