Wychodząc z gorącej kąpieli, zarzuciłam na siebie koszulkę od piżamy i szybko, wślizgnęłam się pod puchatą kołdrę. Następnie sięgnęłam po leżący, obok lampki telefon i wybrałam numer do Cam. Wiedziałam, że moja przyjaciółka nie śpi, czekając na rewelacje.
-Opowiadaj! - Odebrała po drugim sygnale, od razu przechodząc do rzeczy.
Zachichotałam.
-Kino, jak kino, ale mam dla ciebie coś lepszego! - Powiedziałam, jednocześnie zdając sobie sprawę, że naprawdę jestem podekscytowana.
-Zaczekaj! Usiądę! - Poprosiła. - Dobra, dawaj! Całowaliście się, tak?
Zmarszczyłam brwi.
-Co!? Oczywiście, że nie! Cam, zapominasz się! - Warknęłam.
Westchnęła.
-Przepraszam, przepraszam... On jest taki... Ach! - Wydukała. - No po prostu ty też, byś mogła się czasem zapomnieć!
Zamknęłam oczy.
-Chcesz wiedzieć, co mam ci do powiedzenia, czy będziesz dalej zagadywała?
-Jasne, że chcę! Już jestem cicho! - Obiecała, ale jakoś w to wątpiłam. Zbyt dobrze ją znałam.
-Idziemy na imprezę! - Oświadczyłam szybko, za nim wymyśliła kolejną, niedorzeczną historię. I to był błąd. Dziewczyna dosłownie wydarła się na całe gardło, aż musiałam odsunąć od ucha telefon.
-Przez ciebie będę musiała iść do laryngologia! - Pożaliłam się. - Kiedyś ogłuchnę, zobaczysz!
-Nie marudź! - Całkowicie olała moje słowa. - To kiedy ta impreza?
Wydęłam wargi, bawiąc się kosmykiem włosów i gapiąc w pomalowany na biało sufit.
-Jeszcze nie wiem. Musimy dogadać szczegóły, ale na pewno jesteśmy zaproszone.
-Ale super! Matko! - Wydarła się. - Ciekawe jakie ma towarzystwo i czy... - Cam rozgadała się na dobre i z ręką na sercu, mogłam przysiąc, że sama też wkręciłam się w temat równie mocno, co ona. Nigdy jeszcze nie byłam na domówce i wizja ta, była dla mnie niezwykle kusząca.
Przegadałyśmy połowę nocy i chociaż nadal miałam nadzieję, Gawin nie napisał, nawet jednej wiadomości.
Rano okropnie bolała mnie głowa, ale wstałam dzielnie, szykować się do szkoły. Dziś mieliśmy mieć robione zdjęcia, więc poświęciłam więcej, niż zwykle uwagi na makijaż, po czym wyciągnęłam z szafy nową, gładką, czerwoną sukienkę.
Stanęłam przed lustrem i wciągając ją przez głowę, przyjrzałam się sobie uważniej.
Byłam odrobinę zaróżowiona, a moje niebieskie oczy, błądziły po gołych ramionach, oceniając czy nie ubrałam się czasem za odważnie. Sukienka nie miała ramiączek, a mój wydatny biust był jeszcze bardziej widoczny, niż zwykle. Na szczęście długość była dość przyzwoita i miałam nie jasne wrażenie, że mimo gołych ramion i tak, będę ubrana skromniej, niż niektóre dziewczyny z naszej klasy. Już Celia się postara o to, aby nikt nie ubrał się seksowniej od niej.
Poprawiłam rude włosy.
Cóż, skoro zdjęcia mają trafić do kroniki szkolnej i być ogólnodostępne, mogłam pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa.
Podniosłam z ziemi torbę i wrzucając do niej książki, ruszyłam na korytarz.
-Mamo!? - Krzyknęłam z góry, opierając się o poręcz. - Nie widziałaś moich butów? Nie ma ich w szafie!
-Których!? - Odkrzyknęła kobieta z jadalni.
-Czarnych na koturnie, zapinanych w kostce!
-Stoją w holu!
Westchnęłam i boso zbiegłam na dół. Matka miała rację. Powiesiłam torbę przy drzwiach i ruszyłam za przyjemnym zapachem, świeżo parzonej kawy.
Oczywiście rodzice, jak co rano czekali już na mnie, siedząc przy stole.
Ojciec spojrzał w moją stronę, odkładając gazetę i zabawnie marszcząc brwi.
-Dobrze wyglądasz, Lano. - Pochwalił.
-Dziękuję. - Powiedziałam, zajmując miejsce.
Mama uniosła głowę z nad kubka kawy.
-Widzisz się dziś z Conall'em?
-Nie. - Rzuciłam odrobinę się krzywiąc. O czym ona u diabła myśli!? - Mamy dziś zdjęcia klasowe. - Wyjaśniłam, widząc jej pytające spojrzenie.
-Szkoda, tato ma rację, pięknie wyglądasz.
Zdumiona uniosłam brwi.
Czy ona właśnie mnie pochwaliła?
-A co będziesz robić dziś po szkole?
Wzruszyłam ramionami.
-Pewnie wrócę do domu i będę się uczyć. Muszę dopracować utwór, który zagram na muzyce.
-Dobrze, takie umiejętności też robią wrażenie. Dobry wygląd czasem nie wystarcza. - Powiedziała, rzucając mi dziwne spojrzenie.
Przełknęłam ślinę i nie wdając się w dyskusję, zabrałam się za śniadanie. Co prawda, niestety nie były to moje ulubione naleśniki ze szpinakiem, ale nie miałam, co narzekać. Omlet z trzech jaj z dżemem morelowym, też smakował wyśmienicie.
***
Oczywiście za nim dotarłam do szkoły, Conall musiał pokrzyżować mi plany. Odezwał się do mnie na Facebooku i ku uciesze moich rodziców, wychodziło na to, że jednak będę musiała się dziś z nim spotkać.
Westchnęłam, ale nie miałam mu tego za złe. Od ciągłego siedzenia w domu i czekania na wiadomości od Gawina, mogłam ześwirować, prawda? A tak? Cóż, mogłam zająć się wdrążaniem naszego niecnego planu w życie.
-Tato? - Zagadnęłam, kiedy mężczyzna zatrzymał się przy krawężniku. - Nie przyjeżdżaj dziś po mnie. Jednak muszę spotkać się z Conall'em.
Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Mówiłaś przy śniadaniu, że...
-Wiem, wiem, ale musimy obgadać plany na weekend. - Wtrąciłam wiedząc, że to utnie wszelkie pytania.
-W takim razie bawcie się dobrze. - Rzucił, wyraźnie zadowolony.
Przewróciłam oczami, ale grzecznie wysiadłam z samochodu i zamykając za sobą drzwi, ruszyłam w stronę dziedzińca szkoły.
Rozejrzałam się dookoła.
Prawie wszystkie dziewczyny miały dziś na sobie sukienki i wysokie szpilki. Tak, jak podejrzewałam, niektóre ledwo zakrywały im tyłki, a inne miały wywalone na wierzch piersi jeszcze bardziej, niż ja.
Męska część postawiła na eleganckie koszule, ale mało który pokusił się, o spodnie od garnituru. Większość wybrała modne, ciemne jeansy i szczerze mówiąc uważałam, że trafili w dziesiątkę. Wyglądało to naprawdę seksownie. Niestety, nigdzie w pobliżu nie widziałam Gawina, a przecież zawsze kręcił się gdzieś przy płocie.
Może nie chciał mnie już znać? Znów poczułam, jak supeł w moim żołądku, zaciska się mocniej.
Nie, to było niemożliwe. Kochał mnie. Odezwie się. Na pewno się odezwie.
Wreszcie trafiłam wzrokiem na Cam. Miała na sobie koronkową, białą sukienkę, a naprawdę wysokie szpilki, nie przeszkodziły jej w pokonaniu dzielącej nas odległości, biegiem.
-Przyczep mi to! Szybko! - Krzyknęła, wciskając mi w dłonie kremową kokardę do włosów.
Obróciłam ją tyłem i posłusznie, wpięłam ozdobę nad kucykiem.
-Gotowe!
Spojrzała w moją stronę.
-Wyglądam, jak kretynka z tym prawda? - Zapytała.
Posłałam jej szeroki uśmiech.
-Nie, to słodkie.
Przewróciła oczami, po czym sięgnęła do torby po małe lusterko. Następnie przeglądała się przez chwilę w skupieniu, by wreszcie wydać ostateczny wyrok.
-Żenada! - Stwierdziła, wyplątując z włosów kokardę.
W tym samym momencie za wibrowała moja komórka. Odblokowałam ją szybko czterocyfrowym kodem i widząc na Facebooku nową wiadomość, mimowolnie się uśmiechnęłam.
Fajnie Rudzielcu ;-). Kończę trening o trzeciej. Zajrzyj do mnie do szkoły.
-Gawin? - Zapytała zaciekawiona Cam.
Pokręciłam głową.
-Conall. - Wyjaśniłam, odpisując krótkie "okey". - Mam się z nim dziś spotkać, odnośnie tej imprezy.
-Fajnie. Myślisz, że często je organizuje? - Ruszyłyśmy do szkoły.
-Nie wiem. - Przyznałam szczerze. - Bardziej mnie martwi to, że Gawin się jeszcze nie odezwał.
Dziewczyna spojrzała na mnie ze współczuciem. I uwierzcie mi, naprawdę to doceniałam, bo dobrze wiedziałam, że go nie lubi.
-Przykro mi. - Powiedziała, przytulając mnie ostrożnie tak, aby nie pognieść naszych sukienek. - Ale przecież cię kocha. Na pewno się odezwie.
Westchnęłam.
-Wiem, że cała ta sytuacja jest chora, dziwna i szalona, ale czy on nie rozumie, że robię to dla nas?
Ciemnowłosa ścisnęła moją dłoń.
-Wiem, Skarbie i mam nadzieję, że on nie długo też, to zrozumie.
***
Zmęczona, ale zadowolona ze zdjęć, urwałam się z ostatniej, aby zdążyć, złapać pod koniec treningu Conall'a.
Madox znajdowało się jakieś pół godziny drogi, piechotą od naszej szkoły, więc byłam ucieszona, że nie tylko ja, postanowiłam odpuścić sobie ostatnią lekcje.
Derek i Shawn stali akurat na parkingu i bez problemu, zgodzili się mnie podrzucić.
Oczywiście Cam poszła w moje ślady i załapała się na darmową podwózkę.
Uśmiechając się, wsiadłam na tył czerwonego Cabrio, matki Dereka i korzystając z ładnej pogody, wystawiłam twarz w stronę słońca. Uwielbiałam ten samochód i szczerze żałowałam, że w samochodzie mojego ojca nie mamy odsuwanego dachu.
Cam natomiast, wręcz przeciwnie. Nie znosiła, kiedy wiatr targał jej włosy, więc owinęła się szczelnie chustką i zakładając okulary przeciwsłoneczne, oparła głowę o moje nagie ramię.
Shawn śmiał się, że wygląda teraz, jak przekupka z rynku, ale tak naprawdę w jego oczach, dało wyczuć się zachwyt. Chłopak był naprawdę dobrym przyjacielem, ale miał jedną wadę. Był ogromnym kobieciarzem. Latał za spódniczkami i chociaż obie z Cam, dobrze wiedziałyśmy, że nas dwie wynosi ponad inne, nigdy nie mógł zdecydować się na jedną. Jakbyśmy były w pakiecie. I właściwie po części tak było. Przecież byłyśmy nie rozłączne.
Derek to zupełnie inna sprawa. We mnie kochał się do dziesiątego roku życia, a jakieś dwa lata temu, chodził przez krótki czas z moją przyjaciółką.
Przyjęłam z ulgą, że rozstali się w pokoju i dalej mogliśmy tworzyć zgraną paczkę.
-Po co jedziesz do Madox? - Zainteresował się Derek.
-Tam uczy się narzeczony Lany. - Odpowiedziała za mnie Cam.
Chciałam zaprzeczyć. Powiedzieć, że to nie prawda. To nie był mój narzeczony! Jednak, ugryzłam się w język. Musiałam udawać. Grać, szczęśliwą i zadowoloną.
Wymusiłam na sobie szeroki uśmiech.
-Muszę się z nim spotkać, ale jeszcze nie jesteśmy zaręczeni.
-Super! - Krzyknął Shawn, podnosząc w górę ręce. - Derek! Mamy jeszcze szansę!
-No ba! - Zażartowałam i tym razem śmiałam się szczerze.
_______________
Rozdział nie sprawdzony, więc z góry przepraszam za błędy ;*
Miłego wieczoru ;).
![](https://img.wattpad.com/cover/121217939-288-k116604.jpg)
CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomanceZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...