Rozdział 29

5.3K 384 73
                                    

Siedziałam na łóżku i wlepiałam wzrok w chodzącego po pokoju Conall'a. Był wściekły, ale nie na mnie. Miałam wrażenie, że w jednej chwili znienawidził Gawina. Nie chciałam tego, naprawdę tego nie chciałam. Próbowałam nawet załagodzić sytuację. Powiedzieć, jaki czasem umiał być dla mnie dobry, ale to niczego nie dało.
-Jak on mógł narazić cię na coś takiego? - Warknął to zaciskając, to rozluźniając dłonie.
-Conall...
-Ja wszystko rozumiem, ale coś takiego! - Krzyknął, aż podskoczyłam.
No dobra, chyba musiał się wykrzyczeć.
Siedziałam więc dalej i słuchałam, jak wyrzuca z siebie słowo za słowem, póki nie stanął na wprost mnie.
Zamrugałam, uśmiechając się delikatnie.
-Już?
-Już. - Pokiwał głową, a potem podszedł do mnie, siadając na skrawku materaca. - Ale i tak jestem wściekły. Dlaczego nadal z nim jesteś?
Westchnęłam.
-Ja go naprawdę kocham.
Zacisnął mocno szczękę.
-Najwyraźniej, ale i tak uważam, że to nie ma sensu.
Zaskoczona zerknęłam w jego stronę.
-Co nie ma sensu?
-Ty i on.
Uśmiechnęłam się smutno.
-Nie tylko ty. - Wstałam. - Po powrocie mam zamiar porozmawiać z jego mamą.
Pokiwał głową, ale nie byłam pewna czy mnie słyszy. Był całkowicie zatopiony w swoich myślach.
Ruszyłam do łazienki, ale zanim weszłam do środka usłyszałam głos chłopaka.
-Powiedziałaś, że wiesz do czego jest zdolny, kiedy gra... - Zaczął cicho, co przyprawiło mnie o ciarki. Jego głos był cichy, ale ostry. Miałam wrażenie, że jeśli się odwrócę zobaczę na twarzy Conall'a tylko wściekłość. Czułam, jak przewierca mnie tym wzrokiem na wylot. - Czy on zrobił ci kiedykolwiek krzywdę? Czy uderzył cię?
Nie odwróciłam się.
Złapałam się framugi i tępo gapiłam w drzwi łazienki.
Przez moment panowała cisza, a potem nie odpowiadając złapałam za klamkę i weszłam do środka.
Ściągnęłam przez głowę bluzkę, chcąc się odświeżyć, choć trochę po podróży, ale nie było mi to dane.
Nagle czyjaś silna dłoń złapała mnie za ramię odwracając i delikatnie pchnęła w stronę ściany.
Jęknęłam cicho, uderzając w nią plecami. Bardziej z zimna, niż bólu.
Jego palce zacisnęły się na moich rękach i znalazłam się w pułapce. Przyciskał mnie do ściany całym sobą.
Uniosłam w górę oczy.
W jego własnych widniała złość pomieszana z determinacją. Conall nie odpuszczał. Powinnam o tym widzieć. Jeśli zadał pytanie nie spoczął, póki nie poznał odpowiedzi.
Ale nie to wyprowadziło mnie teraz z równowagi. Nie to, że miałam mu powiedzieć coś, czego się wstydziłam. Nie to, że był wściekły. Sami rozumiecie. Byłam w samym staniku i dziękowałam Bogu w myślach, że wpadł do łazienki, zanim zaczęłam ściągać spodenki. Oj miałby na co patrzeć! Gustowałam w naprawdę skąpej bieliźnie. Nawet stanik. Cholera. Przez jego prześwitujące otworki, jak nic było widać mi sutki.
-Odpowiedz. - Zagrzmiał, a ja rozpłynęłam się w jego ramionach. Był taki przystojny, a wkurzony sprawiał, że... Och na miłość!
Sapnęłam cicho, czując pieczenie między nogami.
On naprawdę mnie podniecał.
-Lano, proszę. - Wycedził przez zaciśnięte zęby. - Czy on kiedykolwiek podniósł na ciebie rękę?
Przełknęłam ślinę.
Dlaczego akurat teraz nie rozpraszają go moje piersi?
Odwróciłam wzrok.
Złapał mnie za brodę i zmusił bym na niego spojrzała.
-Lano nie walcz ze mną i odpowiedz mi, bo wyobrażam sobie naprawdę złe rzeczy!
Westchnęłam.
-Jeśli przyrzekniesz mi, że nigdy więcej do tego nie wrócimy.
Przyglądał mi się przez chwilę, ale skinął poważny głową.
-Tylko raz. - Wymamrotałam. - Ale nie wiedział, co robi i naprawdę o-on mnie prze-przerosił i już nigdy więcej nie... - Urwałam widząc, jak wzbiera w nim jeszcze większa wściekłość.
Dosłownie zaślepiała go.
Odsunął się odrobinę.
Rzuciłam się w jego stronę, łapiąc go za ramiona, a kiedy to nie pomogło - wbiłam mu w nie paznokcie.
Wreszcie na mnie spojrzał.
-Zabije go. - Warknął.
Zacisnęłam usta w cienką linie.
-Obiecałeś mi coś. - Powiedziałam, odpychając go od siebie. - Nawet nie próbuj go ruszać!
-Jak możesz go bronić? - Oburzył się, ale jego wzrok w końcu padł na moje piersi.
Położyłam dłonie na biodrach.
-To był jeden raz! I nie chcę do tego wracać! Rozumiesz? - Jeszcze mnie nie znał, ale jeśli chciałam, umiałam postawić na swoim.
-Dobra.
Zamrugałam.
-Dobra?
-Tak. - Mruknął przyglądając się moim sutkom.
-Okej... - Przełknęłam ślinę i rozejrzałam się za moją koszulką, ale zanim ją znalazłam znów przycisnął mnie do ściany.
Jęknęłam.
-Zostawię to, teraz. - Powiedział wyraźnie. - Ale nie wiem, co zrobię, jeśli go spotkam, rozumiesz?
-Ale...
-Jedyne, co mogę ci dać, to obietnice, że jeśli go spotkam postaram się nie reagować pochopnie.
Przełknęłam ślinę, kiwając głową.
-Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Moja klatka piersiowa ocierała się o niego przy każdym wdechu. Czułam, jak po moim ciele rozlewa się fala ciepła.
Zerknęłam w dół.
Sutki stały mi na baczność, rozpaczliwie wyrywając się przez prześwitującą koronkę w stronę chłopaka.
Zauważyłam, że zaciekawiony przeniósł wzrok w ich stronę.
Nagle jego twarz zmieniła wyraz. Jęknął cicho.
-Lano... - Moje imię wypłynęło z jego ust na wydechu, wbijając się we mnie tak głęboko, że niemal straciłam równowagę.
Złapał mnie mocniej.
-T-tak? - Szepnęłam, patrząc na niego, ale nie musiał nic mówić, bo chwilę później poczułam na swoim brzuchu jego wzwód.
Ucieszyłam się, jak dziecko!
Pociągałam go!
Pociągałam!
Gdzieś z tyłu głowy słyszałam głosik rozsądku, że to wiele komplikuje, ale jakoś nie potrafiłam go odepchnąć.
-Co ty masz na sobie? - Wymruczał, przejeżdżając palcem po moim dekolcie.
Moje ciało przeszedł silny dreszcz.
-Stanik. - Powiedziałam zaczepnie. 
Przełknął ślinę, ale posłał mi równie gorące spojrzenie.
-A niżej?
Przygryzłam wargę.
Krocze bolało mnie z pragnienia już tak bardzo, że musiałam zaciskać uda.
-Przekonaj się. - Zamruczałam, wyzywająco.
Nie czekał nawet chwili.
Obrócił mnie do siebie tyłem i bez wahania, zdarł ze mnie spodenki jednym, zdecydowanym ruchem.
Zachłysnęłam się powietrzem.
-Jezu! - Zawołał dotykając moich pośladów.
Uśmiechnęłam się, opierając o ścianę, ale zaraz on gdzieś zniknął i przerażona obróciłam się w tył.
Stał kawałek dalej wlepiając we mnie rozgorączkowane spojrzenie.
I dopiero teraz dotarło do mnie, co ja wyprawiam.
Conall chyba wiedział lepiej ode mnie, co czuję, bo spojrzał na mnie walcząc z targającą nim rządzą.
-Jeśli nie chcesz, żebym teraz zabrał cię do łóżka i kochał się z tobą przez całe południe, to... - Urwał bezradnie.
Serce waliło mi, jak szalone.
Pragnęłam go, ale miał rację. Nie chciałam robić tego w ten sposób. Nadal byłam z Gawinem, i chociaż to prawdopodobnie był nasz koniec, cóż - nie mogłam mu tego zrobić. Nie, kiedy byliśmy razem.
Schyliłam się, żeby podciągnąć spodenki, ale zaraz on złapał mnie za dłonie i zatrzymał.
-Ja to zrobię. - Powiedział i przejeżdżając po moim udzie palcem, złapał za spodenki, delikatnie podciągając je w górę.
Powinnam czuć się zawstydzona, powinnam być skrępowana całą tą sytuacją, ale albo jeszcze mój mózg nie zrozumiał, co się stało, albo został uszkodzony w wyniku podniecenia, bo ani trochę nie czułam się źle.
Chłopak podciągnął spodenki, wstając.
Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało, a on pogłaskał mnie po policzku.
-Jesteś taka piękna. - Wyszeptał. - Nie wyobrażam sobie, jak ten sukinsyn mógł podnieść na ciebie rękę.
Wzruszyłam ramionami.
-Dziękuję.
Pokiwał głową i podał mi koszulkę.
Założyłam ją szybko przez głowę, a on usiadł na blacie i łapiąc moją rękę, przyciągnął mnie do siebie.
Stanęłam między jego nogami patrząc, jak odgarnia mi z twarzy włosy.
-Nie chcę, żebyś robiła coś pochopnie, albo dlatego, bo ci nakazuję, ale Lano... - Zawahał się. - Nie mam prawa ci tego mówić, ale jestem pewien, że Cam powie ci to samo.
Spojrzał na niego zaciekawiona.
-Taki związek to nic dobrego. On powinien całować cię po rękach, a nie robi nic poza...
Zamknęłam oczy.
-Chcesz powiedzieć, że powinnam to zakończyć?
-Przykro mi. - Wyszeptał.
-Mi też, ale masz rację. - Mruknęłam i odsunęłam się od niego. - Ale nie dziś, ani nie jutro. Chcę nacieszyć się wyjazdem.
Uśmiechnął się.
-Basen?
-Basen. - Zgodziłam się. - Tylko...
Jak zawsze wiedział, co mam na myśli.
-Obiecuję, że nie będziesz się czuła źle z naszym udawaniem. - Przyrzekł. - Ograniczymy je do minimum.
-No dobra. - Rzuciłam. - A teraz wynocha, bo chcę się przebrać!
Zaśmiał się.
-Zawsze mogę ci pomóc!
-Wynocha! - Warknęłam, ale nie wyszło mi to najlepiej. Chciało mi się śmiać.
-Idę, idę! - Uniósł w górę ręce i wyszedł.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami, z mocno bijącym sercem.
Mój Boże co to było!?
Złapałam się za głowę. 
To szło w naprawdę złą stronę.
Przecież on nie chciał ślubu, a ja z pewnością nie chciałam pakować się w związek łóżkowy!
Musiałam to jakoś powstrzymać!
I zadzwonić do Cam. Zdecydowanie. Musiałam pożyczyć od matki telefon. Ona się na tym zna lepiej. Może powie mi, co się do cholery dzieje?
____________
Nie wiem, jak wam, ale mi się przez moment zrobiło gorąco hahaha ;-). Buziaki!

Aż Do Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz