Rozdział 12 - Początek podróży (część 3)

30 3 0
                                    

Wesołość utrzymywała się na twarzy Franka do momentu, aż opuścił rezydencję Lue. Wtedy podsumował wszystko jednym słowem. 

– Dziwne.

Otaron nie widział potrzeby konsultować ze swoim kompanem skutków ubocznych wypicia trzeciej pozycji. Poza tym wynikło wiele spraw, co do których wolał milczeć. 

– Mogę? – zapytał nagle chłopak, wyrywając staruszka z zadumy. 

Mijali właśnie połamany płotek, jak sprzedawca podał mu przedmiot. Negus wziął do ręki bardzo charakterystyczny kilkusetgramowy kawałek metalu. Klucz miał uchwyt w kształcie znaku nieskończoności i szyjkę z czterema poszarpanymi odnogami. Na każdym rozgałęzieniu wygrawerowana była cyfra. 

7293 – odczytał w głowie. 

Powtarzający się któryś raz schemat mocno go wkurzył. Postanowił przełamać karuzelę wewnętrznej nostalgii i zapytał: 

– Teraz już możesz mi powiedzieć – zagaił, oddając klucz sprzedawcy. 

– A cóż znowu? – zapytał, szczerze ciekaw odpowiedzi. 

– Dlaczego byłeś taki spięty? Lue może nie należy do najbardziej uprzejmych osób, jakie znam, ale nie wygląda na gościa, którego trzeba się bać – oznajmił, rozglądając się po śródmiejskiej zabudowie Kanuy. 

Zeszli po płaskim zjeździe na niższy poziom. Następnie Otaron skręcił w wąską uliczkę, tak że musieli iść gęsiego. Tam odezwał się gardłowo: 

– Chcesz dowiedzieć się jak pokonać Klotusa? 

– Uciekasz od wyjaśnienia. – Szturchnął staruszka w ramię, wymuszając na nim reakcję. Senior zatrzymał się, odwrócił i powiedział: 

– Nie uciekam. Mój pomysł idealnie łączy w sobie dwie rzeczy. Pójdziemy na promocję nowej serii filmów akcji. – Wrócił do przyspieszonego marszu. 

– Jak to ma mi pomóc? – zaczepił go ponownie, na co Otaron, nakręcony, odparł: 

– Słuchaj uważnie. Przyjmuj wszystko jako źródło natchnienia i paliwo do nieposkromionej kreatywności. Zazwyczaj wygrywa szybszy. Zdarza się jednak, raz na kilkanaście lat, że wygra nowicjusz. Aby pokonać doświadczonego wroga, nie potrzeba wypracowanych technik, ale świeżych abstrakcyjnych pomysłów. Rozumiesz? 

– Powiedzmy... ale jaki to ma związek? 

Otaron kontynuował szybki chód. Przeszedłszy przez całą długość wąskiego przesmyku, skręcił w trzecią z kolei uliczkę i włamał się do jednego z domków na rogu. W środku oznajmił: 

– Za chwilę się dowiesz. – Po tych słowach wstukał kod w ukrytym panelu. Przy suficie coś zaiskrzyło i przeniosło ich obu głęboko do wnętrza planety. Znaleźli się na Romturze potocznie zwanej czarnym rynkiem. Przez sekundę śmignęła Frankowi przed oczami masa ludzi. Wszyscy byli ubrani jednakowo w długie szare płaszcze, dobrze maskujące twarze i sylwetki. Co ciekawe, przechodnie przenikali przez siebie, jakby byli duchami. Chwilę później miliony szarych kapturów magicznie zniknęły. Mimo wielkiej niewiadomej wyjaśnienie zdało się banalnie proste. 

Romtura działał na zasadzie abstrakcyjnych kont dostępu. Każdy użytkownik, który zalogował się do systemu, czyli fizycznie przeszedł przez portal, otrzymywał unikatowy numer i kopię całego tunelu. Z tego względu na przestrzeni, która mogła zmieścić maksymalnie sto osób, dało się upakować miliony. Nieograniczoność Uki pozwalała praktycznie na nieskończone powielanie obszarów zamkniętych. 

Negus przyswajał tajniki kosmicznej technologii, kiedy Otaron przemówił: 

– Daj mi coś wyjaśnić. Franek, im bardziej będziesz czerpał z moich pomysłów, tym silniej twoje stracą na wartości. Dopóki nikt nie grzebie w twoim sposobie myślenia, masz szansę pokonać Klotusa. Czujesz różnicę? Jak znajdziemy artefakt, pokażę ci podstawy walki. Każdy może nauczyć się ich w przeciągu kilku minut. Zdążysz je opanować. Czasu jest mnóstwo, liczą się tylko twoje chęci. 

– Otaron, rozumiem, tylko dalej nie łapię, gdzie w tym jest odpowiedź na moje pytanie – stwierdził Franek, przyglądając się rzędom świateł, pełniących rolę portali do sklepów. 

– Poczekaj, a jakie było pytanie? – bąknął staruszek zbity z tropu. Franek sam pogubił się w natłoku myśli, ale ostatecznie zdołał wykrzesać poprawne zdanie: 

– Dlaczego byłeś spięty? – powtórzył, lecz Otaron nie zaszczycił chłopaka odpowiedzią. Zamiast skupiać się na nim, podszedł do jednej ze ścian tunelu i zdjął z haczyków dwa szare płaszcze.

– Włóż go – powiedział, gdy tylko chłopak złapał rzucone w jego stronę ubranie. – Co do pytania. Odpowiedź znajdziesz w fabule filmu – wyjaśnił dwuznacznie. 

– A co z artefaktem? Kiedy polecimy na Ziemię? 

– Projekcja zajmie nam góra dwadzieścia sekund. Poza tym i tak musimy poczekać, bo Kurent programuje portal. 

– Programuje? – jęknął zdziwiony. – Przecież teleportacja między wymiarami to jak podróż taksówką. 

– Nie tym razem. Lue mówił, że woźny żyje w latach pięćdziesiątych. Zapętlił się w tamtym okresie. 

– Co? Nie mówił nic takiego. Jak to zapętlił? 

– Za dużo pytań na raz. Wszystko wyjaśnię ci po seansie. Już się zaczyna. – Staruszek siadł po turecku i założył kaptur na głowę. 

Czy on mówi o podróży w czasie? Chce cofnąć się o sześćdziesiąt lat wstecz – pomyślał, odruchowo zarzucając na siebie płaszcz. Także usiadł na betonie i gdy tylko założył kapuzę na głowę, zasnął. 

Wyrok NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz