-Nie. - Pokręciłam głową. - Mój tato nie zna Tatiany. Mylisz się.
Dziewczyna przewróciła oczami.
-W takim razie kto inny, miałby okradać twój dom?
-Cam, mój i jeszcze dwa inne w okolicy. To mógł być każdy!
Zacisnęła wargi.
-Zobaczymy. - Powiedziała i uśmiechając się pocałowała mnie w nos. - Chodź, bo twój narzeczony czeka.
-My jeszcze nie...
-Daj spokój. - Rzuciła, wyciągając mnie na korytarz. - To jest twój narzeczony czy tego chcecie, a uwierz mi chcecie, czy nie.
Ruszyłyśmy schodami.
Conall czekał na przedpokoju, który swoją drogą wrócił już do normalnego stanu. Brakowało tylko szafki na buty, ale podejrzewałam, że matka zamówiła już nową.
Widziałam, jak uśmiecha się na nasz widok i moje serce przyspieszyło.
Nagle, zupełnie i całkowicie niespodziewanie zrozumiałam słowa Cam.
-Uwierz mi, że chcecie. - Zacytowałam ją, stając.
-Co? - Obejrzała się za mną, ale machnęłam tylko ręką, żeby szła dalej.
Kiedy ruszyła wzięłam głębszy wdech i mając świadomość, że chłopak obserwuje każdy mój ruch - posłałam mu szeroki uśmiech.
Boże, Cam miała rację.
Chciałam go.
Czułam się tak, jakby trzasnął mnie piorun. Dobra, może nie dosłownie, bo przecież nie usmażyłam się, jak skwarki na patelni, ale z pewnością mój żołądek zawiązał się w mocny supeł, a wszystkie wspólne spędzone chwile z Conall'em tańczyły mi przed oczami, niczym gwiazdy po uderzeniu w głowę.
-Lano? - Usłyszałam z dołu Cam, więc uszczypnęłam się i dołączyłam do nich, a kiedy wychodziliśmy z domu zachodziłam w głowę, co może oznaczać to, że go chcę. Czy to możliwe, że zaczynałam czuć do tego cholernie poukładanego i przystojnego chłopaka coś więcej?
Jeśli tak, to wszystko się komplikowało, bo przecież on nie chciał mnie w ten sposób.
Jeśli tak, to było bardzo źle, bo każdy jego dotyk czy pocałunek będzie to pogłębiać.
Jeśli tak, to miałam przesrane, a przecież Cam mówiła mi, że tak będzie!
Cholera.
Wyszliśmy na zewnątrz.
Moja przyjaciółka trajkotała niczym katarynka. Ja jednak nie mogłam wymówić nawet słowa.
Milczałam, a kiedy pytali, co mi jest odpowiadałam, że nadal niepokoi mnie to włamanie.
Kłamałam, jak z nut, a najgorsze było to, że oni dobrze o tym wiedzieli. Zbyt dobrze mnie znali, by wierzyć w moje słowa. Nie, żebym była jakąś tam kłamczuchą... Zresztą, sami rozumiecie, prawda?
W naleśnikowym dołączył do nas Shawn i Derek. Siedziałam między Cam, a Conall'em, więc w końcu musiałam się rozluźnić.
Nie chciałam psuć przyjaciołom dnia. Zepchnęłam niemal siłą wszystkie przytłaczające mnie myśli w bezpieczną strefę mojego umysłu, gdzie będą czekały na nadejście nocy. Wtedy z pewnością za uwięzienie ich, zaatakują mnie ze zdwojoną siłą. Tak już po prostu było.
Noc była, jak zapalnik; aktywowała w człowieku potok myśli i czasem nie pozwalała nawet na moment zmrużyć oka.
Zamówiłam naleśniki ze szpinakiem, ale nie miałam jakoś apetytu. Zjadłam jednego, a w drugim po prostu grzebałam.
Rozmawialiśmy o dziecku.
Cam wyraźnie zaczynała oswajać się z tą myślą. Namówiła mnie nawet, żebym później poszła z nią po gazetkę z pomysłami na pokoje dla dziecka.
-To będzie chłopak. - Oświadczył Shawn i ścisnął dziewczynę za dłoń.
Szczerze mówiąc zaskoczył mnie. Bardzo szybko pogodził się z myślą, że zostanie ojcem.
Cieszyłam się ich szczęściem.
-O nie! - Zawołała Cam. - Dziewczynka. - Uśmiechnęła się i pogłaskała po płaskim brzuchu. - Już nie mogę doczekać się, jak będzie większy.
Poczułam, jak Conall obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie. Tym razem monitorowałam wszystkie moje odczucia. Skóra mrowiła mnie w miejscach, gdzie dotykał mojego ciała. Jego dłonie były ciepłe i sprawiały, że serce przyspieszało rytm bicia.
Czy możliwe, że reagowałam tak tylko dlatego, że mi się podobał?
-Ja też. - Przyznałam. - Może wtedy to do mnie dotrze.
Zaśmiała się, a potem spoważniała i wbiła wzrok w talerz.
Rozejrzałam się.
-Cześć dzieciaki. - Do stolika podeszła mama Shawna.
Przywitaliśmy się, a ona zabrała brudne talerze, wołając syna na zaplecze.
Nie pracowała tu. Była szefową, ale nie brzydziła się brudnych naczyń. Moja matka mając innych pracowników nigdy, ale to nigdy nie podeszłaby zrobić coś za nich.
Shawn wstał i ku naszemu zaskoczeniu, pocałował Cam w czoło. Dziewczyna zamrugała unosząc głowę. Przez moment patrzyli na siebie, a potem ruszył za matką.
-Dziś ma jej powiedzieć. - Mruknął Derek, oglądając się za przyjacielem.
Ciemnowłosa jęknęła.
-Muszę się czymś zająć, bo, kiedy o tym myślę, mam wrażenie, że zaraz zwariuję.
Pokiwałam głową.
Conall odgarnął mi włosy za szyję, a ja czując jego palce zadrżałam.
Cam miała rację. Całkowicie ją rozumiałam. Musieliśmy się czymś zająć, bo inaczej ja też zwariuję.
Czy on robił to teraz na pokaz?
Mówił, że wszytko, co robimy będąc sami jest prawdziwe, więc co? Teraz grał, tak?
-Jedźmy nad rzekę. - Zaproponował Derek.
Zobaczyłam błysk zachwytu w oczach Cam.
-W nasze miejsce?
Pochyliłam się do przodu patrząc na Dereka.
-Zdecydowanie. - Uśmiechnął się, a potem dosłownie, zerwaliśmy się na równe nogi.
Conall poszedł w nasze ślady.
-Gdzie jest tak właściwie to wasze miejsce?
Ruszyliśmy do wyjścia.
-Zobaczysz. - Powiedziałam tajemniczo.
-Nie czekamy na Shawna? - Obrócił się w tył, ale to nie było koniecznie. Chłopak właśnie szedł w naszą stronę.
-Zapłaciłeś? - Zawołała Cam, a on pokiwał głową.
Derek rzucił mu klucze.
-Shawni prowadzisz.
-Gdzie jedziemy? - Zwrócił się w moją stronę i otworzył dla mojej przyjaciółki drzwi.
-W nasze miejsce. - Odpowiedziałam wskakując na tył. Chwilę później obok mnie ulokował się Conall.
-Będę potrzebował slipek?
Zachichotałam w końcu odprężona, a potem uśmiechając się figlarnie, pochyliłam w stronę chłopaka.
-Nie. - Wymruczałam, patrząc mu prosto w oczy. - My kąpiemy się nago.
Momentalnie opadła mu szczęka.
Derek usiadł po mojej drugiej stronie, więc Shawn odpalił silnik.
Cam obejrzała się na nas, całkowicie rozbawiona moimi słowami.
Cóż, Conall chyba myślał, że mówiłam poważnie. Nie był głupi, ale przecież żadne z nas nie jechało po kostium.
Poprosiłam o włączenie radia i już chwilę później wszyscy śpiewaliśmy hity puszczane przez prowadzących.
