*18*

4.1K 305 25
                                    

Obudziłam się dziś godzinę wcześniej, żeby przeczytać kilka razy tematy z geografii, historii i matematyki. Nie rozumiałam z nich zupełnie niczego, a dziś miały być kartkówki. Nie chciałam ich zawalić., ale wiedziałam, że nie zaliczę ich na dobrą ocenę. Wczoraj Jim wprawdzie nie uderzył mnie, skończyło się na kilku popchnięciach. Jeśli chodzi o stan fizyczny... boli mnie tylko noga. Ale Jim kilka godzin temu dosadnie powiedział mi, co o mnie myśli. Używał słów, których ja nigdy bym nie powiedziała. Nawet nie pomyślała.Usłyszałam najgorsze słowa, jakie człowiek może usłyszeć. Nawet jeśli znam się jak nikt inny i wiem, że nie wszystko co mówił jest prawdą i tak bolało.

Otrzeźwił mnie dźwięk budzika. Westchnęłam zrezygnowana, bo zamiast się uczyć w większości myślałam o wczorajszym dni. Ojciec ma racje - za bardzo się nad sobą użalam. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i wstałam. Szybko się ubrałam, delikatnie pomalowałam, starając się choć trochę zakryć ślady na policzku i poszłam do kuchni na śniadanie.

Prawie zupełnie nie mam wpływu na to, co jem. Śniadania Jim szykuje mi wieczorem, albo po prostu kładzie na mojej półce w lodówce to, czego mogę użyć. Lunch przynoszę z domu w formie kanapki, bo tylko na to zgadza się ojciec. Ostatnio co jakiś czas jem z Tony'm i wtedy mogę sobie pozwolić na coś innego, ale nie chcę go wykorzystywać. Jeśli chodzi o kolację... zazwyczaj dojadam po prostu to, co zostało po Jimie. Czasem Parker zostawi mi jakiś owoc; jeśli zasłużyłam. To wszystko; cały mój jadłospis. 

Tym razem, gdy weszłam do kuchni, nie czekało na mnie zupełnie nic. Ani na stole, ani w szafce, ani w lodówce. Nigdzie. Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca po trzy razy. Nic. To znaczy też, że Najwyraźniej Jim stwierdził, że nie muszę dziś jeść. Wczoraj nie jadłam kolacji. Jestem głodna. Burczy mi w brzuchu. Ale wiem, że nic nie zrobię. Nie mam pieniędzy. Kolejne dostanę dopiero za tydzień lub dwa.

Zrezygnowałam w końcu z bezsensownych poszukiwań i ruszyłam na przystanek. Autobus trochę się spóźnił przez co trochę zmarzłam. To samo było w pojeździe; kierowca nie włączył ogrzewania, pewnie się popsuło. Moja kurtka jest już trochę stara i nie utrzymuje ciepła tak bardzo jak powinna.

Zanim doszłam do szkoły była już zimna jak lód i mokra przez deszcz. Moja parasolka się popsuła, więc musiał mi starczyć cienki kaptur kurtki.

Ledwie przekroczyłam próg wejścia, a już na kogoś wpadłam. Jestem okropnie niezdarna.

- Przepraszam - mruknęłam. - Nie zauważyłam cię.

- To moja wina, Izzy - usłyszałam śmiech chłopaka. Poniosłam głowę. Tony. - Wybacz, znów zagapiłem się w telefon. Chyba się uzależniam. Ale jeśli dzięki temu będę częściej na ciebie wpadał, nie mam nic przeciwko nadużywaniu!

Zachichotałam lekko, ale czułam się trochę niezręcznie i głupio. Chyba dlatego, że nie widzieliśmy się od czasu spotkania po szkole, a ja zamiast choć raz przypomnieć sobie  o nim i jego pocałunku, całą drogę do szkoły myślałam tylko o tym co się zdarzyło wczoraj, ale tym razem nie chodziło o przyjaciela ojca i jego słowach. Zastanawiałam się jak będzie wyglądać moja rozmowa z panem Blackiem. Bo byłam pewna, że będzie chce ze mną porozmawiać. Nie odpuści. Nie po tym, co mu wczoraj wyznałam.

Sądziłam, że kiedy komuś powiem świat się zawali. Ale minęły już prawie dwadzieścia cztery godziny i wszystko wydaje się być na swoim miejscu, a ja mimo, że nadal obawiam się, że namieszam w życiu Alexandra, czułam się lepiej. Mniej samotna. Zawsze otaczała mnie grupka kilku przyjaciół, ale nikt nigdy nie wiedział o tym, co się dzieje. Nikomu nie powiedziałam. Dopiero teraz...

- Iz.

Uniosłam wzrok do góry i napotkałam pytające spojrzenie Anderssona. Znów się zamyśliłam.

Nie jesteś sam(a)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz