Rozdział 54

4.5K 403 56
                                    

-Wiem, co Vincent ma na mojego ojca. - Głos Conall'a był cichy, ale wyraźny.
Siedzieliśmy na łóżku, wpatrzeni w ciemność pokoju.
Pokiwałam głową.
-A ja wiem, co stało się mojej mamie.
Czułam, że chłopak się spina.
-Czyli odkryliśmy tajemnice naszych rodziców.
Wzdycham.
-Szczerze mówiąc wolałabym nie wiedzieć. I nie widzieć.
-Nie widzieć czego?
Przełknęłam ślinę.
-Zdjęć ze szpitala. Jej twarz była cała sina, ledwo ją poznałam, a... - Zająknęłam się, a potem potrząsnęłam głową. - Nie mogę teraz o tym myśleć.
Chłopak złapał mnie za dłoń.
-Dobrze. Opowiesz mi o tym, jak będziesz gotowa, w porządku?
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję.
-Powiesz im, że wiesz?
-Mama wie. Znalazła mnie na podłodze. Zwymiotowałam na dywan po zobaczeniu tych zdjęć.
W jego oczach czaiło się współczucie, ale nie chciałam tego. To nie mi powinien współczuć, tylko mojej mamie.
-Więc czego się dowiedziałeś? - Spróbowałam zmienić temat.
-Nie jestem pewien czy powinienem mówić o tym mamie. - Zaczął. - Ojciec jej nie zdradza tak, jak to zakładałem, jest jeszcze gorzej.
Zmarszczyłam brwi.
-Gorzej? Co może być gorszego od zdrady?
-Można być właścicielem trzech najbardziej dochodowych w dodatku nielegalnych kasyn w mieście.
Zakryłam usta dłonią.
To wciąż nie było, jak na mój gust gorsze od zdrady, ale sytuacja nie wyglądała dobrze.
-Przecież, jeśli to się wyda, mogą go wsadzić!
-Wiem.
-Tylko, co to wszystko ma wspólnego z naszym ślubem?
Popatrzył na mnie smutno.
-Nie jestem pewny czy powinienem ci to mówić. Masz już chyba dość wrażeń na dziś.
-Conall, proszę nie traktuj mnie, jak dziecko.
Poczułam, jak się porusza.
Próbował wstać.
Złapałam go za policzki i bez skrępowania usiadłam na nim okrakiem. Nie miałam zamiaru pozwolić mu zostawić mnie w niewiedzy.
-Nie rób tego. - Warknęłam prosto w jego rozgrzane wargi. Nasze twarze dzieliły milimetry. - Nie stawiaj między nami murów. - Wzięłam głęboki wdech. - Wciąż jesteśmy razem, prawda?
-Tak. - Wyszeptał, a jego głos owiał moją twarz.
Serce chciało wyskoczyć mi z piersi. To było jedno słowo. Jedno słowo, które wlało w moje zbolałe serce nadzieję.
-W takim razie przejdziemy przez to razem. - Powiedziałam. - Ja, opowiem ci o mamie, a ty, opowiesz mi o swoim tacie.
Chłopak wpatrywał się przez długi moment w moją twarz. Po prostu siedział i się na mnie gapił. Szukał czegoś w moich oczach, ale widocznie się nie do szukał, ponieważ westchnął i spinając się, zgodził na proponowany przeze mnie układ.
Zaczęłam pierwsza.
Słuchał uważnie i w ciężkich dla mnie momentach, przytulał mnie mocniej do siebie. Wyrzucałam z siebie słowo za słowem, od czasu do czasu zacinając się w trudniejszych momentach.
Musiałam zrobić to w ten sposób.
Musiałam wyrzucić z siebie tę całą popapraną historię na jednym tchu. Inaczej nie dałabym rady.
Po wszystkim tulił mnie w ramionach czekając, aż się uspokoję, a kiedy wreszcie mój oddech wrócił do normy, odsunęłam się od niego i zaciskając wargi, przygotowałam na jego rewelacje.
Słuchałam w skupieniu, o tym, jak mój ukochany zakradł się do biura ojca. Chciał, jak ja znaleźć jakieś przydatne papiery, które pomogłyby mu zrozumieć dlaczego mężczyzna nie zgadza się na ślub, i dlaczego wyciągnął z więzienia swojego nic nie wartego (dokładnie tak powiedział) brata.
Niestety nie wszystko poszło tak, jak powinno.
Philip wrócił do domu wcześniej i to nie sam, a Conall miał odciętą drogę ucieczki. Dał więc nura między regały z książkami.
Tak, macie rację.
Pod względem szpiegowania i zakradania, dobraliśmy się idealnie, ale uwierzcie mi. Nie tylko pod tym względem. Gdybyście tylko wiedzieli, co wyprawiał w...
Zostańmy lepiej przy szpiegowaniu, bo to ani nie czas, ani nie miejsce.
Jego niczego nieświadomy ojciec i jego gość mówili wiele ciekawych rzeczy.
-Słyszałem wszystko. - Przyznał zaciskając dłoń w pięść. - Trzy kasyna. Cholerne trzy kasyna! Jakby bank przynosił mu zbyt mało dochodów!
Rozumiałam jego złość.
Ojciec mógł zniszczyć tym całą ich rodzinę. Miałam tylko nadzieję, że nie był idiotą, że wziął pod uwagę wpadkę i zabezpieczył ich przyszłość.