Nie było jeszcze jedenastej, a słońce już dawało się mocno we znaki. Cieszyłam się, że założyłam dziś jedno częściowy kombinezon, a nie ogrodniczki. Ugotowałabym się.
Derek podał mi piwo, więc złapałam spory łyk i podałam je Conall'owi.
Przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Cóż, taka byłam. Tacy byliśmy. Chyba lepiej, aby dowiedział się tego wcześniej, niż później.
Czwórka dzieciaków z bogatszego osiedla, która naprawdę nie pragnęła oklasków. Chcieliśmy tylko wykorzystać, jak najlepiej naszą młodość. I myślę, że właśnie to nas połączyło. Byliśmy odrobinę zbuntowani, zakręceni i pragnęliśmy tego samego. Odrobiny własnego życia.
Chłopak pociągnął łyk, więc podałam butelkę Derekowi. Kolejka zaczynała się od nowa.
Zawsze byłam to ja, Cam i Derek. Shawn lubił prowadzić, więc nie pił. Teraz, moją ciężarną przyjaciółkę zastępował mój udawany narzeczony, który podobał mi się naprawdę.
Ironia losu, prawda?
W ciągu jazdy wypiliśmy dwa piwa na trzy osoby, więc nawet tego nie poczuliśmy.
Minęliśmy stojące samochody i skręcając w prawo, zagłębiliśmy się w głąb lasu.
Cam podkręciła jeszcze odrobinę głos w radiu, a Shawn otworzył szybę w dachu. Żałowałam odrobinę, że jechaliśmy samochodem jego taty, a nie mamy. Cabrio było fajniejsze, ale jak w końcu podobno, jak się nie ma tego, co się lubi, to się lubi, co się ma. Miałam więc zamiar dostosować się do sytuacji.
Uśmiechając się, ściągnęłam buty i stając bosymi stopami na siedzeniach, wychyliłam ostrożnie głowę. Nie chciałam dostać w twarz gałęzią.
-Witaaaajcieee! - Krzyknęłam, rozkładając ręce.
-Do kogo ona krzyczy? - Zaśmiał się Derek.
-Wita się z drzewami. - Zaśmiała się Cam, żartując.
Nagle poczułam, jak ktoś dotyka mnie za nogę, a potem obok mnie wychylił się Conall.
Spojrzałam w jego stronę.
Uśmiechał się.
-I jak tam, ważniaku? - Szturchnęłam go biodrem.
-Podoba mi się. - Powiedział z zachwytem.
Zachichotałam.
-To dopiero początek.
-Serio będziemy nago?
Zamrugałam.
Wydawał się taki zagubiony. To do niego nie pasowało.
Wiedziałam, że powinnam trzymać się dachu, bo bujało nami na wszystkie strony, ale złapałam jego twarz w obie dłonie i niezrażona spojrzałam prosto w jego oczy.
-Nie, ale mam nadzieję, że twoje seksowne majtki to przeżyją.
-To? - Zmarszczył brwi, a ja puściłam go i patrząc w przód wskazałam palcem w stronę kawałka wolnej przestrzeni.
Zrozumiał od razu.
-Będziemy skakać do wody?
-Owszem. - Rzuciłam i schowałam się do środka.
Shawn zahamował.
Cam pisnęła głośno, a Derek otworzył trzecie piwo.
Wyskoczyłam z samochodu.
-Mamy jakiś koc?
Ruszyłam przed siebie.
Jeśli, gdzieś czuliśmy się naprawdę wolni to właśnie tu. Znaliśmy to miejsce, jak własną kieszeń.
Płynęła tędy szeroka rzeka.
Na drzewach rosnących przy samym brzegu wisiały dwie liny. Na trzeciej przymocowana była opona.
Nie czekałam na resztę.
Złapałam za górę kombinezonu i gratulując sobie w myślach, że założyłam normalną, prostą i ciemną bieliznę, ściągnęłam przez nogi ubranie i z krzykiem rzuciłam się w stronę lin.
Chwilę później odbiłam się od brzegu, złapałam sznur i oplatając go nogami, rozbujałam się w miarę mocno.
