*33*

3.4K 199 12
                                    

- Wreszcie wróciłaś!

Ledwo przekraczam próg domu, słyszę głos Jima i wcale mi się to nie podoba. Myślałam, że będę miała choć kilkanaście minut samotność, zanim wróci z pracy.

- Dzień dobry - witam się cicho. Nie mam odwagi odezwać się głośniej. Boję się, że coś źle powiem.

- Miałem męczący dzień - żali się. - Potrzebuję masażu, słonko.

Zaczynam lekko drżeć, ale zdejmuję buty, kurtkę i plecak, a potem podchodzę do niego. Siedzi na fotelu z piwem w ręku. Jeszcze nie jest pijany, ale sądząc po jego dzisiejszym nastroju, zdecydowanie będzie. Nogi wyciągnął przed siebie i położył na stoliku. Lustruje mnie z obleśnym uśmiechem, kiedy idę w jego stronę. Staję za fotelem, ale Jimowi coś nie pasuje. Kręci głową, a potem odwraca ją do mnie.

- Ale nie tak, Izzy - mruczy. Czuję jak żołądek powoli podjeżdża mi do gardła. - Tam masz ciuchy. - Wskazuje kilka ubrań na kanapie. - Jestem pewien, że nie byłoby ci wygodnie, gdybyś masowała mnie w tym. - Krzywi się, patrząc na mój dzisiejszy strój. Wyglądam całkiem normalnie. Jak tysiące innych nastolatek, ale Jim zawsze znajdzie coś, co mu nie pasuje.

Zabieram więc ciuchy i mam zamiar iść się przebrać, tak jak kazał mi Parker.

- Izzy - woła mnie.

Zatrzymuję się i odwracam, żeby móc go widzieć. Na jego twarzy cały czas błąka się okropny uśmiech.

- Przynieś i z lodówki jeszcze jedno piwo. No, może dwa - poprawia się. Idę do kuchni i otwieram lodówkę. - Dziś nie musisz robić obiadu. Jadłem z kumplami na mieście.

Zagryzam wargę i wzdycham cichutko. Wbrew pozorom lubię robić obiady. Przez czas kiedy gotuję nikt mi nie przeszkadza. W dodatku później sama jem trochę tego co ugotowałam. Fakt, że dziś nie muszę robić obiadu, oznacza, że będę chodziła głodna aż do kolacji.

Potrząsam głową, żeby rozpędzić myśli, zabieram dwa piwa i idę do salonu. Daję je Jimowi i znów wychodzę, żeby się przebrać. Mężczyzna musiał kupić mi nowe rzeczy, bo tych jeszcze nie widziałam w swojej szafie. Powinnam się cieszyć, ale żadna z takich emocji do mnie nie przychodzi. Czuję tylko strach i bezsilność. Wciągam na siebie krótkie materiałowe szorty. Nie są takie złe. Zakrywają całe moje pośladki, a to znaczy, że są znacznie lepsze niż kulka ostatnich par, które dostałam. Później zdejmuję golf. Musiałam go jeszcze dziś założyć, bo malinki nie znikały nawet po grubą warstwą podkładu. Zakładam koszulkę od Parkera i już wiem, że dziś będę wymiotowała. Mam na sobie krótki top, który nie zasłania praktycznie niczego. Widać cały mój brzuch i większość dekoldu. Przełykam ślinę. Wiem, że muszę się pokazać Jimowi dokładnie w tych ubraniach, ale mdli mnie na samą myśl, że mam wyjść z pokoju. Nogi i ręce mi drżą i ledwo stoję w miejscu. Siłą zmuszam się do pójścia do salonu. Wiem, że jeśli bym tam została, byłoby tylko gorzej.

Wyczuwam na sobie natarczywe spojrzenie mężczyzny od razu po przekroczeniu progu pomieszczenia. Uśmiech na jego twarzy powiększył się jeszcze bardziej. Bez słowa wstaje, a później kładzie się na kanapie. Oddech mi przyśpiesza. Jestem przerażona. Nie chcę tego robić. Wolałabym, żeby znów dał mi tyle obowiązków, żebym nie miała czasu na nic innego. Wolałabym, żeby mnie spoliczkował.

Podchodzę, stawiając ostrożnie stopy jedną po drugiej. Obawiam się, że mogę się wywalić, więc uważam na każdą najmniejszą przeszkodę. Staję obok kanapy, obok okropnego przyjaciela mojego ojca i modlę sie tylko o to, żeby do głowy nie przyszedł mu jakiś "świetny" pomysł. Z wahaniem kładę dłonie na jego barkach i zaczynam je masować. Wszystko jest w porządku, o ile coś tu może być w porządku, przez kilka pierwszych minut.

Nie jesteś sam(a)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz