Następnego dnia, obudziło mnie wpadające do pokoju słońce. Gawin nie odezwał się od wczoraj, ani razu, a ja sama bałam się, zrobić to pierwsza. Musiałbym przyznać wtedy, że moja matka faktycznie chce, abym wyszła za wspomnianego wczoraj Conall'a.
Cholerny świat!
Czasem żałowałam, że nie urodziłam się o klasę niżej. Może nie miałabym sprzątaczki, ale przynajmniej mógłbym być z kim, tylko mi się podoba. Nie znałam w prawdzie etykiety Gawina, ale z jego zaszokowanej miny, kiedy usłyszał o zaaranżowanym małżeństwie, łatwo mogłam wywnioskować, że u nich czegoś takiego nie ma. A może po prostu nie jest, aż tak narzucone, jak u nas.
Cały dzień chodziłam, jak struta. Nie tknęłam śniadania, a potem obiadu. Matka i ojciec kompletnie nie zwracali na mnie uwagi, a ja nie szukałam jej z ich strony. Dobrze mi było samej ze swoim smutkiem.
Wieczorem zajrzała do mnie Cam. Chyba była to jedyna osoba na ziemi, do której moi rodzicie nic nie mieli. Należała do naszej grupy klasowej i jak przystało na dobrze wychowaną, młodą damę, zawsze uprzejmie się do nich odnosiła. Zazdrościłam jej tej wytrwałości.
-Dobry wieczór! - Zawołała, przechodząc obok salonu.
No i się zaczęło.
Moja matka zerwała się na równe nogi i niemal biegnąc w naszą stronę, niby wielce uradowana z wizyty Cam, uściskała jej dłoń.
-Camilio! Jak się cieszę! Czy Lana, powiedziała ci już o swoim narzeczonym?
Dziewczyna spojrzał na moją rodzicielkę, zupełnie tak, jakby ta, urwała się z choinki.
Odchrząknęłam, rzucając jej błagalnie spojrzenie. Oczywiście zrozumiała od razu. Przełknęła ślinę i opanowując się, przybrała na usta szeroki uśmiech.
-Jasne! - Kłamała, jak z nut. - Przyszłam właśnie z nią o tym porozmawiać.
Matka chyba nie zauważyła jej wcześniejszego zaskoczenia, bo westchnęła teatralnie, posyłając jej pełne cierpienia spojrzenie.
-Może ty, przekonasz ją do małżeństwa! Na nas obraziła się śmiertelnie, a przecież to wszystko dla jej dobra!
Zamknęłam oczy, starając się nie wybuchnąć niczym wulkan.
Cam posłała jej delikatny uśmiech.
-Niczego nie mogę obiecać Pani Donovan.
Dość tego!
Złapałam dziewczynę za dłoń i nim moja matka, dodała coś jeszcze, pociągnęłam ją w stronę schodów, ciągnąć na górę do pokoju. A kiedy wreszcie znalazła się w środku, zamknęłam drzwi, głośno trzaskając.
Oczywiście mama krzyczała coś z dołu, o tym, że jestem nie wychowana, ale nie miałam teraz na to czasu.
Stanęłam oko w oko z podekscytowaną przyjaciółką.
-Narzeczony!?- Wydarła się, a ja zakryłam jej usta dłonią.
-Ciszej, ciszej! Na litość!
Odsunęła moją rękę.
-Opowiadaj lepiej! Bo pójdę na dół do twojej matki i już ona z pewnością wszystko mi wyjaśni!
Westchnęłam.
-Lepiej usiądź. - Ostrzegłam, a ona natychmiast opadła na łóżko.
-Mów!
-No dobra. - Nabrałam w usta powietrza, a potem wydusiłam to z siebie na wydechu. - Rodzice przyłapali mnie wczoraj z Gawinem.
Dziewczyna złapała się za głowę. Była jedną osobą, która poza nami, wiedziała o naszym związku.
-Powiedział, że mnie kocha. - Dodałam. - A oni wparowali do mojego pokoju.
-Boże! - Pisnęła.
Przygryzłam wargę, przyglądając się jej uważniej. Dziś, wyglądała dużo lepiej, niż ostatnio. Czarne, długie włosy upięła w niedbały, ale modny kok. Brązowe oczy podkreśliła tuszem i kredką, a malinowe usta przeciągnęła błyszczykiem. Chyba w końcu wracała do świata żywych. Po rozstaniu z Mikiem, naprawdę mocno cierpiała. Byli ze sobą tylko trzy miesiące, ale ona nie widziała poza nim świata. Cóż, cieszyłam się, że ma ten rozdział już za sobą.
Pokiwałam zrezygnowana głową.
-To dlatego chodził dziś po boisku, taki przybity? Twoja matka musiała urządzić piekło.
Zaskoczyła mnie trochę tym, że go widziała. Mieliśmy się spotkać, ale widocznie wolał pobyć sam.
-Piekło? - Prychnęłam. - Szczerze mówiąc chciałabym, ale ona tylko śmiała się, a na koniec oświadczyła nam, że znalazła mi narzeczonego!
Patrzyła na mnie milcząc, jak zaklęta.
Szturchnęłam ją.
-Halo, Cam? Tu ziemia, nie odlatuj!
Zamrugała.
-Zamyśliłam się.
Przewróciłam oczami. To akurat było widać.
-Nad czym?
Machnęła ręką.
-No wiesz... Etykieta nakazuje mi teraz serdecznie ci pogratulować.
Uniosłam brwi.
-Ale?
-Ale nie jestem pewna czy mam czego. Kogo upatrzyli ci na męża?
Wydęłam wargi.
-Jakiegoś Conall'a. Podobno, to syn przyjaciela mojego ojca. Wiesz, że średnio znam ich dzieci.
Pokiwała głową, a ja dosłownie widziałam, jak jej mózg budzi się do życia.
Wzdychając, usiadłam obok niej. Wiedziałam, że będzie teraz poszukiwać w głowie wszystkich Conall'ów, jakich poznała lub zna z widzenia.
Gapiłam się przed siebie żałując, że nigdy nie chciałam, nigdzie wychodzić z rodzicami, może wiedziałabym teraz z kim, tak właściwie mam do czynienia. A tak? Nawet, jeśli kojarzyłam z twarzy poszczególnych znajomych ojca, za nic w świecie nie przypasowałabym do nich imion ich samych, a co dopiero ich dzieci.
Nagle Cam zerwała się z łóżka i prostując, jak struna rzuciła mi pełne powagi spojrzenie.
-Znam trzech, dobra... Znam czterech Conall'ów. - Oświadczyła, sięgając do kieszeni jeansów.
-Co robisz? - Zapytałam, widząc w jej dłoni telefon.
-Muszę sprawdzić czy żadnego nie pominęłam. - Rzuciła, jakby to było coś oczywistego, po czym z powrotem opadła na łóżko.
Zerknęłam przez jej ramię.
Zalogowała się na Facebooku, a potem odszukała listę znajomych.
Miała ich, aż tysiąc! Na Boga!
Zastanawiałam się skąd, ich tylu wytrzasnęła, skoro sama nasza szkoła liczyła zaledwie, trochę ponad trzysta osób.
-I co? - Zapytałam ciekawa.
-Tak, jak myślałam. - Mruknęła. - Do nas do szkoły chodzi tylko trzech. Przy czym jeden odpada. Należy do klasy majątkowej Gawina.
Pokiwałam głową, ale zaraz zmarszczyłam brwi. Co ona gada? Przecież do naszej szkoły nie miał wstępnu, nikt z niższych sfer.
-Co? Skąd o tym wiesz?
Wyszczerzyła się.
-Nie zapominaj, że brat mojej mamy jest w tej budzie nauczycielem. - Rzuca, a potem wyjaśnia. - Nikt w szkole o tym nie wie, a nawet, jeśli wie, to milczy. Wiesz, ojciec chłopaka jest jakąś szychą, a on jest jego nieślubnym dzieckiem.
Przygryzłam wargę.
-Słabo.
-Przekichane. - Zgodziła się ze mną.
-No dobra, a co z pozostałą trójką?
-Jeden jest z poza szkoły, ale jest już zaręczony.
-Więc odpada. - Mruknęłam. - Zostało dwóch.
Pokiwała głową.
-Obaj są z naszej klasy majątkowej i hej! Jeden jest nawet rocznik wyżej! - Oczy dziewczyny zaświeciły się z zachwytu.
Westchnęłam.
Moją koleżankę, naprawdę było łatwo zadowolić. I zapewne sama nie miałaby nic przeciwko Conall'owi, gdyby okazał się starszy od nas i przystojny.
Tak, kocha starszych chłopaków. I szczerze mówiąc, kiedy patrzyłam na jej byłych, miała naprawdę dobry gust.
-Możesz mi powiedzieć coś o nich więcej? - Zapytałam, niemal ze strachem.
-No jasne! - Zawołała wesoło. - Więc Conall Black, to typowy bad boy. Rozbija samochody, podobno ostro imprezuje i ...
-Black, mówisz? - Przerwałam jej. - Chyba idealnie pasuje mu nazwisko do charakterku.
Zaśmiała się.
-Lepiej, żeby nie padło na niego. Uwierz mi Lana, nie pasowalibyście do siebie.
Zamyśliłam się.
-Nie, to raczej nie on. Matka mówiła, że jest dobrze wychowany.
-W takim razie musi, to być Conall Parkson. Dobrze się uczy i należy do koła szachowego. - Mówiąc, krzywi się, po czym pokazuje mi jego zdjęcie profilowe.
Mrugam.
Cholera jasna!
Chłopak był kompletnie nie w moim guście. Nosił ogromne okulary, przypominające zakrętki od słoików, a żeby było jeszcze zabawniej, nosił paskudne krawaty w prążki.
Moje życie dobiegło końca.
Zrezygnowana, opadłam na poduszki.
-Nie wyjdę za niego! Nie ma mowy!
Dziewczyna schowała telefon i również kładąc się na plecach, poklepała mnie pocieszająco po udzie.
-Spokojnie. Z tego, co wiem ma dziewczynę. Może powinnaś po prostu z nim porozmawiać?
-Dziewczynę? - Docierają do mnie jej słowa, i aż muszę wstać. Zrywam się z łóżka na równe nogi.
-Cam! Ty masz rację! - Krzyknęłam, wyrzucając w górę ręce. - Powiem mu, co myślę o tym całym ślubie! Skoro ma dziewczynę, może sądzi, to samo, co ja?
Pokiwała głową, załapując do czego zmierzam.
-Może uda się wam obojgu przekonać rodziców, że ślub to zły pomysł?
-Tak!
Uśmiechnęła się.
-No cóż, warto spróbować. W innym wypadku, wyjdziesz za niego, a Gawin zostanie twoim kochankiem.
Posłałam jej błagalnie spojrzenie.
-No, co? Wątpię by ten cały Conall miał coś przeciwko... Koło szachowe? Serio? Na pewno jest prawiczkiem.
Przewróciłam oczami.
Akurat jego życie seksualne nie interesowało mnie, ani trochę.
-A co z jego dziewczyną? - Zapytałam.
Cam wzruszyła ramionami.
-Też gra w szachy i nosi dwa kucyki, jak pięciolatka.
Jęknęłam, a ona zadowolona klasnęła w dłonie.
-Miejmy nadzieję, że ją kocha, a ty nie jesteś w jego typie.
Pokiwałam głową.
-Tak, miejmy.
___________________
I co Kochani? Myślicie, że Lana będzie w typie Conall'a? ;))

CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomantizmZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...