No dobra! Chcieliście dziś jeszcze jeden! Niech będzie! Łapcie ;*.
Miłego czytania 💜.
_______________
Budzik zadzwonił zdecydowanie za wcześnie, ale nie leżałam w łóżku nawet sekundy.
Zerwałam się na równe nogi.
Dochodziła siódma.
Zabrałam z fotela szlafrok i pędem pognałam wziąć kąpiel.
Wymyłam się starannie różanym mydłem, ogoliłam nogi i pachy, nawet użyłam odżywki do włosów.
Starałam się nie spieszyć, ale co rusz, musiałam upominać samą siebie o wolniejsze ruchy. Miałam wystarczająco dużo czasu.
Parę minut po ósmej stanęłam przed lustrem w pełni umalowana. Przyjrzałam się dziewczynie przede mną. Jej oczy błyszczały z podekscytowania, ale wyraźnie widziałam na jej twarzy stres.
Spróbowałam się uśmiechnąć.
Będzie dobrze.
Jeszcze nigdy w życiu nie zrobiłam sobie tak starownego makijażu.
Zabrał torbę i zerkając ostatni raz na mój ukochany pokój, zbiegłam na dół.
Cam musiała zrobić mi jeszcze włosy i pomóc założyć suknię, a przecież czekała nas droga do... Właściwie sama nie wiedziałam dokąd, ale Derek zapewniał mnie, że zdążymy.
Wpadłam do jadalni.
Powinnam zjeść z rodzicami śniadanie, ale nie miałam na to, ani czasu, ani chęci. Mój żołądek był jedną wielką kulą stresu.
-Lano? - Mama uniosła brwi, zapewne zdziwiona moim makijażem. Ojciec siedział obok niej, więc musieli się pogodzić.
-Przepraszam was, ale nie zjem dziś z wami. - Rzuciłam, zakładając buty. - Jestem umówiona z Cam.
-Czy coś się stało?
-Muszę jej pomóc z rozpakowaniem się. - Skłamałam. - Nie chcę, żeby sama dźwigała.
-A jej chłopak? - Zapytał ojciec, zaskakując mnie.
Spojrzałam na mamę, a ta tylko się uśmiechnęła.
-Nie będzie go. - Mruknęłam i dopiero teraz dotarło do mnie, że nie zobaczę ich przez najbliższe dwa miesiące.
Czując bolesny ścisk w sercu, podbiegłam najpierw do mamy, a potem do taty i całując ich, żegnałam się na swój własny sposób. Kto wie, co zastaniemy po powrocie? Może ojciec wyrzuci mnie z domu?
-Kocham was bardzo. - Szepnęłam i nie czekając na ich odpowiedź, ruszyłam do wyjścia.
Goniec miał przynieść zaproszenia do domu dokładnie o jedenastej.
Wybiegłam przed furtkę i bez oglądania się, wskoczyłam do samochodu Dereka.
-Cześć, jak się czujesz? - Zapytał od razu ruszając.
Cholera, nie mogłam płakać. Zrujnowałabym makijaż.
-Jestem szczęśliwa, ale będzie mi was brakować.
-To tylko dwa miesiące.
Spojrzałam na niego.
-Ale wszystko się zmienia, prawda?
Uśmiechnął się.
-Wszystko, tylko nie ja.
Szturchnęłam go w ramię.
-Ktoś w końcu musi przypominać nam kim jesteśmy.
-To akurat prawda. - Powiedział, puszczając mi oczko i skręcając w kolejną ulicę.
Wysiadając na tyłach domu Shawna, miałam miękkie nogi.
Byłam cholernie zestresowana, a Cam oczywiście, jak to Cam, była moim całkowitym przeciwieństwem. Wybiegła ze środka i niemal w podskokach rzuciła się w moje ramiona.
-Jak się cieszę, że już jesteś!
-Trochę mam wyrzutu sumienia. - Przyznałam, dając zaciągnąć się jej do salonu. - Że nie będziecie mogli zabawić się na weselu.
Shawn oparł się o framugę, a moja przyjaciółka podsunęła mi pufę i zabrała się za robienie fryzury.
-Kto powiedział, że nie będziemy się bawić? - Derek stanął w przejściu.
Spojrzałam w lustrze na uśmiechnięta twarz Cam.
-Co wy kombinujecie?
-Wynajęliśmy sobie salę. - Wyjaśniła uradowana. - To znaczy twój narzeczony nam wynajął.
Zamrugałam.
-Mówisz poważnie?
-Tak.
Moje serce zgubiło rytm.
Conall zawsze myślał o wszystkim. Ja nie wpadłabym nawet na taki pomysł.
-Myślicie, że to dzieję się naprawdę? - Zapytałam przyjaciół. - Czy po prostu to tylko sen i zaraz obudzę się koło chrapiącej Cam, w koszulce Shawna, z przyciśniętymi do twarzy śmierdzącymi skarpetami Dereka?
Zaczęli się śmiać.
-Zapewniam cię, że to nie sen. - Rzuciła w końcu dziewczyna.
-A jeśli sen, to wszyscy śnimy o tym samym. - Zauważył Derek.
Shawn spojrzał na zegarek.
-Zostawimy was. Macie godzinę.
-Tak jest! - Zgodziła się dziewczyna, a chłopcy wyszli, zamykając za sobą drzwi.
Westchnęłam.
-Czemu nie chcą mi powiedzieć, który wybrali kościół?
Myślicie, że uzyskałam odpowiedź? Nie, nie i jeszcze raz nie. Ciemnowłosa nabrała wody w usta. Współpracowała z nimi zostawiając mnie samą na pustym boisku.
Nie pozostawało mi nic innego, jak czekać.
***
Za dwadzieścia dziesiąta Cam otworzyła drzwi i razem wyszłyśmy na zewnątrz. Ja, w mojej bajkowej, wymarzonej sukni ślubnej, a ona w długiej, błękitnej, eleganckiej i dopasowanej, póki jeszcze mogła takie nosić.
Derek i Shawn gapili się na nas dobre kilka minut, zanim obaj zabrali się za otwieranie drzwi. Mili na sobie garnitury z czerwonymi muszkami.
Chciało mi się śmiać.
Ich miny były przekomiczne.
Cam pomogła mi wsiąść, tak bym niczego nie pogniotła i w końcu mogliśmy ruszyć.
-Cholera. - Zaczął Derek. - Teraz to i ja chciałbym się z tobą ożenić. Jesteś pewna, że go kochasz?
Shawn zdzielił przyjaciela po głowie.
Przewróciłam oczami.
-Kto by pomyślał, że będę jechała do ślubu jednym samochodem z całą waszą trójką.
Ciemnowłosa klasnęła w dłonie.
-Przecież to idealny scenariusz.
Uśmiechnęłam się.
Miała rację.
Nie mogło być lepiej.
***
Jakiś czas później wyjrzałam przez okno i omal nie stanęło mi serce.
-Derek. - Pisnęłam. - Jedziemy w stronę domu Conall'a.
Chłopak się nie odezwał.
Co oni do cholery kombinowali?
Stresowałam się coraz bardziej, ale kiedy mój przyjaciel skręcił w podjazd domu, mojego narzeczonego to już nie był zwykły stres. Byłam przerażona.
-Co my wyprawiamy? - Zapytałam ich, ale nic sobie nie robili z mojego przerażenia.
Boże.
To musiał być sen.
Nie przyjechalibyśmy tu, prawda?
Chłopaki wysiedli, a zaraz w ich ślady poszła Cam.
Złapałam za klamkę, ale dziewczyna mnie zatrzymała.
-Poczekaj chwilę Lano. - Rzuciła, uśmiechając się.
-Na co? - Zapytałam i oczywiście nie uzyskałam odpowiedzi.
To musiał być sen.
Może po tym, jak rodzice zabronili nam się pobrać kompletnie ześwirowałam i teraz leżałam, gdzieś w pokoju bez klamek? Zapewne przywiązana pasami marzyłam o tym, aby utrzeć mamie i tacie nosa.
Rozejrzałam się.
Co prawda nigdzie nie widziałam samochodu Philipa, ale to nie znaczyło, że nie ma go w domu.
Miałam ochotę przeskoczyć na przód. Odpalić silnik i zwiać, gdzie pieprz rośnie.
Moi przyjaciele kierowali się w stronę ogrodu.
Widząc idącą im na spotkanie babcie Conall'a, uspokoiłam się odrobinę.
Cam wskazała na samochód i ruszyli dalej. Staruszka udała się w moją stronę. Kiedy była już blisko, nie wytrzymałam. Złapałam za klamkę i wysiadłam.
-Ślicznie wyglądasz. - Pochwaliła kobieta, łapiąc moje dłonie.
-Dziękuję. - Zamrugałam. - Czemu tu przyjechaliśmy?
-Nie martw się. Nie ma Philipa. - Uśmiechnęła się, a potem spojrzała, gdzieś za mnie. - Resztę wytłumaczy ci mój wnuczek.
Obróciłam się.
I mogłabym przysiąc, że moje serce zatrzymało się na jedną, krótką chwilę.
Conall schodził po schodach domu, ubrany w elegancki garnitur i krawat.
Był moim lekarstwem na cały stres. Poczułam taką ulgę, że zakręciło mi się w głowie.
-Pójdę do ogrodu. - Szepnęła jego babcia i zostawiła nas samych.
Ruszyłam w stronę chłopaka.
Uśmiechał się od ucha do ucha, całkowicie wyluzowany, zupełnie, jakbyśmy nie stali teraz na posesji jego domu, chcąc zrobić coś, co rozwścieczy jego ojca.
Nic nie obchodziło mnie, że pogniotę nasze ubrania. Po prostu rzuciłam się w jego ramiona, a on przytulił mnie mocno do siebie.
Poczułam znajomy zapach piżma, bergamotki i lawendy. Tak właśnie pachniała miłość. Pachniała Conall'em.
-Nawet nie wiesz, jak się przeraziłam, kiedy tu przyjechaliśmy! - Pożaliłam się, by chwilę później usłyszeć jego przyjemny śmiech.
-Przepraszam, chciałem zrobić ci niespodziankę.
Odsunęłam się od niego odrobinę.
-Dlaczego tutaj?
Spojrzał mi prosto w oczy.
-Byłaś tak bardzo zachwycona ogrodem, a poza tym chciałem spełnić przed naszym wyjazdem daną ci obietnicę.
-Chyba nie bardzo rozumiem. - Przyznałam.
Uśmiechnął się.
-Przecież obiecałem ci, że zobaczysz ogród i fontannę za dnia.
Zakryłam dłonią usta, przypominając sobie, jak pierwszego dnia w jego domu, przyprowadził mnie pod fontannę.
-Ale to było tak dawno! I jeszcze wtedy planowaliśmy ucieczkę.
Przysunął swoją twarz do mojej.
-To nie ma znaczenia. - Potarł nosem, a mój nos. - Obietnica to obietnica.
Przymknęłam powieki czując, jak szczęście rozsadza mi pierś.
-Kocham cię. - W oczach stanęły mi łzy. - Czasem myślę, że jesteś tylko snem, ale naprawdę cię kocham.
Odsunął się ode mnie i podając mi dłoń posłał mi pełne zachwytu spojrzenie.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję. - Ujęłam jego rękę i bez najmniejszych wątpliwości, ruszyliśmy w stronę ogrodu.
Nie chcieliśmy tylko zrobić na złość naszym ojcom. Chcieliśmy po prostu spędzić ze sobą resztę życia. I Bóg mi świadkiem, oboje pragnęliśmy tego najbardziej na świecie. Robiliśmy to dla siebie.
________
No dobra. Nie denerwujcie się. Ceremonię też opisze 💜 haha buziaki!
CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomantikZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...