- Dziś znowu jesz ze mną - zapowiedział Tony od razu, gdy mnie zobaczył. Ledwo zdążyłam wyjść z łazienki. - Chyba, że masz już inne plany. Wtedy będę musiał przeżyć bez twojego towarzystwa.
Zachichotałam i przytuliłam go na przywitanie. Przełamywałam się już jeśli chodzi o kontakt fizyczny.
- W zasadzie.. nie planowałam dziś żadnego lunchu, ale w porządku - zgodziłam się. - Pozwalam ci się zabrać na szkolną stołówkę na długiej przerwie.
Chłopak uśmiechnął się uroczo i ukłonił teatralnie.
- O dzięki ci wielkie, łaskawa pani.
- Wstawaj, bo robisz pokaz - prychnęłam i nie czekając na niego ruszyłam pod salę. Tony dogonił mnie ze śmiechem. - Co teraz masz?
Andersson nie odpowiedział. Zabrał mój plecak, zarzucił go sobie na ramię i zaczął czegoś w swoim. Po chwili wystawił do mnie rękę z batonem. Spojrzałam na niego pytająco.
- Widziałem wczoraj, że miałaś na niego ochotę, więc pomyślałem, że mógłbym ci go kupić - wytłumaczył. - No weź go. Przecież go nie zatrułem.
Przyjęłam słodycz, ale czułam, że to robi się nie fair.
- Tony... To bardzo miłe - zapewniłam. - Ale czy to nie za dużo? Ostatnio często kupujesz mi lunch, a teraz jeszcze batona?
Chłopak zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.
- Nie wygłupiaj się. To tylko kilka obiadów i mały słodycz. Zapewniam cię, że nie zbankrutuję od tego. Poza tym mówiłem ci już, że musisz się przyzwyczaić - przypomniał mi. - Jesz ze mną, pozwalasz mi płacić. Czasem niestety musisz kupić obiad za swoje pieniądze, bo zapominam wziąć pieniędzy lub pożyczam trochę kumplom, ale to takie małe wyjątki.
Pokręciłam głową. Na razie nic tu nie ugram, ale jakoś przekonam go, żeby przestał wydawać na mnie pieniądze. Czuję się wtedy nie fair w stosunku do niego. Jakbym zmuszała go do kupowania mi posiłków.
Nie chciałam jeść sama, bo wtedy poczułabym się jeszcze gorzej, więc otworzyłam batona i połamałam na pół. Zabrałam jedną część, a drugą oddałam mu. Zaśmiał się, ale nie protestował. Czekolada rozpływała mi się w ustach i miałam ochotę mruczeć i zdychać - była przepyszna. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam coś słodkiego.
- Aż tak je lubisz? - zdziwił się chłopak.
Zarumieniłam się, a on uśmiechnął jeszcze szerzej, widząc to.
- Po prostu... rzadko jem słodycze - wyznałam.
Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie dziwnie. Przestraszyłam się, że pomyślał sobie o mnie coś złego, bo chyba zaczynało mi na nim zależeć. Uspokoiłam się, kiedy zobaczyłam wyraźnie rozbawienie, malujące się na jego twarzy.
- Dlaczego? - spytał w końcu. - Tylko mi nie mów, że jesteś na diecie czy coś takiego.
Chciałabym móc jeść tyle, żeby móc lub musieć przechodzić na dietę, pomyślałam.
- Nie, nie ma mowy o diecie. - I tak jem za mało, dodałam w myślach. - Po prostu rzadko mam okazję je jeść, a pieniądze wolę zatrzymać i wydać na coś.. co przyda mi się bardziej.
Na jedzenie, kiedy Jim ukarze mnie znów i nie pozwoli zjeść kolacji.
- W takim wypadku... przydam ci się ja!
Zaśmiałam się z jego entuzjazmu. Zadzwonił dzwonek na lekcję i jestem pewna, że Tony musiał już iść na swoje zajęcia, ale on zdawał się to zupełnie ignorować.
CZYTASZ
Nie jesteś sam(a)
RomanceCzasem życie wzmaga od ciebie więcej niż jesteś w stanie udźwignąć. Izzy coś o tym wie. Koszmar, rozgrywający się w jej domu odciska coraz większe piętno na jej psychice. Mimo to dziewczyna świetnie radzi sobie z życiem towarzyskim. Kiedyś jednak co...