- Mam pomysł - rzucił nagle mężczyzna. - To znaczy propozycję, może bardziej prośbę...
Zjedliśmy już zapiekanki i dopijaliśmy napoje. Byłam zaskoczona tym jak dobrze się dogadywaliśmy i jak wiele wspólnych tematów mamy. Nigdy nie rozmawiało mi się tak dobrze. To znaczy nie po tak krótkim czasie znajomości. W końcu znamy się od jakiegoś miesiąca. I na pewno nie z nauczycielem.
- To znaczy...? - dopytywałam, zachęcając go do kontynuowania wypowiedzi.
- Nadal chcesz mi pomóc w prezentacjach na geografię? - spytał.
Zawsze wręcz biła od niego pewność siebie, ale w tej chwili wyglądał bardzo niepewnie. Jeszcze go takiego nie widziałam.
- Jasne - zapewniłam z uśmiechem.
Widziałam jak Black przekręca nerwowo styropianowy kubek. Spojrzał na mnie, kącik jego ust uniósł się w górę.
- W sobotę i tak przychodzę do szkoły, bo pomagam uczniom klas trzecich w projekcie. Co ty na to, żeby spotkać się w mojej klasie i zrobić kilka folderów i prezentacji? - zapytał. - Jeśli wychodzisz gdzieś z przyjaciółmi albo chłopakiem, to umówimy się na kiedy indziej lub podzielimy się zadaniami.
- Sobota mi pasuje - rzuciłam bez zastanowienia. - To znaczy... Pasowałaby mi, ale.. nie wiem co na to tata i Jim. Jeśli zaplanowali coś dla mnie to raczej nie będę mogła wyjść z domu. Poza tym mogą się zdenerwować jeśli powiem im dwa dni przed tym. Wolą mieć wszystko zaplanowane dużo wcześniej - kłamałam jak z nut. W soboty po prostu lubili kreatywnie mnie bić, dlatego nie cierpieli, kiedy akurat tego dnia musiałam robić coś innego. - No i mam dużo lekcji, a ostatnio nauka kiepsko mi idzie i...
- Izzy - przerwał mi delikatnie i wmusił mnie samym wzrokiem, żebym patrzyła tylko w jego oczy. - Posłuchaj, jeśli nie chcesz przychodzić w sobotę to po prostu mi powiedz. Ale jeśli chcesz to ja to załatwię. To jak?
Westchnęłam głęboko i upiłam jeden z ostatnich łyków gorącej herbaty. Alexander mieszał mi w głowie. Wiedziałam, że będę tego żałowała, bo Jim nie pozwoli mi ot tak zabrać jego ulubiony dzień w tygodniu. Mimo to naprawdę chciałam jakoś uciec. Chociaż na te kilka godzin. Zabrać mu przyjemność, tak jak on zabiera mi ją codziennie.
- Chcę - odpowiedziałam cicho, patrząc w stolik. Zaraz potem zorientowałam się, że Black odbierze to jako słabość. Chcę, żeby widział we mnie siłę. - Chcę ci pomóc w tą sobotę.
Alex uśmiechnął się szeroko. Zrozumiałam dlaczego dopiero po chwili. Zwróciłam się do niego na "ty".
- Świetnie - skomentował. - Daj mi telefon do swojego taty.
Zamrugałam szybko oczami. Co?!
- S..Słucham?
- Daj mi numer telefonu do twojego ojca, Isabel - powtórzył. - Zadzwonię do niego i wytłumaczę wszystko, żebyś nie miała problemów w domu.
Wahałam się. Nie chciałam tego robić. Wiedziałam, że to nie jest najlepszy pomysł, ale prawdę mówiąc jedyny jaki mamy. Dlatego westchnęłam zrezygnowana i wsunęłam rękę do kieszeni po komórkę.
- Em... Musimy iść do szatni na dole. - Zmieszałam się. - To znaczy ja muszę, bo zostawiłam tam telefon, a nie znam numeru na pamięć.
Widziałam, że mężczyzna przygląda mi się uważnie. Nie ruszał się, więc i ja zostałam w miejscu. Dopiero, kiedy jego spojrzenie stało się inne ocknęłam się i wstałam. On też. Zabrał swoją torbę i ruszyliśmy w stronę schodów.
- Jeśli chodzi o lekcje... mogę ci pomóc - zaproponował nagle. Z zaskoczenia prawie zatrzymałam się w miejscu. Spojrzałam na niego, nie wiedząc, co odpowiedzieć. - Wiem, co mówiłem wcześniej. Że nie pomagam uczniom i tak dalej, ale z tobą jest inaczej. Widzę, że nie olewasz szkoły, dlatego mogę ci pomóc w sobotę. Z czym masz kłopoty?
CZYTASZ
Nie jesteś sam(a)
RomanceCzasem życie wzmaga od ciebie więcej niż jesteś w stanie udźwignąć. Izzy coś o tym wie. Koszmar, rozgrywający się w jej domu odciska coraz większe piętno na jej psychice. Mimo to dziewczyna świetnie radzi sobie z życiem towarzyskim. Kiedyś jednak co...