Rozdział 46

5.3K 403 44
                                    

-No dobra. - Rzuciłam torbę szkolną na ławki, a potem obróciłam się w stronę Conall'a. - Przyjmuję wyzwanie.
Uśmiechnął się i podszedł do mnie, pochylając twarz w moją stronę, ale nie próbował nawet mnie pocałować.
-Jesteś pewna? Nie dam ci żadnych forów.
Również pochyliłam się w jego stronę.
-Wypróbuj mnie.
Kątem oka dostrzegłam, jak Cam siada na ławkach, a Shawn i Derek zaraz za nią.
Kilka innych osób kręciło się po placu boiska, ale nie specjalnie mi przeszkadzali.
Conall wyprostował się i odsunął w tył.
-Więc zaczynajmy.
Obróciłam się do przyjaciółki, prosząc o piłkę do kosza.
Podała mi ją z szerokim uśmiechem.
-Skop mu tyłek.
-Taki mam zamiar. - Puściłam jej oko i poszłam na swoją pozycję.
Conall ustawił się po przeciwnej stronie i patrząc mi prosto w oczy, ściągnął przez głowę koszulkę.
-Liczysz czas Cam? - Zapytałam, nie spuszczając wzroku z zielonookiego.
-Tak! Możecie zaczynać. - Odkrzyknęła, a ja odbiłam od ziemi piłkę.
Gra była zacięta. Żadne z nas nie miało zamiaru przegrać. Oboje byliśmy zawzięci i chcieliśmy pokazać sobie nawzajem, że jesteśmy najlepsi w tym, co robimy. I szczerze mówiąc zagrałam jeden z najlepszych meczy w swoim życiu. Dałam z siebie wszystko i kochałam te rywalizację z Conall'em.
W łóżku byliśmy, jak jeden organizm. Coś nierozerwalnego, ale kiedy staliśmy na boisku zmienialiśmy się w dwa zupełnie przeciwne, niszczycielskie żywioły. Byliśmy, jak ogień i woda.
Odbiłam od ziemi piłkę i podskakując w górę wrzuciłam ją do kosza, zdobywając przewagę. Krzyknęłam głośno i pokazując mu język, wycofalam się odrobinę w tył.
Chłopak już przystąpił do ataku próbując zabrać mi piłkę, ale nie zdążył. Cam odkrzyknęła koniec gry.
Przez moment patrzyłam na Conall'a z dumą, a potem moja przyjaciółka rzuciła mi się z piskiem na szyję.
-Wygrałaś!
Zaśmiałam się, wyrzucając w górę ręce! Chwilę później poczułam, jak mój ukochany obejmuje mnie od tyłu w pasie i pochylając się, całuje moje ramię.
-Jesteś najlepsza, ale kiedyś cię pokonam.
Prychnęłam, drżąc pod wpływem jego dotyku.
-Sugerujesz jeszcze jedną rundę?
Nagle Derek wszedł między naszą dwójkę.
-Dość tego! - Rozdzielił nas. - My też chcemy zagrać!
Zmrużyłam oczy.
-Jestem z Shawnem.
Conall uśmiechnął się z wyraźnym zadowoleniem.
Wiedział, że zrobiłam to celowo. Musiał być z Derekiem, a to oznaczało, że znów będziemy ze sobą rywalizować. 
Wagary to był jednak dobry pomysł. Spędziliśmy na boisku wszystkie lekcje i to nie był koniec. Zamierzaliśmy jechać na obiad, a potem znów wrócić na boisko. Cam przyłączyła się do gry, ale wkurzało ją, że obchodzimy się z nią, jak z jajkiem i wróciła na ławkę, czytać jakieś romansidło.
Wytarłam twarz ręcznikiem przemyconym przez Conall'a z mojego domu, kiedy wychodził balkonem. Prawie całkowicie zmył mi się makijaż, ale jakoś nie specjalnie się tym przejmowałam. Przeważnie malowałam się delikatnie i w moim mniemaniu różnica była nie duża.
Kiedy szliśmy w stronę samochodu mojego narzeczonego, niespodziewanie trafiliśmy na trenera chłopaków.
Wszyscy poza Conall'em zatrzymaliśmy się z przerażonymi minami. Chłopaki mieli mieć dzisiaj trening, ale nie poszli do szkoły, żeby spędzić ten czas z nami.
-Panie trenerze. - Rzucił nerwowo Shawn.
-My właśnie... - Zaczął Derek, ale nie dałam mu skończyć.
-To moja wina! - Powiedziałam, zwracając na siebie uwagę mężczyzny. - Wyciągnęłam ich tu i...
-Właściwie. - Przerwał mi Conall. - To ja zaproponowałem wagary.
-Ale z mojego powodu. - Mruknęła Cam i wszyscy zamilkneliśmy, patrząc się na nauczyciela.
-Ciebie kojarzę. - Przyznał, zerkając na zielonookiego. - Grasz w tej drużynie z Madox w piłkę nożną.
-Tak, proszę pana.
-Dobrzy jesteście.
-Najlepsi. - Rzucił Conall, a ja się uśmiechnęłam. Jeśli chodziło o grę był równie pewny siebie, co ja. I podobało mi się to.
-Wygląda na to, że grasz nie tylko w piłkę.
-Koszykówka to takie moje zajęcie dodatkowe.
-Ale nie grasz w drużynie szkolnej?
Chłopak pokręcił głową.
-Możemy być tylko w jednym zespole. Wybrałem piłkę.
-Drużyna koszykówki z Madox wiele na tym traci.
-Dziękuję.
Trener przeniósł wzrok na Dereka i Shawna.
-A wy dwaj. - Zacisnął wargi, myśląc nad czymś. - Podoba mi się, że ćwiczycie na wagarach, ale wolałbym, żebyście robili to na treningach.
-Już się to nie powtórzy. - Obiecał Derek, ale facet pokręcił głową.
-Nie rozumiesz. Chcę, abyście grali tak, jak dziś tutaj u nas na treningach.
-A gramy jakoś inaczej? - Zapytał osłupiały Shawn.
-Zdecydowanie. - Powiedział nauczyciel. - Tu jesteście, cholera dajecie z siebie wszystko, a na treningach mam wrażenie, że czegoś wam brakuje... - Urwał, zatrzymując spojrzenie na mnie.
Przestąpiłam z nogi na nogę czując, że zaraz dostanę reprymendę.
-Brakuje wam jej. - Zawyrokował, a ja otworzyłam szeroko oczy.
-Mnie?
Poczułam, jak Cam kładzie mi dłoń na ramieniu.
-Lana jest najlepsza.
-Ty też jesteś dobra. - Zauważył mężczyzna. - Grałaś wtedy na meczu.
Dziewczyna pokiwała głową.
-Grałam, ale teraz nie mogę. - Przyznała.
-Nie możesz czy nie chcesz?
-Nie mogę. Sprawy się skomplikowały.
-Szkoda. - Mruknął, ale zaraz przeniósł znów swoje spojrzenie na mnie. - Ale ciebie widzę na wtorkowych treningach.
Zamrugałam.
-C-co?
-Wie Pan, że dziewczyny nie grają teraz w takie rzeczy? - Zapytał Derek. - Jeśli to się rozejdzie...
-Dla takiego gracza, jak ona - Trener wskazał na mnie palcem - jestem gotów zaryzykować.
Spojrzałam na Conall'a nie bardzo rozumiejąc, co się właśnie dzieje.
Chłopak uniósł brwi.
-Trener chce chyba powiedzieć, że należysz od dziś do drużyny.
Shawn zawył głośno, podskakując.
-Ale czadziooooor!
-Zgadzasz się? - Zapytał mnie nauczyciel.
-Rodzice mnie zabiją. - Wyznałam szczerze.
-Do meczu możemy pozostawić to w tajemnicy, ale chciałabym, żebyś do nas dołączyła.
Serce biło mi tak mocno, że niemal rozsadzało klatkę piersiową. Miałam wrażenie, że zaraz pęknę ze szczęścia.
-Wchodzę w to. - Zdecydowałam, wyciągając w stronę mężczyzny dłoń.
Uścisnął mnie.
-To mi się podoba. - Przyznał i bez słowa zostawił nas samych.
-Dziękuję! - Krzyknęłam za nim, ale nawet się nie obejrzał. Uniósł tylko do góry dłoń i wsiadł do samochodu.
Moi przyjaciele rzucili się na mnie z głośnym piskiem, ale ja patrzyłam na Conall'a.
Widziałam w jego oczach dumę.
Nie wydawał się tym, ani trochę przejmować.
***
Pojechaliśmy na obiad do restauracji mamy Shawna. Kobieta obsłużyła nas sama, a potem dosiadła się do stołu. Rozmawiała z nami, jakbyśmy byli jej znajomymi, a nie przyjaciółmi jej syna. Zawsze uważałam, że Shawn ma najlepszą mamę pod słońcem. Miał dużo szczęścia.
Powiedział jej, o dziecku i była szczęśliwa.
Powiedział jej, o wagarach i śmiała się razem z nami.
Powiedział jej, o mnie i koszykówce i nawet nie mrugnęła okiem. Uśmiechnęła się tylko szeroko i pogratulowała mi, jakby to, że dziewczyna będzie grała w koszykówkę było zupełnie normalne.
-Więc na razie pomieszkasz u Lany? - Upewniła się, chyba po raz setny.
-Tak. Jej mama kazała naszykować mi pokój. - Odpowiedziała Cam, zgodnie z prawdą.
-Jeśli twoi rodzice nie zmienią zdania, sami wyprawimy wam wesele i przeprowadzisz się do Shawna. Musimy tylko skończyć remont góry domu.
-Dziękuję, że nas tak wspieracie.
Kobieta się uśmiechnęła.
-Należysz teraz do rodziny. - Powiedziała i zabrała puste szklanki.
Zjedliśmy w dziwnej atmosferze podekscytowania. Chyba nie tylko ja, nie mogłam doczekać się już pierwszego treningu.
Musiałam też coś wymyślić, żeby wracać we wtorki trochę później. Na razie nie miałam zamiaru się przyznawać do niczego rodzicom. Nie mogłam ryzykować, że pozbawią mnie tej szansy, za nim jeszcze spróbuję.
Wróciliśmy na boisko i szczerze mówiąc spędziliśmy tam czas do samego wieczoru.
Shawn i Derek uczyli mnie jakiś dziwnych rzeczy, a Conall i Cam dopingowali głośno z trybun.
Pod koniec rozegraliśmy mecz z osobami przebywającymi na boisku. Oczywiście poza mną i Cam byli to sami chłopcy, ale widok mnie na tym boisku nie dziwił stałych bywalców.
Początkowo było trudno. Kiedy pojawiłyśmy się pierwszy raz, obie zostałyśmy wyśmiane, ale z każdym dniem grałyśmy coraz lepiej i zyskiwałyśmy, coraz więcej szacunku. Teraz, kiedy się pojawiałyśmy każdy chciał mieć nas w drużynie.
Spojrzałam na Cam i podałam jej piłkę. Wiedziałam, że to jedne z ostatnich jej popisów na boisku. Jutro miałyśmy iść razem do lekarza. Będzie mi tego brakowało i wiedziałam, że jej też, ale czułam, że ta mała istotka rosnąca w niej z dnia na dzień sprawi, że moja przyjaciółka będzie spełniona. Kochała dzieci. Ciągle zajmowała się swoimi małymi kuzynami. Może to trochę za wcześnie na ciążę, ale byłam pewna, że sobie poradzi.
____________
Dziś trochę sielanki ❤ ale przy piosence Live My Life nie dało się inaczej, a właśnie przy niej pisałam rozdział ❤.
Tym co nie mają, przesyłam słońce! ☀☀☀
A Tym którzy mają takie upały, jak ja - odrobinę cienia! 😘😘
Miłego dnia!

Aż Do Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz