Całą drogę powrotną myślał nad dzieciństwem, ale za cholerę nie mógł sobie przypomnieć dziewczyny. Czy w ogóle takie zdarzenia miały miejsce?
W młodości spędzał czas jedynie ze swoim starszym bratem. Nigdy nie było nikogo innego. Wtedy właśnie zdążył znienawidzić Michała, ale to już inna historia. Przelotnie pojawiały się jakieś dzieci i zaraz znikały. Nie był w stanie ich skategoryzować, a tym bardziej zapamiętać. Fakt, Franek zapominał szczegóły, ale ogólny zarys sytuacji zostawał w jego głowie na długo. Pamiętał domek na drzewie, jednak budował go sam, bo pokłócił się z bratem. Michał chciał kopać jakiś tunel.
Zamyślony wtargnął na kamienną aleję prowadzącą wąską spiralą do altany pośrodku ogrodu. Później minął fontannę i drzewka akacji, lecz nie zwrócił na nie najmniejszej uwagi. Dopiero jak wchodził po schodach na taras, zobaczył brata. Michał wpatrywał się w ekran laptopa niczym sroka w kawałek połyskującej błyskotki.
Już dawno temu minął czas nienawiści obu braci. Teraz byli dla siebie obojętni. Nie wadzili sobie nawzajem, żyli niczym dwa duchy. Franek jednak miał zamiar złamać boską pieczęć. Szturchnął brata, zmuszając go do przerwania wykonywanej czynności. Gdy ten zdjął słuchawki, powiedział:
– Michał, mam sprawę.
– Oby to było coś istotnego. Wal.
– Spotkałem kosmiczną laskę, stary, i ona twierdzi, że się skądś znamy. Podobno w wieku siedmiu lat razem budowaliśmy jakiś domek. Pamiętasz coś takiego? – Podniósł brwi do góry, kończąc wywód.
– Siedem, mówisz? – Starszy brat zamyślił się. – To ja miałem wtedy koło jedenastu. No stary, było coś takiego. Przyłaziła taka. Długie brązowe włosy. Jak ona miała? Anastazja. Oczywiście, że tak! Anastazja! Wałęsaliście się razem całymi dniami. Nie mam pojęcia, co razem robiliście, ale jak wychodziłeś koło dziesiątej, to nie było cię do dwudziestej. Babcia zawsze świrowała, jak wracałeś za późno.
– Pieprzysz! – jęknął Franek robiąc przy tym dziwaczną minę.
– No stary, mam ci potwierdzenie na piśmie wydrukować? Całe wakacje się razem szlajaliście. Wtedy właśnie poznałem swoich kumpli. Nawiasem, gdzie jest mój rower? – Michał zmienił temat, rzucając bratu surowe spojrzenie.
– O cholera! Zostawiłem go pod sklepem.
Franek dopiero teraz zaskoczył, że całą drogę powrotną pokonał na nogach. Tak intensywnie rozmyślał o przeszłości, że rower zupełnie wypadł mu z głowy.
– To jazda! – Warknął brachol. – Potrzebuję go dzisiaj wieczorem. Nie wiem, gdzie jest starszy. Jak się nie pojawi, to będę musiał jechać jednośladem. – Pod terminem „starszy" Michał miał na myśli swojego dziadka.
– Jedziesz do Tomka? – zapytał Franek zdziwiony tym faktem.
– Taa. Jakby się ktoś pytał, to nie będzie mnie do wtorku. Nie ma starszej. Przekaż jej, żeby się nie martwiła. I rusz dupę, za godzinę wyjeżdżam – Ponaglił go. – Tak nawiasem, okradłeś jakiś bank żywności? Co tam masz? – zapytał, nie ukrywając zażenowania.
– Paczkę chipsów. Może siedemnaście paczek. Sam nie wiem, spanikowałem. Wyszła nowa edycja. Poza tym ta laska. – Franek położył karton na kafelkach i uchylił wieko, pokazując zawartość.
– OK, nie mam zamiaru tego komentować. Jazda po rower! – Michał podniósł głos, chwytając jedną paczkę chipsów.
– Nie stary, nie teraz – odparł natychmiast. – Dopiero co wróciłem. Laska jest świetna, ale lekko wtopiłem sprawę. Chyba przestała mnie lubić, jeśli w ogóle lubiła – mówiąc to, odsunął nogą zakupy, jak najdalej od brata. Kilka sekund dłużej i straciłby połowę zaopatrzenia.
– Z tego, co pamiętam, ona cię uwielbiała. Poza tym to nie była prośba. Nie będę zasuwał z buta cztery kilometry. Rozumiesz? – powiedział z pełnymi ustami, mierząc we Franka nadgryzionym chrupkiem.
– Słuchaj, jak dziadek się nie pojawi, to dam ci kasę na autobus. Nie pójdę tam teraz, dopóki sobie wszystkiego nie przypomnę. – Powrót do sklepu był wykluczony. Franek zbłaźnił się już wystarczająco. Próba naprawienia sytuacji tylko pogorszyłaby sprawę.
– Stary, coś ty brał? Idź, zabajeruj ją, a sama ci wszystko opowie. Okaż jej trochę zainteresowania. Laski gadają jak najęte, wystarczy je dobrze nakierować. Jeszcze kiedyś to znienawidzisz. Matko, żebym takich rzeczy musiał cię uczyć! Ale najpierw weź się wykąp, czy coś. Śmierdzisz jak gówno. Ogarnij się trochę, przebierz i zabajeruj jakimiś tekstami a będzie twoja. Tak właściwie to już była twoja. Z jakiegoś powodu zostaliście najlepszymi przyjaciółmi.
– Najlepszymi przyjaciółmi? – Franek prawie krzyknął.
– Dobra, zachowujesz się dzisiaj jakoś dziwnie. Chyba wpadła ci w oko. Przeproś ją i powiedz, że się nie wyspałeś, czy coś. Nie wiedziałem, że z ciebie taka sierota. Stary, jesteś moim bratem, trzymaj jakieś standardy. I ogarnij się, człowieku. Kiedy ty się ostatnio myłeś? – zapytał, choć tak naprawdę nie chciał znać odpowiedzi.
– Oj, bez przesady, są wakacje. – Tłumaczył się Franek, przykładając zaraz nos do koszulki. Zaciągnął się solidnie, nie wyczuwając powodów do obaw. Koszulka lekko zajeżdżała potem, ale to było normalne w lecie.
– To ile? – zapytał Michał, lustrując Franka wzrokiem.
– Trzy dni temu? Ale koszulkę mam świeżą – dodał.
– To cud, że w ogóle z tobą rozmawiała. No tak, nie miała wyjścia, w końcu pracuje w sklepie. Na szczęście znaliście się, więc masz jeszcze szansę.
Kiedy Michał to powiedział, na podjazd wjechał samochód. Za jego kierownicą siedział starszy mężczyzna z rozsianą po całej głowie siwizną.
– Masz fart, grzyb przyjechał swoją gablotą. Rób jak chcesz. Ale moim skromnym zdaniem powinieneś się ogarnąć i spróbować jeszcze raz. Jeśli faktycznie taka z niej laska jak mówisz, to nie marnuj okazji. Niezależnie co zrobisz, do wtorku ten rower ma być na miejscu. Rozumiesz!?
– Jasne. Dzięki. – Zakończył i tak się rozstali.
Drzwiami tarasowymi Franek dostał się do kuchni, skąd podążył na korytarz. Przeszedłszy jego długość skręcił w pokój po lewej i zabunkrował się w nim, otwierając pierwszą kupioną paczkę smakołyku. Serowe chipsy chrupały pod naciskiem jego zębów. Uwielbiał je jeść, ale tym razem wcale mu nie smakowały. Cała ta sytuacja wprowadziła go w taki konflikt wewnętrzny, że nie wiedział, co począć. Usiadł na skraju łóżka w formie ręcznie budowanego fotela, zajadając się niezdrową żywnością.
Mielił długo zarówno problem, jak i prowiant, aż zebrał się w sobie i wskoczył pod prysznic. Postanowił skorzystać z rady starszego brata. Wyszorował dokładnie ciało, co przyszło mu z trudem. Była to istna walka o przetrwanie zakończona spektakularnym zwycięstwem.
CZYTASZ
Wyrok Nocy
Ficção CientíficaZnasz bajeczkę o złotej rybce, która spełnia trzy życzenia? A co gdyby przekroczyć limit. Okłamać los i posiąść moc wszystkich życzeń? Franek zyskuje taki dar. Może zrobić co chce, a mimo to nie unika problemów. Wręcz przeciwnie staje się ich katal...