Pogłaskałam chłopaka po ramieniu, aby go uspokoić.
-Nasz ślub, Lano miał przynieść mu same zyski. - Jego głos był tak cichy, że, aby go zrozumieć musiałam, przysunąć się jeszcze bliżej. - Twój ojciec miał zostać jego wspólnikiem.
-Co? - Tym razem odsunęłam się w tył i gdyby mnie nie złapał, upadłabym na ziemię.
-Przykro mi.
-Nie to nie jest możliwe, przecież on pracuje tylko w banku. - Powiedziałam spanikowana. - Mówił o awansie, ale jestem pewna, że dotyczyło to banku.
Przytulił mnie.
-Bank to tylko przykrywka.
Odepchnęłam go.
-Jak tato śmiał w ogóle pomyśleć o takiej spółce! - Warknęłam i schodząc mu z kolan, ruszyłam do drzwi. Miałam w nosie to, że obudzę ich w środku nocy! Już ja ojcu pokażę, gdzie jest jego miejsce! Wybiję mu ten durny plan z głowy!
Złapałam za klamkę, ale silne dłonie, odciągnęły mnie w tył, oplatając równie silnymi ramionami. Czułam za plecami bijące od chłopaka ciepło.
-Conall puść mnie! - Zażądałam, ale mu się ani śniło zrobić to, czego chciałam.
Szarpnęłam się.
-Lano. - Usłyszałam jego niebezpiecznie niski głos, gdzieś koło ucha. - To już nie ważne. Nie został wspólnikiem.
-Ale mówiłeś, że nasz ślub...
-Przecież jest odwołany.
Westchnęłam i obróciłam się w jego stronę.
-Dobrze, poddaję się. Opowiadaj.
Wróciliśmy na łóżko.
Tym razem jednak usiadłam obok.
-Twój ojciec o tym nie wiedział. Widocznie połapał się, kiedy Gawin wspomniał o Vincencie. I postanowił nie wchodzić w układ, zrywając nasze zaręczyny. Inaczej twoja matka, by zmówiła się z moją, a przecież tego nie chcieli. 
Zmarszczyłam brwi.
-Ale o czym nie wiedział? - Może i byłam głupia, ale naprawdę mój mózg, jakoś powoli przyswajał informacje.
-O Gawinie. O tym, że nasz ślub i tak, i tak miał zostać odwołany.
Poczułam, że robi mi się słabo.
-Powiedz, że mówisz o planie naszej ucieczki.
-Nie. - Jego słowa sprawiały, że zaczynałam się trząś. - Gawin miał warunek. Będzie pracował dla mojego ojca, kradnąc i grając w kasynie, a w zamian mój ojciec odwoła nasz ślub.
Miałam wrażenie, że ktoś uderzył mnie w twarz, a potem rzucił na ziemię i kopnął w brzuch.
-Ale przecież Gawin włamał się z naszą sprzątaczką...
-Tą samą, która pracowała u nas.
Przełknęłam ślinę.
-Jak mój tato mógł zgodzić się na coś takiego? - Wyszeptałam zdruzgotana.
-Nie chciał źle. Nie wiedział, że mój ojciec planuje nas rozdzielić.
-Ale przecież zawarli umowę. - Zauważyłam. - Mój tato zostanie wspólnikiem w zamian za ślub. To miała być korzyść dla Philipa. Więc, co mu po naszej rozłące? Straciłby tatę.
-Nie straciłby. Z tego nie da się tak łatwo wyjść. Nie mógłby od tak odejść. Philip miałby za dużo na niego haków. Twój tato by został, aby nie zrujnować ciebie i twojej mamy.
-Więc byliśmy tylko pionkami w grze Gawina i naszych ojców?
Pokiwał głową.
-Nikt nie spodziewał się, że w końcu naprawdę będziesz chciała za mnie wyjść. Żaden z nich.
Przez moment myślałam, że rozpadnę się na kawałki, ale potem coś przeskoczyło. Spojrzałam na twarz Conall'a i zrozumiałam, że nie możemy się poddać, że musimy zrobić wszystko, aby być razem.
-Więc, co teraz zrobimy? - Zapytałam.
-Muszę powiedzieć mamie.
Przed oczami stanęła mi Elżbieta. Jej delikatna twarz.
-Nie możesz.
Zamknął oczy.
-Cholera wiem, ale muszę! Inaczej będzie żyła w kłamstwach, a nas rozdzielą. On pomógł Vincentowi Lano! Wyciągnął go dla swoich korzyści mimo, że ten molestował jego córkę!
W oczach stanęły mi łzy.
-Przykro mi.
-Mnie też. Wiem, że kocha mamę, ale tylko ją. Ja i Mia jesteśmy tylko przeszkodą.
Nagle mnie oświeciło.
Poczułam, jak w moich żyłach zaczyna krążyć adrenalina.
Dotknęłam jego twarzy.
-Jesteś pewien, że mój tato w końcu w to wszystko nie wszedł?
Widziałam, że odrobinę go zdziwiłam tak nagłą zmianą tematu.
-Tak, nie zdążył, ale to niczego nie zmienia.
Przygryzłam wargę.
-Ale ja mam świetny pomysł.
Zaskoczony uniósł brwi.
-Pomysł?
-Tak. - Uśmiechnęłam się. - Myślę, że ci się spodoba. Damy im wszystkim nauczkę.
__________________
Spodziewaliście się, że ojciec Conall'a jest tak zepsutym człowiekiem? Że trio Henryk, Philip i Gawin działą razem?

Aż Do Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz