Rozdział 24

5.4K 359 46
                                    

Kochani łapcie dziś jeszcze jeden ;*. Tak na osłodę przed poniedziałkiem!
____________________
Resztę niedzieli snułam się po pokoju całkowicie przybita. Nie dość, że sypał się mój związek - czułam, że jest naprawdę między nami źle, to jeszcze matka dokładała swoje fochy, a ojciec nadskakiwał mi, jak jeszcze nigdy w życiu myśląc, że mój zły nastrój jest wywołany zachowaniem matki. I owszem, tak też było, ale nie do końca. Po prostu tego wszystkiego było za wiele. Nie wiedziałam już, co w moim życiu jest prawdziwe, a namiastka szczęścia jaką dawał mi Gawin po prostu rozpłynęła się w powietrzu, niczym pęknięta bańka mydlana.
Wiedziałam, że to wszystko nie było łatwe, a cała ta sytuacja z Conall'em mogła pchnąć go do robienia głupich rzeczy. Wiedziałam to, ale czego on ode mnie oczekiwał? Nie myślał chyba, że pogłaskam go po głowie i powiem; "idź się bawić, sytuacja jest ciężka, więc zasłużyłeś".
Poza tym, ciągle miałam wrażenie, że tylko ja walczę o ten związek. Dlaczego tylko ja miałam się starać? Co rusz wyciągać go z tego gówna? Czy to nie miało działać w obie strony? Czy nie mieliśmy wspierać się nawzajem? Też chciałam poczuć, że mu na mnie zależy. I tym razem miałam naprawdę ochotę odpuścić i zostawić to wszystko w jego rękach. Bałam się tylko, że jeśli tak się stanie, to nic po nas nie zostanie, że on tego nie uratuje.
Chciałam z nim być. Naprawdę chciałam, ale tym razem to on musiał się postarać. Wiedział, co robi idąc tam. Chodził do psychologa, przeszedł terapię. Może pół roku leczenia, to nie dużo, ale on naprawdę świetnie sobie radził. Od trzech miesięcy nie zagrał nawet raz, więc moim zdaniem idąc tam podjął świadomą decyzję.
Siedziałam zamknięta w pokoju, odwiedzana tylko od czasu do czasu przez tatę i miałam wrażenie, że zaraz oszaleję. Na szczęście, zanim zwariowałam pod wieczór zajrzała do mnie Cam. I żebyście widzieli moje zdziwienie, kiedy powiedziała, że zadzwonił po nią mój ojciec! Chyba powinnam mu trochę odpuścić. Widać było, że naprawdę się starał poprawić nasze relacje.
-Hej piękna. - Rzuciła dziewczyna, obejmując mnie ramionami. - Co się dzieje?
Wzięłam głęboki wdech.
-Gawin. - Bąknęłam. - To nie był jego pierwszy raz na automatach. - Pożaliłam się.
Zamrugała.
-Rozmawiałaś z nim? Przyznał się?
-Tak. - Powiedziałam i zamknęłam oczy, walcząc z cisnącymi się do nich łzami.
-Pieprzony gnojek! - Zawołała, tuląc mnie do siebie, jak małe dziecko. - Mam napuścić na niego Shawna i Dereka?
Pokręciłam głową.
-To niczego nie zmieni. Wiesz, psycholog powiedziała mi kiedyś, że zareagowałam w porę, bo Gawin nie był jeszcze, tak bardzo w to wciągnięty i jeśli bardzo będzie chciał, to wyjdzie z tego.
Rozumiała do czego zmierzałam.
-Myślałaś, że wasz związek będzie dla niego dobrą motywacją?
-Tak i widocznie się pomyliłam.
Westchnęła.
-Kochanie nie możesz się, aż tak zamykać. Masz jeszcze mnie. Nie jesteś sama. - Jej głos był cichy, ale stanowczy. - Chłopaki też cię kochają, przecież wiesz. Stanęliby za tobą murem.
-Jesteś pewna? Co pomyślą sobie, jeśli dowiedzą się, że jestem z Gawinem? Tyle razy mnie bronili przed wrednymi komentarzami, mówiąc innym, że z nim nie jestem.
-Lano, oni się z tobą przyjaźnią. Myślisz, że naprawdę nie wiedzą, co jest grane?
Spojrzałam na nią całkowicie zaskoczona.
-Co?
Pokiwała głową.
-Domyślili się, jakiś czas temu, zanim jeszcze poznałaś Conall'a.
-Ale przecież... - Urwałam czując, jak ściska mi się serce.
-Bronili cię, bo nie chcieli, żeby te przykre uwagi do ciebie dotarły. Robili wszystko, póki mogli, aby zadbać o ciebie. Kochają cię tak samo mocno, jak ja.
Zakryłam usta dłonią i poczułam, jak z moich oczu zaczynają płynąć łzy.
Byłam taka ślepa. Byłam taka głupia!
-No już cicho. - Pogłaskała mnie po policzku. - Coś wymyślimy, razem.
***
Cam wyszła parę minut przed jedenastą. Nie chciała wystawiać na próbę cierpliwości mojej matki. Już i tak miałam z nią na pieńku. Po jej wyjściu leżałam długi czas na łóżku i chociaż próbowałam zasnąć, nic z tego. Przekręcałam się z boku na bok, a moja głowa pełna była myśli o przyjaciołach. Nie byłam sama. Jak mogłam kiedykolwiek tak pomyśleć? Miałam przyjaciół! Prawdziwych przyjaciół i byłam pewna, że nawet, jeśli to wszystko się zawali, to oni zawsze przy mnie będą. Z tą myślą czułam się o wiele silniejsza. Czułam się o wiele lepiej, niż do tej pory.
Parę minut przed pierwszą nad ranem usłyszałam, jak wibruje moja komórka, sygnalizując nadejście sms'a. Zmarszczyłam brwi i sięgnęłam po nią, zachodząc w głowę, kto też pisze do mnie o tak późnej porze.
Moje serce przyspieszyło, kiedy tylko zauważyłam na wyświetlaczu imię.
"Śpisz?" - Conall napisał tylko tyle, ale spowodował, że rozbudziłam się jeszcze bardziej.
"Nie." - Odpisałam zaciekawiona, a chwilę później chłopak zadzwonił.
-Hej... - Mruknęłam cicho.
-Cześć. - Przywitał się równie cicho. - Dzwonię z pewną propozycją.
-Poważnie? - Zachichotałam. - O pierwszej w nocy?
-Myślę, że nocne rozmowy mają w sobie coś pociągającego, ale spokojnie to nie będzie nic matrymonialnego! - Rzucił. - Nie tym razem.
Serce tłukło mi się w piersi, niczym uwięziony w klatce ptak. Conall miał rację. Też to czułam. Nocą było zupełnie inaczej. Miałam na ciele ciarki i chcąc, nie chcąc wyobraźnia prowadziła mnie prosto do jego sypialni. Wyobrażałam sobie, jak leży teraz w tym ogromnym łożu bez koszuli i rozmawia ze mną...
-To chyba powinnam się bać. - Powiedziałam, niby spokojnym tonem.
-Ranisz mnie.
Przewróciłam oczami i położyłam się na plecach, patrząc w sufit.
-No więc, o co chodzi?
-Chciałem zaprosić cię jutro do mnie, na grilla. - Powiedział, a zaraz dodał. - To nic wielkiego, tylko kilka osób.
Wzięłam głęboki wdech.
-Twoi rodzice też będą?
-Nie będzie ich.
Przygryzłam wargę.
-No zgódź się! - Zawołał, kiedy milczałam. - Napijemy się czegoś, zjemy. Pogramy w piłkę w basenie. Nie daj się prosić.
Westchnęłam.
-Ale ja kończę dopiero o szesnastej.
-Grill będzie rano.
-Więc odpada.
-Przyjdź. - Dziwna nuta w jego głosie sprawiła, że po moim ciele rozeszła się fala ciepła.
-Mówiłam ci, że... - Czy tylko mi się wydawało, czy mój głos naprawdę drżał?
-Pieprzyć szkołę! - Zawołał, a ja zamknęłam oczy. Chciałam, naprawdę chciałam w tym momencie rzucić wszystko w cholerę i się zgodzić, ale ja nigdy w życiu nie byłam na wagarach. Owszem zrywałam się czasami z ostatnich lekcji, ale żebym nie poszła do szkoły na cały dzień?
-Nie mogę.
-Cam twierdziła coś innego. - Rzucił wesoło wiedząc, że ma mnie w garści.
Przeklęta Cam!
-Conall, naprawdę doceniam, że chcesz poprawić mi humor, ale ja...
-Lano. - Wszedł mi w słowo. - Ja chcę się po prostu zabawić i wiem, że tobie też się to przyda.
-No nie wiem. - Mruknęłam. - Co może być zabawnego w udawaniu?
Zaśmiał się.
-Szczerze mówiąc wiele, ale jutro nie będziemy udawać.
Zamrugałam zbita z tropu.
-Co?
-Słyszałaś, zero udawania.
-Ale czy nie właśnie po to mnie zapraszasz? - Usiadłam.
-Nie. - Opowiedział. - Zapraszam cię, ponieważ wczoraj w nocy oboje stwierdziliśmy, że chcemy poznać się naprawdę. Pamiętasz?
Przełknęłam ślinę i uszczypnęłam się w ręke, aby trochę ochłonąć.
-Tak.
-I nadal tego chcesz, prawda? - W jego głosie dało słyszeć się nadzieję.
-Chcę. - Powiedziałam, a moje serce prawie rozsadziło mi ze szczęścia klatę piersiową.
-Więc mamy do tego dobrą okazję. - Rzucił, a ja się zaśmiałam.
-Mówisz poważnie?
-Z ręką na sercu!
Zawahałam się.
-A co z twoimi znajomymi?
-Wystarczy, że przyjdziesz i spędzimy razem czas. Nie będą o nic pytać.
Opadłam na poduszki, a do mojej głowy wpadł pewien pomysł.
-Pod jednym warunkiem.
-Co tylko zechcesz. - Powiedział od razu. Nawet się nie zawahał.
Zachichotałam.
-Odważnie. Jesteś pewien, że wiesz, co robisz?
-Wypróbuj mnie.
Zgryzłam wargę, mając ochotę rzucić coś głupiego w stylu "musisz przebrać się za różowego jednorożca", ale powstrzymałam się.
-Mogę zabrać ze sobą Shawna, Dereka i Cam?
Zaśmiał się.
-Cam już zaprosiłem, reszta leży w twoich rękach. Zaproś ich, jeśli masz chęć. Mi to odpowiada. Polubiłem ich.
Uśmiechnęłam się szeroko, czując się, jak najszczęśliwsza osoba na ziemi.
-Dziękuję! - Zawołalam.
-Czyli jesteśmy umówieni?
-Tak!
-To zmykaj już spać! - Warknął, ale w jego głosie słyszałam rozbawienie.
-Dobranoc. - Szepnęłam i rozłączając się, odłożyłam telefon na szafkę.
Tym razem zasnęłam w parę minut. Nocne rozmowy z Conall'em czyniły cuda. Sprawiały, że zasypiałam, jak dziecko.
Tej nocy również pojawił się w moich snach, a ja nie miałam nic przeciwko. Tym razem to Gawin musiał postarać się naprawić, to co między nami zepsuł. Ja postanowiłam korzystać z życia i poświęcić więcej czasu przyjaciołom. Przyjaciołom i Conall'owi. Dla Gawina zrobiłam już wszystko, co mogłam zrobić. Nawet, jeśli bym się z nim rozstała, to nie miałam zamiaru psuć naszego planu. Wiedziałam, że Conall nie chciał żadnego ślubu i zamierzałam mu w tym pomóc, co by się nie działo w moim życiu. W końcu zamierzaliśmy zostać przyjaciółmi, prawda? A przyjaciołom się pomaga.
________________
Przyjaciółmi - chyba nie muszę nic dodawać 😂 i czuję, że już wy jej to wyjaśnicie! Miłego ❤.
Nadchodzą zmiany Kochani! Tylko, co na to Gawin?
Co na to telniona blondyna?
I co ważniejsze czy Lana naprawdę będzie umiała olać Gawina?

Aż Do Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz