Stan euforii błyskawicznie przemienił się w strach. Franek ponownie przekroczył granicę światów, przywołując do życia uśpioną fabułę.
Warto przypomnieć, dlaczego robił w gacie. Powód był prosty. Bał się złej Anastazji. Dziewczyna unieruchomiła wszystkie jego kończyny. Co gorsza, próbowała go zasztyletować jakimś specjalnym ostrzem. Gdyby mowa była o podrzędnym nożyku, pewnie zbyłby ją jakimś sugestywnym spojrzeniem. Niestety, ona posłużyła się potężnym instrumentem zdolnym do całkowitej anihilacji umysłu. Stąd jego obawy.
Śmierć zaglądała Franowi w duszę, gdy w ostatniej chwili ktoś odepchnął Anastazję. Wraz z powracającą władzą w nogach i rękach chłopak zauważył swoją wybawicielkę. Ściślej ujmując – jej plecy.
– Kim jest? – zapytał podświadomość, wpatrując się w jej śnieżnobiałe włosy sięgające ramion. Ubrana była w jakąś czarną bluzkę na ramiączkach i ciasne elastyczne spodnie. Bez dwóch zadań zaintrygowała go na tyle, aby wydusić pytanie:
– Kim jesteś?
– Nie ma czasu na wyjaśnienia. Skup się na niej! – natychmiast poleciła, wskazując palcem Anastazję. Gdy spojrzał w kierunku uczennicy, ona właśnie uderzała z impetem w ziemię. Franek zobaczył mały obłok kurzu, a nieznajoma ponownie się odezwała. – Tylko ty możesz ją powstrzymać. – Zaraz po tym rozpłynęła się w powietrzu.
Lewitując kilka kilometrów nad ziemią, Franek zaczął zadawać sobie kluczowe pytania. Przykładowo: jak dziewczyna, której nigdy w życiu nie widział, pojawiła się we śnie? Do tej pory postaci były pewnego rodzaju odwzorowaniem rzeczywistości. Choćby Anastazja. Ona istniała, więc jej obecność podczas snu była uzasadniona. Nie wzięła się z powietrza. A ta nowa? Istne szaleństwo. Widział ją zaledwie przez chwilę, a naprawdę mocno wryła mu się w pamięć. Nie miał, niestety, czasu na rozstrzyganie genezy jej narodzin. Musiał walczyć o przetrwanie. Anastazja już raz dobrała mu się do skóry i był pewien, że prędzej czy później ta sytuacja się powtórzy.
Potrzebował pomocy. Miał przed sobą najpotężniejsze narzędzie tworzenia we Wszechświecie, ale nie potrafił wykorzystać jego potencjału. Gdy Franek głowił się, jak zatrzymać nieskończoną karuzelę życzeń, przybyła najmniej oczekiwana i niekompetentna osoba, jakiej mógł się tylko spodziewać. On sam. Widok własnego trójwymiarowego odbicia skłonił go do retorycznego pytania:
– A ty coś za jeden?
Miał do czynienia z jakimś klonem, to nie ulegało wątpliwości. Problemem była niewiedza. – Kto cię stworzył, kolego? – zapytał sam siebie.
– Serio?
– No tak. Masz moją twarz. Super. To wiele wyjaśnia.
Próba rozstrzygnięcia niewiadomej umarła w zarodku. Klon nie wyglądał na wroga, bo przecież stał spokojnie. Gdyby miał złe zamiary, to już dawno dobrałby się Frankowi do skóry. Nie był również tworem wyobraźni głównego bohatera. Chłopak nie przypominał sobie, aby projektował w głowie jakieś sarkastyczne alter ego. Mimo złożoności wewnętrznego sporu, zagadka wyjaśniła się w mgnieniu oka.
– Słuchaj, powiem to raz. Jestem twoim zdrowym rozsądkiem.
– Zdrowym rozsądkiem? – Niezależnie od tego, w jaki sposób zostało to wypowiedziane, brzmiało idiotycznie.
– Dobra, nie mam czasu na takie zabawy. Niech to coś zniknie – pomyślał chłopak.
– Kolego, chyba do ciebie nie dotarło. – Klon przerwał wewnętrzny monolog Franka, przyklepując opadający kosmyk ulizanych włosów. Nie wyrażał żadnych emocji. Eksponował tylko swoją smętną minę, co w połączeniu z eleganckim garniturem kreowało go na grabarza. – Zacznę od najbardziej oczywistej kwestii. Próba zdematerializowania samego siebie raczej nie należy do wyżyn inteligencji. Tak! Jest to po prostu idiotyczny pomysł. Pogódź się z tym. Masz debilne pomysły i to nie pomaga.
CZYTASZ
Wyrok Nocy
Science FictionZnasz bajeczkę o złotej rybce, która spełnia trzy życzenia? A co gdyby przekroczyć limit. Okłamać los i posiąść moc wszystkich życzeń? Franek zyskuje taki dar. Może zrobić co chce, a mimo to nie unika problemów. Wręcz przeciwnie staje się ich katal...