Idziemy do jednej z pustych klas. Black zamyka za nami drzwi. Ja podchodzę do okna. Nadal cała się trzęsę. Zaciskam dłonie na parapecie i przymykam oczy. Mam wielką nadzieję, że mężczyzna niczego nie zauważy i pomyśli, że tylko obserwuję ludzi na dworze, ale nic z tego nie wychodzi.
- Izzy..
Wzdrygam się. Zwykle zupełnie nie przeszkadza mi, kiedy Alex tak do mnie mówi, ale dziś nie mogę tego znieść. Nie czuję się tak źle jak trzy minuty temu, ale nadal mam mdłości i czuję się otępiała.
- Izzy - powtarza.
Używając wszystkich sił jakie w tej chwili mam, staram się schować emocje, potem przekręcam się.
- Tak?
Alex podchodzi kilka kroków. Odruchowo chcę się cofnąć, ale w plecy wbija mi się już parapet.
- Co się dzieje? - pyta cicho.
- Nic takiego - zapewniam. Potrząsam głową i próbuję się uśmiechnąć. - Mówił pan o jakimś konkursie.
Mężczyzna mruży oczy, marszczy śmiesznie nos i przechyla lekko głowę. Nie jestem pewna czy dlatego, że zmieniłam temat, czy dlatego, że zwróciłam się do niego per "pan".
- Tak - zaczyna powoli - ale myślę, że to nie jest teraz najważniejsze.
Wzruszam ramionami, mając nadzieję, że wyglądam naturalnie.
- Naprawdę spodobał mi się pana pomysł z konkursem. To jest coś w stylu ogólnego testu czy sprawdzają jakieś konkretne zagadnienia? - pytam. Widzę, że nie będzie łatwo odwrócić jego uwagi od mojego zachowania na stołówce, ale uparcie próbuję. - Myśli pan, że zdobędę choć kilka punktów.
Zachowuję się wręcz śmiesznie, ale nie przestaję. Gadam bez ładu i składu dopóki mina nauczyciela nie zaczyna robić się groźniejsza. Widzę wyraźnie, że jest zniecierpliwiony. Może nawet zły. Milknę. Zagryzam wargę i opuszczam wzrok.
- Przestań mówić do mnie per "pan" i nie zmieniaj tematu. - Jego głos jest twardy, ostry. Mimowolnie kulę się lekko. Black dostrzega to. Kątem oka widzę jak wyraz jego twarzy staje się łagodniejszy. - Proszę - dodaje.
Podciągam się trochę rękoma i siadam na parapecie. Bawię się bezmyślnie krańcem bluzy.
- Nie chcę o tym rozmawiać - szepczę. - Mówmy tylko o konkursie.
Alex śmiało podchodzi kilka kroków. Wyciąga ręce, ale zastyga w połowie ruchu. Później powoli opuszcza je i wpycha do kieszeni swoich jeansów.
- Dobrze, najpierw konkurs, ale potem wracamy do ważniejszej sprawy - decyduje, ignorując moją prośbę.
Nie jestem z tego zadowolona. Chcę w ogóle uniknąć tego nieprzyjemnego tematu, jednak Alex jest zawzięty.
Mężczyzna wyjmuje coś z kieszeni i kładzie mi na kolanach. Patrzę na kawałek papieru, a później na niego. Jego dwukolorowe oczy przyglądają mi się wnikliwie, ale są rozbawione. Dostrzegam też lekki uśmieszek na jego twarzy. Kiwa głową w stronę moich nóg, więc prostuję kartkę i czytam. Wypisane są na niej wszystkie zagadnienia dotyczące konkursu. Zauważam, że skupia się on na Wielkiej Brytanii, a nie tak jak sądziłam na całym świecie. Wolałabym, żeby był o innych kontynentach, ale nie mam zamiaru narzekać.
- Dziękuję - mówię do Blacka. - Mogę wiedzieć, kiedy jest konkurs?
Mężczyzna przekręcaoczami. Zdenerwowałam go. Odsuwam się najdalej jak się da. Znów zaczynam się trząść. Jestem pomiędzy nim, a oknem. Jak w pułapce. Zamykam oczy i przygotowuje się na cios. Gdzieś we wnętrzu wiem, że to tylko atak paniki, ale nie umiem się opanować. Podciągam kolana pod brodę, oplatam je ramionami i wbijam boleśnie palce w łydki. Oddech mi przyśpiesza. Serce wali. Mięśnie napinają się, przygotowując na uderzenie. Ono nie następuje, ale mimo wszystko boję się otworzyć oczy. Czuję czyjś dotyk na ramionach, ale niczego nie potrafię połączyć w spójną całość. Wiem, że powinnam słuchać, bo inaczej ojciec wkurzy się jeszcze bardziej, ale za bardzo się go boję. Wiem, że zaraz mnie uderzy. Zawsze to robi. Chowam głowę między kolanami, próbując choć trochę ją ukryć. Mam świadomość, że jeśli ojciec skieruje cios w moją czaszkę zemdleję, a kiedy się obudzę nie będę mogła się nawet ruszyć. Chcę stąd uciec, ale nie mogę. Poza tym ojciec złapałby mnie prawdopodobnie jeszcze zanim dopadłabym drzwi. Chcę krzyknąć, ale zdzieliłby mnie za to dwa razy mocniej. Chcę płakać, ale łzy tylko pogorszą sytuację. Więc milczę cały czas, kuląc się. Znów czuję na sobie dotyk Jima, mimo, że wiem, że nie ma go tu. Dopadają mnie mdłości. Czuję wstręt i obrzydzenie do niego i do samej siebie. Wszystkie malinki, które mi wczoraj zrobił zaczynają piec i swędzieć. Każda część ciała boli po wczorajszej karze, ale nie mam odwagi poluzować uścisku z ramion. Znów słyszę "Izzy". Za każdym razem przechodzi mnie dreszcz. Chcę, żeby ojciec mnie już uderzył. Chcę, żeby to jak najszybciej minęło. Cały czas mamroczę coś pod nosem, ale sama nie jestem pewna co. Na pewno proszę. Nie wiem tylko kogo i o co. Słyszę też czyjś głos, ale nie potrafię przyporządkować go do konkretnej osoby.
- Spokojnie. Oddychaj wolniej. Wdech, wydech.
Chcę go posłuchać. Zwolnić się oddech. Zacząć znów rozpoznawać kształty i dźwięki. Pragnę tylko, żeby strach przeminął. Ale to zdecydowanie trudniejsze niż sadziłam. Ponad moje siły.
Nieśmiało zdejmuję jedną rękę z nóg, czekam chwilę, a kiedy ojciec mnie za to nie karze, szybko przyciskam ją do szyi. Drapie się i masuję. Chcę tylko, żeby te malinki zniknęły. Mam ochotę zedrzeć sobie skórę z szyi, tylko po to, żeby nie czuć jak pieką. Niespodziewanie ktoś łapie mnie za nadgarstki i odciąga moje ręce od szyi. Coś mi tu nie pasuje. Ani ojciec, ani Jim nie trzymaliby mnie tak lekko. To na pewno są męskie dłonie, ale nie tej dwójki. Czyjś kciuk muska wewnętrzną część dłoni. Marszczę brwi i powoli unoszę głowę. Pociągam nosem, a potem otwieram oczy. Przede mną stoi Alex. Ma zmartwioną minę. Trzyma moje ręce.
- Nic ci nie zrobił? - pytam od razu.
Mężczyzna marszczy brwi.
- Kto?
- Mój oj..
Urywam szybko, kiedy uświadamiam sobie co się stało. To był tylko atak paniki. Nie było tu mojego ojca. Byliśmy cały czas we dwoje, a ja spanikowałam.
Otwieram usta, żeby jakoś naprawić swój błąd, ale jedno spojrzenie na Alexa i już wiem, że jest za późno. Jest do tej pory nie domyślił się całej prawdy to teraz mu ją właśnie wyznałam.
Przygryzam wargę. Jest mi wstyd. Alex opiera się o ścianę obok mnie, bierze głęboki wdech, żeby potem powoli wypuścić powietrze. Przejeżdża ręką po włosach. Długo siedzimy, milcząc. Właściwie żadne z nas nie podejmuje rozmowy, dopóki nie zadzwoni dzwonek na lekcje. Niechętnie zaskakuje z parapetu i zabieram swój plecak. Nabieram dużo powietrza do płuc, łudząc się, że to pomoże mi skupić się na lekcjach.
- Izzy.
Wzdrygam się.
- Isabel - poprawia natychmiast. Marszczę brwi. - Może pójdź do pielęgniarki. Powiedz, że boli cię głowa albo brzuch. Jesteś okropnie blada. Myślę, że lepiej będzie jeśli odpuścisz sobie tą lekcję i odpoczniesz. Muszę iść, bo mam zajęcia, ale... - urywa nagle, zastanawia się chwilę i dopiero do chwili orientuje się w swoim planie. Uśmiecha się lekko. - Mam teraz lekcje z twoją grupą.
Przytakuję. Cieszę się, że mam teraz z nim lekcję. Może nie spyta mnie ani nie zrobi żadnej kartkówki. To głupi sposób myślenia, ale gdybym miała teraz inną lekcję czułabym się coraz gorzej. Jest mała szansa, że na geografii będę potrafiła się skupić.
- Mimo wszystko nadal sądzę, że powinnaś iść do pielęgniarki i odpocząć - upiera się.
- Nie trzeba - zapewniam. - Poradzę sobie.
Mam już doświadczenie, dodaję w myślach. W przeszłości miałam sporo ataków. Nikt nigdy tego nie zauważył, bo zwykle chowałam się w szatni, łazience albo schowku woźnego. Jeżeli ktoś zaczął coś podejrzewać, szybko wymyślałam wymówkę. Zawsze mi wierzyli. Zazwyczaj ataki były dłuższe niż ten, ale po raz pierwszy ktoś mi pomógł się uspokoić, więc to pewnie dlatego.
Black nie wygląda na zadowolonego, ale kiwa tylko głową. Opiera się o biurko i patrzy na mnie.. intensywnie. Przygryzam wargę, bo czuję, że się rumienię. Alex to zauważa, ale nie reaguje w żaden sposób. Po prostu dalej patrzy.
- Po zajęciach na tyłach szkoły? - pyta w końcu. Właściwie tylko się upewnia, bo przecież już wczoraj ustaliliśmy, że dokończymy rozmowę.
Kiwam twierdząco głową, choć nie cieszę się za bardzo z tego powodu. Nie chcę mówić mu niczego o sobie. I tak wie już za dużo. Jest tylko moim nauczycielem. Mogę wpakować go w kłopoty. Jeśli ojciec dowie się, że ktoś wie o tym, co dzieje się w domu zniszczy nie tylko mnie, ale też Alexa. W dodatku to dziwne. To, że Alex tak bardzo interesuje się.. niejako mną. Wszystkie argumenty są za tym, żeby zerwać te durnowate kontakty z Blackiem i samotnie stawić czoło życiu, ale wiem, że jestem za słaba. A Alex ma coś w sobie. Coś, co bez wyrzutów sumienia pozwala mi mówić do niego po imieniu, coś, co sprawia, że ludzie mu ufają, coś co każe mi sobie pomóc.
- Okej.. - mruczy. - Idź pod klasę. Przyjdę za pięć minut.
Nie pytam dlaczego nie pójdzie tam od razu. Nawet lepiej, że pojawi się później. Nikt nie będzie niczego podejrzewał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że nie robi się z tego wszystkie takie masło maślane. Dajcie znać co sądzicie ;)
CZYTASZ
Nie jesteś sam(a)
RomanceCzasem życie wzmaga od ciebie więcej niż jesteś w stanie udźwignąć. Izzy coś o tym wie. Koszmar, rozgrywający się w jej domu odciska coraz większe piętno na jej psychice. Mimo to dziewczyna świetnie radzi sobie z życiem towarzyskim. Kiedyś jednak co...