Wracając kolejnego dnia do domu, postanowiłam zrobić porządek z rzeczami Gawina. Spakowałam je w pudełka i prosząc Conall'a, udaliśmy się razem do jego domu. Cam została z moją matką. Kiedy wychodziłam przeglądały jakieś katalogi o sukienkach.
-Mam z tobą wejść? - Zapytał chłopak, zatrzymując samochód po drugiej stronie ulicy.
Pokręciłam głową.
-Dam sobie radę. - Uśmiechnęłam się. - Nie chcę go zdenerwować.
-Jeśli nie wrócisz za dziesięć minut to i tak tam wejdę. - Oświadczył, spoglądając przed siebie.
Wydawał się opanowany, ale wyraźnie widziałam, jak niebezpiecznie pulsuje żyła na jego szyi.
-Czyżbyś był zazdrosny?
Obrócił głowę w moją stronę, a jego zielone oczy przeskanowały mnie od góry do dołu.
-Mówiłem już, że nie lubię się dzielić. - Jego głos był ostry, jak brzytwa. - Na samą myśl o tym, że musisz tam wejść i on może cię dotknąć, mam ochotę skręcić mu kark.
Szczerze mówiąc opadła mi szczęka. Wiedziałam jednak, że ja, identycznie reagowałabym na samą myśl o tym, że miałby przebywać sam na sam w jednym pokoju z Tatianą. Co mogę powiedzieć? Miłość rządziła się swoimi prawami i zazdrość była jej częścią. Nie wmówicie mi, ze nie. Może u jednych była mniejsza, ale była.
-Załatwię to tak szybko, jak się da. - Obiecałam i łapiąc za klamkę chciałam wysiąść, ale wtedy Conall złapał mój nadgarstek i ciągnąć mnie w dół, przygniótł policzkiem do skrzyni biegów.
-Co jest? - Jęknęłam, ale on ścisnął mnie mocniej i sam dosłownie położył się na mnie.
-Nie ruszaj się. - Usłyszałam jego głos i dosłownie zastygłam.
Obok przejechały jakieś samochodu, ale zaraz zatrzymały się z piskiem.
Conall uniósł w górę głowę, ale zaraz zabluźnił i znów położył się na mnie.
-Kto to? - Szepnęłam.
-Gawin.
-I dlatego się chowamy?
-Nie jest sam.
Serce waliło mi, jak szalone.
-Powinnam się martwić?
Zacisnął wargi, ale nic nie powiedział.
Nie umiałam powiedzieć ile czasu spędziliśmy ukrywając się w samochodzie, ale w końcu Conall się wyprostował i nie oglądając się za siebie, ruszył ulicą.
-Kto z nim był? - Zapytałam cicho widząc, jak zaciska pieści na kierownicy, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
Był tak wkurzony, że pędził już prawie setką.
-Conall, proszę cię zwolnij. Dokąd jedziemy? - Jęknęłam, kiedy minął moją ulicę, ale znów odpowiedziała mi cisza.
Złapałam za jego dłoń i poczułam, jak przechodzą go dreszcze. Następnie, jakbym wyrwała go z jakiegoś snu, pokręcił głową i wcisnął hamulec zjeżdżają w bok. Jakiś czas później zatrzymał się między drzewami i bez słowa, zaciągnął mnie sobie na kolana.
Nie protestowałam.
Złapałam go za policzki i uniosłam głowę tak, by na mnie spojrzał.
-Wszystko w porządku?
Jego wzrok był zamglony złością, ale tak poza tym wyglądał w porządku.
-Proszę. - Pocałowałam go w usta, ale zanim pogłębił pocałunek, odsunęłam się. - Powiedz mi co się stało. Chcę ci jakoś pomóc.
-Pomagasz mi będąc tu. - Wychrypiał cicho.
-Mam wrażenie, że to za mało.
Posłał mi krzywy uśmiech.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczny.
Moje serce zgubiło rytm i znów zatraciłam się w jego oczach.
-Wiesz... - Odgarnął mi z policzków włosy. - Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, pomyślałem sobie, że jesteś aniołem. Przecież nie mogłaś być prawdziwa.
Zarumieniłam się.
-Naprawdę? Jakoś tego nie zauważyłam. - Mruknęłam z po wątpieniem.
Uśmiechnął się.
-Potrafię dobrze ukrywać swoje uczucia. - Powiedział miękko, kładąc dłonie na mojej talii. - Tego uczyli mnie od dziecka.
Zamrugałam.
-Więc musisz być dobrym kłamcą.
-Jestem. - Przyznał. - Kłamałem, że chcę się bawić, bo wystraszyłem się tego, jakie zrobiłaś na mnie wrażenie.
Zadrżałam.
-Więc... - Zawahałam się. - Nie chcesz się bawić?
-Chcę. - Powiedział, burząc moje nadzieje.
-Moje uczucie wszystko skomplikowało. - Spróbowałam się odsunąć. - Przepraszam.
Złapał mnie za ramiona i delikatnie mną potrząsnął.
-Chcę bawić się tylko z tobą. - Rzucił. - Nie liczy się nic innego.
Zacisnęłam wargi.
-Conall ja nie bardzo rozumiem. - Przyznałam. - Co to znaczy?
Uśmiechnął się.
-Kocham cię.
Wsyrzymałam oddech, a potem poczułam, jak cały świat wiruje.
O-on. On to powiedział.
Próbowałam odgonić ciemność przed oczami, ale jakoś nie chciała odejść.
-Lano, oddychaj. - Jego szept był, jak płatki róż. Delikatnie muskał moje całe ciało, otulał je, a potem wdarł się do środka mnie. - Proszę, oddychaj.
Czułam na szyi oddech Conall'a. Czułam muśnięcia jego palców na policzku i miałam wrażenie, że zaraz odlecę.
Powiedział, że mnie kocha.
Wciągnęłam głośno powietrze, a mroczki ustąpiły.
Przed oczami miałam twarz chłopaka, którego kochałam całym sercem. Tak bardzo, że, aż mnie to przerażało.
Nasze twarze dzieliły milimetry.
-Możesz to powtórzyć? - Szepnęłam, ale za cholerę nie mogłam rozpoznać własnego głosu.
-Kocham cię. - Uśmiechnął się, a potem mnie pocałował.
***
Kiedy odwiózł mnie do domu, miałam wrażenie, że pęknie mi ze szczęścia serce. Dosłownie bolała mnie cała klatka piersiowa. Byłam, jak pijana. Upojona szczęściem na umór.
-Lano? - Cam wyszła na przedpokój. - To ty? Cholera! - Pisnęła, podbiegając do mnie. - Dobrze się czujesz? Co się stało?
Spojrzałam na nią, uśmiechając się szeroko.
-Miałaś rację. - Wyszeptałam, dotykając jeszcze obrzmiałych po pocałunku warg.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i popatrzyła na mnie, jakby niczego nie rozumiała.
-Na pewno miałam. - Przyznała w końcu, biorąc mnie pod ramię. - Jesteś pijana?
Zaśmiałam się.
-Szczęściem!
-Co? - Skrzywiła się. - Chodź, bo jak matka zobaczy cię w tym stanie...
Wyrwałam jej rękę.
-Nic nie rozumiesz! - Zawołałam. - Nie jestem pijana! Cam! - Wyrzuciłam w górę ręce. - On mnie kocha! Słyszysz? Kocha mnie!
Rzuciła mi zachwycone spojrzenie.
-Powiedział ci to?!
-Tak! - Krzyknęłam, aż mama wyleciała na przedpokój, ale nic sobie z tego nie robiłyśmy. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i obie skakałyśmy do góry ze szczęścia!
-Wiedziałam! Wiedziałam!
-Co się dzieję? - Zapytała moja rodzicielka.
-On mnie kocha mamo! - Powiedziałam czując, jak smutek i strach oplatające moje serce w końcu opadają.
***
CONALL ;
Dotarłem do domu, ale nawet nie nie zadałem sobie trudu wjechać do środka. Zostawiłem samochód przed bramą i wpisując kod, wszedłem do środka.
-Conall? - Gdzieś z boku dobiegł mnie głos siostry, ale nie miałem teraz na to czasu.
Pobiegłem do domu, prosto do gabinetu ojca, a kiedy go nie znalazłem, wpadłem do salonu znaleźć mamę.
Siedziała na sofie, przeglądając jakiś katalog, ale kiedy podniosła na mnie głowę w jej oczach pojawił się niepokój.
-Gdzie jest ojciec? - Zapytałem.
-Co się stało? - Wstała, próbując do mnie podejść, ale byłem zbyt wkurzony, żeby jej na to pozwolić. - Conall?
-Gdzie on jest? - Wysyczałem, odsuwając się w tył.
Kobieta zasłoniła usta dłonią.
-Chodzi o Vincenta?
Zacisnąłem wargi.
-Mamo, pytam po raz ostatni, gdzie jest tato?
Patrzyła na mnie, jakby chciała ocenić czy nie popełnię jakiegoś głupstwa. Nie wiem, co zobaczyła w moich oczach, ale westchnęłam cicho, poddając się.
-W ogrodzie. - Jej szept ledwo do mnie dotarł, ale dotarł.
Odwróciłem się błyskawicznie na pięcie i ruszyłem do tylnych drzwi. Słyszałem, że idzie za mną. Nie chciałem jej ranić, ale byłem zbyt wkurzony, żeby się zatrzymać.
Wypadłem na zewnątrz, dostrzegając babcie, ale nawet jej widok nie pozwolił mi się powstrzymać.
Rozejrzałem się, a kiedy w końcu mój wzrok trafił na jego osobę, nie czekałem nawet chwili. Podszedłem do mężczyzny i kładąc mu dłoń na ramieniu, szarpnąłem go w tył.
Obrócił się, a ja zaślepiony furią uderzyłem go zaciśniętą pięścią w twarz.
Oczywiście nie miał zamiaru puścić mi tego płazem. Chciał mi oddać, ale matka i babka wkroczyły do akcji, zasłaniając mu drogę.
Poczułem, jak moja siostra obejmuje mnie w pasie i stara się odciągnąć w tył. Co ona tak w ogóle robiła w domu?
-Puść mnie! - Warknąłem na nią, ale nie chcąc jej zranić, odrobinę się uspokoiłem.
Ojciec patrzył na mnie wściekły.
-Odbiło ci?!
-Mi!? - Zawołałem, piorunując go wzrokiem. - Mi!?
-Conall. - Siostra starała się mnie uspokoić. - Chodź, ochłoń.
Ale do mnie nie docierały żadne słowa.
-Jak mogłeś mu pomoc!? - Wydarłem się. - Jak mogłeś pomóc wyjść z więzienia temu pieprzonemu kryminaliście!?
____________
Hahah miałam powoli kończyć książkę, bo już tyle rozdziałów jest, ale.... Co moge powiedzieć? Rozkręciłam się! ❤❤
Tak, tak! Conall w końcu to powiedział!
Pytanie tylko kim jest Vincent?
CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomansaZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...