- Iz! - słyszę.
Odwracam się i widzę trójkę przyjaciół. Zatrzymuję się więc i staję przy ścianie, żeby nie blokować przejścia.
- Uh, Iz, wyglądasz okropnie. Ktoś tu chyba nie spał za dużo dziś w nocy - rzuca Liz. - No cóż, i tak cię uwielbiam, kaczątko!
Dziewczyna od razu rzuca się na mnie. Obejmuje mnie ramionami i przytula zdecydowanie za mocno jak na moje możliwości. Zaciskam zęby, żeby okazać bólu i nie wzbudzić podejrzeń. Dziewczyna odsuwa się, a na jej twarzy dostrzegam ogromny uśmiech. Nie wiem co jest powodem jej szczęścia, ale ona sama na pewno powie mi przy najbliższej okazji.
- Cześć - witam się.
- Hejka. - Głos Tony'ego jest pełen rozbawienia. Przyciąga dziewczynę do siebie i obejmuje. - Na wszelki wypadek ją przytrzymam. - Wskazuje na Lindsay. - Jest dziś tak radosna, że ściskając cię mogłaby cię udusić.
Szatynka robi minę obrażonego dziecka, a potem daje swojemu chłopakowi kuksańca, ale zaraz potem uśmiech znów wraca na jej twarz. Mike tylko przewraca oczami.
- Przejdźmy do konkretów - mówi.
Wyjmuje coś z kieszeni i wyciąga w moją stronę. Z zaskoczeniem patrzę na swój telefon. Jak przez mgłę pamiętam, że wczoraj go szukałam, żeby zadzwonić do Alexa. Zawstydzona zabieram telefon i wkładam szybko do kieszeni.
- Dziękuję - mówię cicho. Nie chcę, żeby wiedzieli, że jestem gorsza, więc postanawiam wymyślić jakąś wymówkę. Staram się nabrać pewności siebie, żeby wypaść bardziej przekonująco, ale zupełnie mi się to nie udaje. Nie mam nawet odwagi, żeby spojrzeć im w oczy. Już wiem dlaczego ojciec tak bardzo chce mnie zmienić. Chce mnie po prostu ulepszyć. - Telefon mi się popsuł i na razie muszę chodzić z tym, bo tamten będzie w naprawie jeszcze pewnie przez dwa tygodnie.
- Pamiętam jak rozwaliłem swój - śmieje się Mike. - Rodzice zrobili ogromną awanturę i nie mogłem nigdzie wychodzić przez cały tydzień. To było całkiem zabawne.
Lindsay przewróciła oczami i posłała mu ostre spojrzenie.
- Szkoda, że wtedy tak nie myślałeś. Może wtedy oszczędziłbyś mi słuchania twoich narzekań - zauważa.
Spodziewałam się kompletnie innej reakcji. Sądziłam, że zaczną się ze mnie nabijać tak jak robili to dzieciaki w poprzedniej szkole. Ostatnio zauważyłam, że często porównuje zachowanie tej trójki ze znajomymi z wcześniejszej szkoły. Za każdym razem to Lindsay, Mike i Tony wygrywają. Są idealnymi kandydatami na przyjaciół. Zabawni, cierpliwi, wyrozumiali. Chciałabym, żebyśmy kiedyś tworzyli paczkę. Jedną, idealnie zgraną paczkę. Taką, jaka jest pokazywana w filmach.
- Co masz pierwsze? - pyta Mike.
Jego wzrok skierowany był na mnie, ale dostrzegam, że Lindsay szykuje się do odpowiedzi, więc nie odezywam się.
- To co ty, debilu - prycha Liz.
Blondyn przewraca oczami i rzuca jej zirytowane spojrzenie. Wygląda groźnie, jednak zdążyłam już zauważyć, że choćby nie wiem jak się obrażali nigdy się nie pokłócą. To znaczy czasami nie odzywają się do siebie pół dnia, bo jedno uraziło ego drugiego, ale podobno jeszcze nigdy nie pokłócili się bardziej niż to. Kiedyś powiedzieli mi, że praktycznie razem się wychowali i bardzo się kochają jako brat i siostra, choć tak naprawdę nie są rodzeństwem.
- Nie mówiłem do ciebie, tylko do Izzy. - Wskazał na mnie.
Wystawił jeszcze język w stronę dziewczyny i odwrócił się w uśmiechem do mnie. Podszedł krok bliżej. Wiedziałam, że chce mnie objąć, więc zanim jeszcze zrobił najmniejszy ruch ręką przesunęłam się w bok, udając, że mi niewygodnie. Nie jestem jeszcze gotowa na kontakt fizyczny z ludźmi. Lindsay tylko mnie przytuliła, a w tamtym momencie wrócił strach z wczoraj. Nawet nie chcę myśleć o tym co by się stało, gdyby objął mnie Mike.
CZYTASZ
Nie jesteś sam(a)
RomanceCzasem życie wzmaga od ciebie więcej niż jesteś w stanie udźwignąć. Izzy coś o tym wie. Koszmar, rozgrywający się w jej domu odciska coraz większe piętno na jej psychice. Mimo to dziewczyna świetnie radzi sobie z życiem towarzyskim. Kiedyś jednak co...