-No to nara cieniasy! - Krzyknęłam, puszczając się.
Mój wrzask przerwało zderzenie z wodą.
Przez moment nie widziałam nic. Wciągnęło mnie głębiej, ale zaraz zaczęłam płynąć w górę i chwilę poniżej byłam już na powierzchni!
Wytarłam oczy i uradowana pomachałam do reszty.
-Chodźcie! - Zawołałam.
Cam już bujała się na wszystkie strony, a potem wpadła do wody kawałek dalej.
W ślad za nami rzucił się Shawn, a zaraz za nim Conall.
Podpłynęłam do przyjaciółki.
-Wszystko w porządku?
-Tak. - Otarła oczy. - To prawdopodobnie moje ostatnie wybryki tego typu, więc korzystam.
Uśmiechnęłam się.
-Kiedy urodzisz przyjedziemy tu razem i poskaczemy. Obiecuję.
Pokiwała głową, a potem obie obróciłyśmy się w bok.
Conall wpadł do wody, jak śliwka w kompot. Jak, ja w sieć uczuć.
Dziewczyna spojrzała na mnie.
-Kochasz go. - Jej cichy szept sprawił, że zadrżałam.
-Tak, kocham. - Przyznałam w końcu czując, jak mocno wali mi serce. - Szkoda tylko, że nie ma to żadnego znaczenia.
Zostawiłam ją w tyle, zanim powiedziała coś jeszcze i podpłynęłam do brzegu.
Co innego mi zostało?
Mogłam tylko się bawić i odrobinę zatracić, zanim dopadną mnie własne uczucia.
Nagle ktoś złapał mnie za nogę i przyciągając do siebie, podniósł do góry, wrzucając do wody.
Wynurzyłam się niemal natychmiast, mając zamiar dopaść sprawcę tego czynu.
Oczywiście był to Conall.
Wrzasnęłam i ruszyłam za nim, chlapiąc na wszystkie strony.
-Cholera. - Zawołał i zaczął płynąć do brzegu.
Nie miałam zamiaru odpuścić.
Wyskoczyłam za chłopakiem na zieloną trawę i przeskakując rozłożony przez Shawna koc rzuciłam się na plecy Conall'a.
Niestety był szybszy.
Obrócił się w moją stronę i wpadłam prosto w jego ramiona.
Zachwiał się i oboje polecieliśmy w trawę.
Co mogę powiedzieć?
Los tak chciał!
Bóg tak chciał!
Więc wykorzystałam to, co mi dano.
Pochyliłam się do jego ust i pocałowałam go. Nie wahał się nawet chwili.
Złapał moją twarz w dłonie i pogłębił pocałunek.
-Gorzko! - Zawołał Shawn, a Derek mu zawtórował.
Zaśmiałam się, a potem oderwałam od zielonookiego i wstając z niego, podałam mu dłoń.
-Jeśli ty upadniesz ja pomogę ci wstać. - Powiedziałam. - Ty zawsze mi pomagasz.
Złapał moją dłoń.
-Nawet, jeśli to ty sprawisz, że upadnę? - Zapytał.
Nie byłam pewna do końca do czego pije, więc ostrożnie pokiwałam głową.
-Super. - Uśmiechnął się i pociągnął mnie w dół tak, że wylądowałam plackiem na ziemi, ale to nie był koniec. Zanim chociażby dotarło do mnie, co zrobił; obrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
Następnie oderwał się od moich ust i pochylając nade mną, szepnął.
-Powiesz mi, co cię dręczy?
Zacisnęłam wargi.
-Nie chcesz tego wiedzieć.
-Chcę.
Mierzyliśmy się wzrokiem, ale żadne z nas nie miało zamiaru odpuścić, a potem Cam podbiegła zobaczyć, co się dzieję i musiałam podziękować Boga, że istniało coś takiego, jak przyjaciółki. Zawsze wiedziały, kiedy się wtrącić.
___________________
Dziś trochę dłuższy 😌.
Miłego dnia! 💋
CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomanceZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...