Wybiegłam z łazienki pierwsza. W całym domu pozapalane były światła, a przedpokój wyglądał, jak po przejściu huraganu.
Zbiegłam po schodach, mijając panią funkcjonariusz i przepychając się między jakimś facetem, wbiegłam prosto do salonu.
Tato stał przy kanapie, rozmawiając z jakąś kobieta.
-Gdzie jest moja córka?! - Warknął, a ja poczułam ulgę i nie czekając, aż skończą, wpadłam prosto w jego ramiona.
-Jezu, Lano! Nic ci nie jest? - Zapytał, przytulając mnie do siebie.
-Nie. - Wymamrotałam, ocierając łzy.
-Dobrze, że nas wezwała. - Wtrąciła się kobieta. - To już trzecie włamanie w tej okolicy.
Zamrugałam.
Miałam to w nosie. Teraz interesowało mnie tylko to, co z moimi rodzicami.
-Gdzie mama?
-W pokoju. - Westchnął. - Próbowała się z nimi bić i oberwała w głowę, ale nic jej nie jest.
Gapiłam się na ojca, jakby urwał się z choinki. Zaraz jednak oderwałam się od niego, ponieważ musiałam zobaczyć na własne oczy, że nic jej nie jest. Przecież słyszałam jej wrzaski.
Nie zdążyłam się ruszyć, kiedy nagle kobieta wkroczyła do salonu. Jej wzrok nie wyrażał niczego dobrego.
-Jak ktoś śmiał wła.. - Urwała. - Lano! - Jęknęła zauważając mnie, więc podeszłam bliżej. - Och, dziecko! - Ku mojemu zaskoczeniu przyciągnęła mnie do siebie.
-Pani Donovan! - Młody funkcjonariusz wyszedł z pokoju zaraz za nią. - Musi Pani skończyć składać zeznania!
-Tato mówi, że chciałaś się z nimi bić. - Powiedziałam, nie zwracając uwagi na protesty chłopaka.
-Chcieli nas okraść! - Wyrzuciła z siebie przejęta. - Jak nic rozwaliłam jednemu ramię dzbankiem! Notuje Pan?
W progu stanął Conall i na moment zapadła cisza.
Moja matka wciągnęła głośno powietrze, a ojciec zrobił się czerwony na twarzy.
Wyplątałam się z jej objęć i podeszłam do ciemnowłosego, łapiąc go za dłoń.
-Zanim zaczniecie krzyczeć na nas, chciałam powiedzieć tylko, że gdyby nie Conall, nie udałoby mi się wezwać policji.
Chłopak się uśmiechnął i szczerze mówiąc nie wyglądał na, ani trochę przerażonego tym, że moim rodzice już o nas wiedzą.
-Co ty tu robisz? - Zapytała matka, podchodząc bliżej.
Młody chłopak ruszył za nią. Był, jak jej cień. Mruczał coś pod nosem i krzywił się.
-Lana mnie wpuściła, jak zasnęliście. - Wyznał. - Zapomniałem kluczy do domu i nie miałem, gdzie przenocować.
-Nic się nie stało. - Mama oczywiście była zachwycona.
Zerknęłam na tatę.
Przyglądał się nam, a potem pokiwał głową i wrócił do rozmowy z policjantką.
Chwilę później do salonu wszedł jeden z lekarzy naszego szpitala i bliski przyjaciel mojego ojca.
-Zbadamy Panią. - Zaproponował, a moja matka oczywiście zaczęła tyradę na temat tego, że nie da się zbadać, bo nienawidzi lekarzy.
Conall pochylił się do mojego ucha.
-Masz koszulkę po lewej stronie.
Och.
Zaczerwieniłam się, ale nie byłam w stanie się uśmiechnąć. Nadal drżały mi dłonie.
-Chodź. - Powiedział i łapiąc mnie za rękę ruszył do kuchni. Ta część domu była nie naruszona. Prawdopodobnie dzięki mnie nie zdążyli rozwalić nic więcej.
Usiadłam przy stole, a mój towarzysz wstawił wodę.
-Jezu, Conall my nic nie słyszeliśmy. - Wyszeptałam. - Nic poza wrzaskiem mamy.
Chłopak przetarł twarz dłonią.
-Robili wszystko cicho. - Wyszeptał. - Dookoła mieszkają ludzie.
Wstałam i podeszłam do niego.
-Może zwariowałam. - Mruknęłam. - Ale czy nie uważasz, że to dziwne? Nie powinni najpierw sprawdzić kto jest w domu? Oni się zupełnie mnie nie spodziewali!
Popatrzył na mnie.
-Porozmawiam z tatą, może on będzie wiedział coś więcej.
Uniosłam brwi na co, wzruszył ramionami.
-Ma znajomości.
-To chyba do...
-Lano! - Przerwał nam krzyk dochodzący z korytarza i oboje obejrzeliśmy się w stronę salonu. - Gdzie ona jest!?
-To Cam. - Jęknęłam i ruszyłam do wyjścia.
Moja przyjaciółka stała przed dwójką funkcjonariuszy i dosłownie groziła im machając w ich stronę palcem.
-Tu nie można...
-Jeśli mnie nie przepuścicie wejdę tam siłą!
-Proszę wyjść! - Starszy gościu tracił cierpliwość.
-Proszę mnie nie dotykać, bo oskarżę Pana o molestowanie! - Warknęła.
-Znamy ją, niech wjedzie. - Zawołał tato, a kiedy mężczyzna nie posłuchał, przeszłam przez pokój i nie zważając na nic, przepchnęłam się, wciągając do środka przyjaciółkę.
Facet chyba chciał coś powiedzieć, ale widząc moją minę, westchnął i wycofał się w tył.
-Co ty tutaj robisz?! - Wydarłam się. - Nie możesz się teraz tak forsować!
-Daj spokój! - Powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Tak się o ciebie bałam!
-Chodź. - Przytuliłam ją do siebie i mijając matkę, zabrałam do kuchni.
Ciemnowłosa niemal od razu opadła na krzesło i zaczęła głośno płakać.
Spojrzałam na Conall'a.
-P-przepraszam! - Jąkała się! - To te hormony.
Położyłam jej dłoń na ramieniu.
-Cam, co ty tutaj w ogóle robisz? Nie powinnaś być w łóżku?
-Tato mi powiedział, że coś się u was dzieje. - Powiedziała cicho. - Wracał z urodzin od znajomego i widział policję. Stoi na zewnątrz.
Westchnęłam.
-Powiem tacie, niech go wpuszczą.
Pokiwała głową.
Zielonooki postawił na stole dwie herbaty i kawę. Moja przyjaciółka sięgnęła od razu po tę ostatnią, ale zatrzymałam jej rękę.
-Idź najpierw do lekarza. - Ostrzegłam, a ona rzuciła mi wkurzone spojrzenie.
-To ja powinnam teraz martwić się o ciebie, nie na odwrót! Pamiętasz?
-Cam. - Spojrzałam jej prosto w oczy. - Najlepiej zadbasz o mnie dbając o siebie i dzie... - Urwałam z przerażeniem patrząc na Conall'a.
Moja przyjaciółka również zerknęła w jego stronę.
Miał minę, jakbym co najmniej oświadczyła mu, że to ja, jestem w ciąży.
-Nie mówcie mi, że ojcem jest Livian!
I tym oto zdaniem, chłopak rozładował całe napięcie. Dziewczyna zaczęła chichotać, łapiąc się za brzuch, a ja słysząc w salonie głos taty Cam, usiadłam na krześle.
-To Shawn. - Wyjaśniłam, a on wyglądał, jakby poczuł ulgę.
Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-Liv jest super kumplem, ale na ojca się nie nadaje. - Powiedział, a potem spojrzał na moją przyjaciółkę. - Gratulacje.
-Dzięki.
Do kuchni weszła moja matka. Nie patrząc na nas, nalała sobie szklankę wody i wypiła duszkiem.
-Czy coś zginęło z kuchni? - Zapytał facet w graniaku, wchodząc zaraz za moją rodzicielką.
Rozejrzała się, ale raczej wszystko było.
-Nie, chyba nie.
-Gdyby coś jeszcze się Pani przypomniało...
-Mam wizytówkę. - Przerwała mu i opadła na jedno z krzeseł, pocierając sobie skronie.
-Masz migrenę?
Spojrzała na mnie.
-Początek.
-Zrobić Pani czegoś do picia? - Zapytał Conall, ale nie chciała.
-Zabrali większość biżuterii. - Tato wszedł do kuchni.
-I obraz. - Mruknęła mama.
-Powiedziałem policji, jakim przyjechali wozem, ale nie byłem w stanie podać rejestracji. Było za ciemno i za daleko, żebym dostrzegł ją z okna. - Odezwał się Conall, a ja posłałam mu wdzięczne spojrzenie.
-Jak dostali się do środka? - Zapytała Cam. - Przecież macie furtkę na zamek i drzwi...
Margaret pokręciła głową.
-Policjantka powiedziała mi, że znali kod do furtki.
-A drzwi wejściowe? - Rzuciłam im pytające spojrzenie.
-Mieli dorobione klucze.
Zamrugałam.
-Co?
-Dziwne, ale... - Tato również usiadł przy stole. - Mam wrażenie, że gdzieś już słyszałem głos jednego ze złodziei.
Wyprostowałam się.
-Chcecie mi powiedzieć, że to ktoś, kogo znamy?
Matka spojrzała na mnie ze zmęczoną miną.
-Tak, Lano.
Po moim ciele przeszły ciarki.
Ktoś kogo znałam okradał domy na osiedlu i uderzył moją matkę.
To czyste szaleństwo!
-Na szczęście uderzyłam go solidnie dzbankiem. Jeśli zgłosi się do szpitala... - Rozłożyła dłonie. - Będzie nasz.
-Powinniście się położyć. - Wtrącił się tata.
-Zostaję na noc. - Powiedziała Cam, kiedy do kuchni wszedł jej ojciec.
-Ja też. - Dodał Conall.
Czekałam na jakieś protesty, ale widocznie tato miał inne zmartwienia. Nie zwrócił na nas nawet uwagi.
Wstałam i razem z przyjaciółmi przeszłam salon, po czym nie rozglądając się ruszyliśmy na górę.
Cam ulokowałam ze mną na łóżku, a chłopakowi przyniosła materac i pościel z drugiego pokoju. Uparł się, że nie wyjdzie z pokoju i będzie spał na podłodze. Nie dałam rady przekonać go do miękkiego łóżka w sypialni obok.
Moja przyjaciółka zapadła szybko w sen. W dodatku okropnie chrapała.
W końcu nasz dom opustoszał i słyszałam na dole już tylko, jak rodzice próbują sprzątać.
Zaczynało świtać.
Przekręciłam się bok.
-Śpisz? - Zapytałam Conall'a, a on podniósł głowę.
-Żartujesz? Przy takim chrapaniu nawet niedźwiedź by nie zapadł w sen zimowy.
Uśmiechnęłam się.
-A ty czemu nie śpisz?
-Po takich przeżyciach? - Rzuciłam. - Boję się zamknąć oczy. Tak mało brakło, a by nas dorwali... Gdybyś wyszedł...
Usiadł.
-Ale nie wyszedłem i nic ci nie jest. - Wtrącił i przesuwając się, poklepał obok siebie wolny kawałek materacu.
Przygryzłam wargę i wyślizgnęłam się z pod kołdry.
Kiedy kładłam się obok chłopaka, przeszły go ciarki.
-Jesteś lodowata.
-Przepraszam. - Mruknęłam, a on pocałował mnie w czoło i przykrył.
-Nic już ci nie grozi. - Szepnął, pocierając moje ramiona.
Westchnęłam cicho, odrobinę się rozluźniając.
-Powinniśmy chyba porozmawiać o tym, co zaszło zanim... - Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy jego usta natarły na moje.
Całowaliśmy się przez chwilę, a potem chłopak oderwał się ode mnie i opierając swoje czoło o moje, uśmiechnął się.
-Nie martw się tym teraz. - Powiedział. - Nadal jesteśmy przyjaciółmi, tak?
Pokiwałam głową.
-To mi wystarczy. - Przytulił mnie. - Nie chcę, żeby coś się między nami popsuło.
-Ja też. - Wyznałam. - To był głupi pomysł, przepraszam.
-Nie przepraszaj, przecież ja też tego chciałem. No... - wydął wargi. - Nadal chcę.
Wzięłam głęboki wdech i włożyłam mu dłoń pod koszulkę.
-Ale poczekajmy z tym, dobrze? - Mruknęłam, chociaż mój dotyk dawał zupełne inne syganały.
-Tak, powinniśmy poczekać. - Przyznał, kładąc dłoń na moich pośladkach.
Jęknęłam, ale zaraz zamarłam przypominając sobie, że nie jesteśmy sami.
Głośne chrapnięcie uspokoiło moje serce.
Chłopak zaśmiał się cicho.
-Musisz kupić sobie zatyczki, jeśli chcesz z nią sypiać.
-Zdecydowanie. - Przyznałam, a on zamyślił się nad czymś.
-Chcesz spać już? Mogę wrócić na łóżko... - Spróbowałam wstać.
-Nie, nie. - Przytulił mnie do siebie mocniej.
Dotknęłam jego twarzy.
-Co jest?
-Myślę o tym włamaniu.
Przełknęłam ślinę.
-To znaczy?
-Nie daje mi spokoju to, co powiedziałaś mi wcześniej.
Zmarszczyłam brwi.
-Czyli?
-Czemu nie sprawdzili góry?
Pokręciłam głową.
-Nie mam pojęcia.
______________________
Tum tum tuuum! Wszyscy żyją!
Cieszycie się? ❤
![](https://img.wattpad.com/cover/121217939-288-k116604.jpg)
CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomanceZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...