Rozdział 15 - Trening (część 3)

24 3 0
                                    

Uruchomiła projekcję i pustynia przyjęła formę statku kosmicznego. Stojąc na mostku krążownika Franek zobaczył sztab ludzi. Wszyscy czekali na rozkazy. Co dziwne, JEGO rozkazy. Równolegle z tą falą niemych spojrzeń bohater usłyszał w głowie czyjś głos: 

Dziś portal otworzył się na tyle szeroko, aby wypuścić demony z piekła do Wargulus. Wiadomość o pojawieniu się nietypowego gardła między odrębnymi czasowo światami była niepokojąca, ale jako dowódca musiałem utrzymywać pozory siły i męstwa. Nigdy nie czułem się dobrze na tym stanowisku. Robię to tylko dla ojca. Jego ambicji. Przecież ja nigdy nie widziałem się w roli przywódcy. W pewnych chwilach nie panuję nawet nad sobą, a to już dostateczny dowód. Ja chciałem się realizować w walkach na arenie. Zostać jednym ze sławnych... 

Franek usłyszał imiona wojowników i podczepione do tego twarze postaci, które przemknęły przez jego umysł niczym duchy. 

Nie wiedziałem, co zrobić. To była jedna z tych chwil, kiedy trzeba działać natychmiast. A ja zamarłem. Oni wszyscy gapili się na mnie, czekając na rozkaz, a ja się zawahałem. Czułem jak kpią ze mnie, za tą błazenadę. Widziałem szyderstwo w ich oczach. Kwas, którym karmili moje bezproduktywne starania. 

Złapałem się wtedy w miejscu skroni. Chciałem, aby myśleli, że rozbolała mnie głowa. Tak naprawdę zakrywałem twarz. Czy to był prawdziwy wstyd? Nie jestem pewien. Nigdy wcześniej nie miałem z nim do czynienia. Robiłem, co trzeba. Wykonywałem polecenia tak jak należy. I wszystko szło jak po maśle, a teraz musiałem sam podjąć decyzję. 

Przybliżę pokrótce, czego dotyczyła sytuacja. Mianowicie – na naszym spokojnym niebie blisko granicy Wargulus pojawiło się przejście. Cholerny portal do piekła. Jak na to reagować? 

Kotłowałem w sobie długo ten problem, aż przybył mój zbawca. Otaron! O matko, tak jak zazwyczaj tego gościa nie trawiłem, to dzisiaj mógłbym go nawet pocałować. No dobra, przesadzam, ale naprawdę ucieszyłem się na jego widok. 

Wszedł jak zwykle tym swoim ospałym krokiem, rzucił mi zimne spojrzenie i od razu zapytał wzrokiem czy może działać. Zgodziłem się bezgłośnie. Dotychczas czerpałem tylko z jego rad, ale tym razem sprawa była o wiele poważniejsza. Zmroziło mnie jak nigdy i on zdał się lekarstwem na moją drętwotę. 

Była to pierwsza poważna akcja od trzystu lat. Od samego początku ojciec wdrażał mnie w projekty wojskowe, jakieś poważne wydarzenia. I zawsze przy mnie był, a potem z czasem zaczął się odsuwać na bok. Wykręcał się tymi swoimi wymówkami. Nie mam czasu. Są ważniejsze sprawy. Na koniec został mi tylko Otaron. Może i dobrze, zaczynam bardziej go cenić niż ojca.

Jakie to dziwne, szanuję tatę, ale w ogóle nie ma między nami więzi. Już więcej łączy mnie z Meczotą. To żałosne. 

Wróćmy z powrotem na statek. Otaron wydał odpowiednie rozkazy i ruszyliśmy całą flotą do tego cholernego portalu. Tak chyba go nazwę. Cholerny portal. 

Mniejsza o sam portal. Na akcję poleciało pół floty królewskiej. Byłem zdziwiony, że mamy w ogóle tyle wojska. Ale to jeszcze nic, bo połowa była robotami. Zabraliśmy ze sobą największą maszynę do łatania dziur czasoprzestrzeni, jaką w życiu widziałem. Słyszałem, że to ustrojstwo jest ogromne, ale żeby aż tak...? Miałem okazję obejrzeć to cudo ze statku dowodzenia. Lecieliśmy obok giganta, sam nie wiem... Jakieś dziewięćdziesiąt tysięcy jednostek. 

Franek usłyszał jakiś niezrozumiały wymiar odległości, ale szybko dowiedział się, że w przybliżeniu chodziło o sto tysięcy kilometrów. 

Wyrok NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz