Rozdział 41

5.5K 373 70
                                    

Chłopak owinął mnie ręcznikiem, a potem pomógł mi założyć piżamę. Co chwila dotykał mojego ciała, jakby od tego zależało całe jego życie. Jakby dzięki mnie mógł oddychać.
Zeszłam na dół do mamy, zostawiając go w pokoju, ale kobieta chciała tylko wypytać mnie, o szczegóły związane z włamaniem. Czy rozpoznałam kogoś głos, albo, jak wysoki był napastnik. Niestety nie mogłam im zbyt wiele pomóc. Podejrzewałam, że oni będąc na dole mogli powiedzieć więcej.
Zeszło mi może dziesięć minut.
Kiedy wróciłam na górę Conall, leżał w moim łóżku, przeglądając telefon.
-Zostałeś. - Powiedziałam zdziwiona, kładąc się obok niego.
Zerknął na mnie.
-Jasne, że zostałem. Nie przyszedłem tutaj tylko po to, aby się z tobą kochać.
-Więc po co?
Usiadł, odrzucając kołdrę w bok.
-Przyszedłem tutaj, bo chciałem spędzić z tobą czas. - Złapał mój nadgarstek. - Bo jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu widziałem, a tak poza tym kocham twoje piersi.
Uśmiechnęłam się.
-Chyba nie mam wyjścia. - Pochyliłam się w jego stronę. - Skoro kochasz moje piersi, muszę pozwolić ci zostać.
-Zdecydowanie. - Przyciągnął mnie do siebie.
Noc minęła szybko.
Chciałabym powiedzieć, że się wyspałam, ale byłoby to kłamstwem. Nie zmrużyłam oka nawet na chwilę. Większą część nocy rozmawialiśmy. O naszych przyjaźniach, planach na życie, o tym co lubimy, gdzie chcielibyśmy jechać, ale był też czas, że po prostu nie mogliśmy się od siebie oderwać. Nie rozumiałam tego. To znaczy tak, kochałam go, ale nigdy jeszcze nie czułam czegoś tak intensywnie. Jakby Conall stał się centrum mojego całego świata. Zajmował każdą moją myśl.
Jak mogłam być tak głupia i się w nim zakochać?
Co zrobię, kiedy odejdzie?
Co się ze mną wtedy stanie?
Na samą myśl o tym, że go nie będzie miałam ochotę płakać i wrzeszczeć. Wrzeszczeć i płakać i tak wkoło, aż do końca świata, aż do śmierci.
Jednak byłam mu to winna, za całą pomoc, za każdą pełną ciepła chwilę, jaką od niego dostałam.
Musiałam iść z nim do ołtarza i uciec tak, jak planowaliśmy.
***
Conall wyszedł oknem jeszcze, zanim zrobiło się widno. Pocałował mnie w czoło i obiecał, że zobaczymy się za parę godzin. Nie bardzo wiedziałam, jak skoro oboje mieliśmy szkołę, ale zapewniłam go, że będę czekać.
Zjadłam śniadanie w towarzystwie rodziców.
Było zupełnie inaczej, niż zwykle. W końcu zaczęli ze sobą rozmawiać, a ich dyskusje nie miały końca.
Czekając na tatę w samochodzie widziałam, jak matka całuje go w usta, chyba po raz pierwszy od dwóch lat, a on położył jej dłoń na pośladkach.
Odwróciłam wzrok.
Czy musieli robić to właśnie teraz?
Nie mogli iść do sypialni?
Nie rozumiałam dlaczego to włamanie odmieniło ich życie seksualne i z pewnością nie chciałam wiedzieć.
Uwierzcie mi.
Jeszcze nigdy w życiu nie cieszyłam się tak bardzo, kiedy w końcu dojechaliśmy do szkoły.
Pomachałam ojcu i z ulgą, ruszyłam w stronę siedzącej na ławkach Cam.
-Cześć. - Przywitałam się, a ta posłała mi szeroki uśmiech.
Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę. Chciałam powiedzieć jej, co stało się między mną, a Conall'em, ale nie byłam pewna czy szkoła jest dobrym miejscem na tego typu informacje.
Ruszyłyśmy do budynku.
Dziewczyna szła obok mnie uśmiechając się, co chwilę.
W pewnym momencie nie wytrzymałam i zatrzymując ją stanęłam w miejscu.
-Czegoś chyba nie rozumiem. - Zaczęłam. - Z czego ty się dziś tak cieszysz?
Rozpromieniła się jeszcze bardziej.
-Shawn powiedział rodzicom! - Zawołała.
Zmarszczyłam brwi.
Ostatnio była tym bardzo przejęta.
-Rozumiem, że wszystko poszło dobrze?
Pokiwała głową.
-Jego mama powiedziała, coś w stylu, że zawsze wiedziała, że będziemy razem i podobno ojciec Shawna chce, abyśmy wzięli ślub.
Zamrugałam.
Chociaż ślub był w tej sytuacji logiczny, takie mieliśmy czas, że jeśli dziecko to i ślub, to ekscytacja mojej przyjaciółki przechodziła wszystkie moje oczekiwania.
-Cam przecież ty nie chciałaś nigdy ślubu? - Zaczęłam ostrożnie.
Przyłożyła siebie dłoń do wciąż płaskiego brzucha.
-Wiem, ale czuję, że ono na to zasługuje. Na pełną rodzinę.
Miała rację.
W moich oczach stanęły łzy.
Była taka dojrzała.
Taka mądra.
Zazdrościłam jej tego.
-Lano? - Zdziwiona moim stanem, poprowadziła mnie do ławki. - Co jest?
Pokręciłam głową.
-Powiedz mi! - Rozkazała. - To przez tego gnoja, Gawina? Powinniśmy zgłosić jego udział we włamaniu na policję.
-Nie, to nie on. - Wymamrotałam, próbując nie płakać. - To nie ważne, przejdzie mi.
Skrzyżowała ręce na piersi.
-Hej! Masz mi w tej chwili powiedzieć, o co chodzi! - Zażądała, gromiąc mnie wzrokiem. - Wiesz, że nie powinnam się denerwować!
Spojrzałam na nią.
-Teraz będziesz przez dziewięć miesięcy używać tego jako szantażu, prawda?
Wzruszyła ramionami.
-Jeśli będzie działać! No dalej, wyrzuć to z siebie!
Rozejrzałam się dookoła.
Na placu robiło się pusto.
Westchnęłam, a potem zamknęłam oczy i powiedziałam jej to, co chciała wiedzieć.
-Zrobiliśmy to.
Zapadła cisza.
Dosłownie trwała dwie sekundy, a potem moja przyjaciółka rzuciła się na moją szyję z głośnym piaskiem.
-Lano! - Krzyknęła, kiedy otworzyłam oczy. - Gratuluję! W końcu! - Z jej ust wypływał potok słów. - Wiedziałam, że do tego dojdzie, nie żebym o tym marzyła, ale wy naprawdę do siebie pasujecie. - Uśmiechnęła się szeroko. - Dosłownie dało się między wami wyczuć to napięcie! Tę potrzebę! Och na litość, jak było? Kiedy to się stało? I czemu u licha płaczesz?
Zamrugałam, wycierając łzę z policzka. Cam umiała sprawić, że człowiek śmiał się nawet, kiedy było mu smutno.
-Zachowujesz się, jak moja matka. - Wypomniałam.
-Ćwiczę matkowanie na tobie. - Zażartowała. - Muszę się jakoś wprawić, prawda?
Wydęłam wargi.
-Nie możesz robić tego na swoim przyszłym mężu?
Pokręciła głową.
-On się nie nadaje na królika doświadczalnego, a teraz przestań zmieniać temat!
Wzniosłam oczy ku niebu.
-Jezu, ale z ciebie tyran!
Złagodniała.
-Po prostu się martwię. - Wyjaśniła, ale zaraz się uśmiechnęła. - No i za moment zabije mnie moja własna ciekawość. - Wskazała na brzuch. - Chyba nie chcesz mieć nas na sumieniu?
-No dobrze, już dobrze! - Poddałam się. W końcu chciałam to z siebie wyrzucić. - To było po tym, jak na boisku zerwałam z Gawinem.
Dziewczyna wyrzuciła w górę ręce.
-O tak! - Zawołał, zwracając na nas uwagę innych.
Ściszyłam głos.
-Było cudownie. Nigdy w życiu nie czułam się tak dobrze. Zupełnie inaczej, niż z Gawinem.
Przewróciła oczami.
-Gawin cię po prostu wyruchał. - Stwierdziła.
Nie mogłam zaprzeczyć.
-Cam, powiedziałam mu, że go kocham, ale on... - Urwałam, zakrywając twarz dłońmi.
W jej oczach zalśniło współczucie.
-Ale chyba nie odprawił cię po wszystkim z kwitkiem, co?
Pokręciłam głową.
-Nie, jasne, że nie. Przytulał mnie i powiedział, że nigdy nie odejdzie, ale to nie to samo, prawda?
Skrzywiła się.
Wiedziałam, że chciała udzielić mi innej odpowiedzi, ale na moje pytanie była tylko jedna.
-Tak, to nie jest to samo.
Wzięłam głęboki wdech.
-Jestem taka głupia, wiesz? - Uśmiechnęłam się smutno. - Przyszedł do mnie w nocy, prawie nakryła nas moja matka, ale znów pozwoliłam mu w siebie wejść. Nie potrafiłam inaczej. Może to jakaś karma?
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Karma? Niby za co!?
-Za Gawina. Może nie powinnam wchodzić nigdy w układ z Conall'em.
Wkurzyłam ją.
-Chyba sobie żartujesz! Ta gnida nie zasługuje na twoje współczucie, a już tym bardziej na zadręczanie się! - Złapała moje policzki. - Lano, Conall to nie jest jakiś tam pierwszy lepszy dupek, który pójdzie z tobą do łóżka, a potem cię zostawi. Może i znamy go krótko, ale na Boga! To jest Conall!
-Tak. To imię wiele wyjaśnia. - Rzuciłam z sarkazmem.
Wzięła głęboki wdech.
-Doprowadzacie mnie do szału, oboje! - Oświadczyła wstając. - Ale powiem ci jedno. Nie rozumiem czemu ci tego nie powiedział, ale on cię kocha! I niech mnie piorun strzeli, jeśli się mylę!
Wstałam.
-Uważaj czego sobie życzysz.
-Nie muszę. - Pochyliła się w moją stronę, dźgając mnie palcem.
Westchnęłam.
-Powinniśmy iść na zajęcia.
Złapała mnie za rękę.
-Jeszcze jedno, Lano. - Jej wzrok był pełen determinacji. - Co ze ślubem?
-Jak to, co? - Zbiła mnie z tropu. - Uciekniemy.
Tym razem patrzyła na mnie, jak na wariatkę.
-Chcesz uciec?
Skinęłam głową.
-Taka była umowa.
-Nie pytam, jaka była umowa.
Spojrzałam prosto w jej oczy.
-Nie jest ważne, co ja chcę. Kocham go i nie mam zamiaru utrudniać mu życia.
Zacisnęła szczęki.
-Dobrze.
-Dobrze?
-Tak. - Warknęła i ruszyła w stronę szkoły.
-Ale... - Udałam się za nią. Miałam złe przeczucia, zbyt szybko odpuściła.
Jeśli ktoś obserwuje moje relacje z Cam, dobrze wie, że znamy się dosłownie na wylot. I kiedy mówię, że zdecydowanie darowała sobie za szybko, to wszyscy możemy spodziewać się w nie dalekiej przyszłości jej ataku. Pytanie tylko kto będzie celem?
______________
Wróciłam ❤
Byłam na wyjeździe i dlatego tak długo nie było rozdziału. Ktoś tęsknił? Bo ja baaaaardzo!
Obudziłam się dzisiaj z taką radością, że mogę w końcu napisać rozdział! Że mam na to czas, że niemal od razu po otworzeniu oczu, złapałam za telefon i zaczęłam pisać.
Teraz lecę na śniadanko ❤.
Miłego dnia! 💕😘😘

Aż Do Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz