*34*

3.2K 205 22
                                    

- Obiad gotowy? - pyta Jim, wchodząc do kuchni. - Jestem głodny.

- Jeszcze chwila - mamroczę.

Mężczyzna podchodzi do mnie ze zmarszczonymi brwiami. Cała drżę, bo dopiero zaczęłam robić mu burgera i wiem, że będę miała przez to problemy, mimo, że przygotowanie jego obiadu naprawdę nie zajmie mi dużo czasu. Parker zaciska zęby i chwyta mnie mocno za ramię. Nabieram gwałtownie powietrza do płuc, a Jim jeszcze bardziej ściska palce na mojej ręce. Ciągnie mnie do salonu i popycha. Upadam, uderzając brzuchem o róg stolika. Czuję jak w jednej chwili cała zawartość żołądka podchodzi do góry. Nie mam szans tego powstrzymać. Wymiotuję.

- Kurwa! Ty mała dziwko! - wrzeszczy Jim. - Dwa dni temu odebrałem ten dwan z pralni!

Kopie mnie w nogi. Trafia w piszczel. Jim ma na nogach buty, więc siła uderzenia jest jeszcze mocniejsza. Bezmyślnie próbuję zakryć nogi rękoma, co boli jeszcze bardziej. Zabieram więc ramion i czekam tylko na koniec. Parker pochyla się nade mną.

- Kiedy wreszcie nauczysz się szanować cudzą robotę, co? - syczy. - Idiotka!

Odsuwam się jak najbardziej. Chcę stąd uciec. Przypominam sobie o długopisie z numerem telefonu Alexa. Mogę go użyć. Wystarczy, że zadzwonię i przyjedzie po mnie albo wymyśli coś innego, dzięki czemu się stąd wydostanę.

- Wstawaj, kretynko! - krzyczy Jim. - Jestem głodny! Masz to sprzątnąć i zrobić mi wreszcie obiad, jasne? Będę w garażu.

Wychodzi. Łapię szybkie krótkie oddechy, a potem kilka głębszych, żeby się uspokoić. Świat wiruje, gdy się podnoszę. Zamykam oczy i chwilę stoję w miejscu, żeby znów złapać równowagę. Kiedy wreszcie wszystko zatrzymuje się w miejscu zabieram się za sprzątnie.

* * * * * * * * * * * 

Wieczorem spokojnie wchodzę do prysznica. Jim nie był dziś tak agresywny jak zazwyczaj. Powiedział nawet, że to, że zwymiotowałam nie jest moją winą, że to pewnie przez jedzenie na szkolnej stołówce. Nie zaprotestowałam. Grzecznie przytaknęłam, żeby nie pomyślał, że mu coś zarzucam.

Myję się dokładnie. Chcę wyszorować wszystkie miejsca, których dotykał Parker. Cała skóra robi się czerwona, jednak ignoruję to i czyszczę ją dalej. Przestaję dopiero, kiedy samo dotknięcie mojej skóry, ją podrażnia. Wycieram się delikatnie i sięgam po piżamę. Przekręcam ją na prawą stronę i chcę założyć, ale kątem oka coś dostrzegam. Przekręcam głowę i widzę nastoletnią dziewczynę, patrzącą na mnie z lustra. Ma całkiem ładną figurę, ale jej skóra pokryta jest siniakami, bliznami i ranami. Szyje ozdabiają malinki i w ogóle nie jestem z tego dumna. Chciałabym je wymazać. Długie ciemne włosy dziewczyny mają okropnie zniszczone końcówki. Wygląda okropnie. Jest mi jej żal i to okropne, bo znaczy, że żal mi samej siebie. Nie chcę na to więcej patrzeć, więc najszybciej jak się da zakładam piżamę.

Idę do swojego pokoju. Zamykam drzwi na klucz. Siadam na łóżku i chowam twarz w dłoniach. Zastanawiam się co robić. Chcę się stąd wydostać. Każdy by tego chciał. Ale nie chcę narażać Alexa, ale sama sobie nie poradzę. W dodatku zmieniam zdanie co pół dnia. Raz mówię Blackowi wszystko o co tylko poprosi, a następnym razem proszę go, żeby się nie wtrącał. Pewnie  bardzo mieszam mu w głowie. Nic na to nie poradzę, bo sama nie mam wszystkiego ułożonego. Muszę chwilę pomyśleć. Wyjmuję z małej kieszonki w plecaku małą kartkę, a później piórnik. Szukam w nim długopisu Alexa. Wyciągam kartkę ze środka i czytam numer jego telefonu, choć robiłam to tyle razy, że znam go na pamięć. Rozkładam też kawałek papieru z trzema pamiętnymi zdaniami. Przyglądam się charakterowi jego pisma. Wiem, że reaguję na niepokojąco radośnie. Wiem, że lubię Alexa zdecydowanie za bardzo. Wracam wzrokiem do rzędu cyferek. Biję się z myślami. Jeden telefon. Jeden telefon wystarczyłby, żebym zaczęła zmieniać swoje życie. Powiedziałam Alexowi, że nie chcę tu być, że Jim mnie pobił, że robi to zawsze, tak jak ojciec. Poprosiłabym, żeby mnie stąd zabrał. Zrobiłby to. Nie wiem skąd mam pewność, ale wiem, że tak by było. A może tylko mam nadzieję.

Nie jesteś sam(a)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz