Rozdział 16 - Eveneris (część 3)

24 3 1
                                    

Stwór namierzył ofiary i teraz pędził co sił, aby pożreć całą trójkę. Słychać było jego ciężkie uderzenia, jakby w okolicy przebiegało stado antylop. Nie minęła chwila, jak wyskoczył zza pagórka, ujawniając swoje paskudne cielsko. 

Przypominał kojota bez skóry z wydłużoną szczęką, jaką można zobaczyć u aligatora. Nie miał oczu, tylko liczne otwory pełniące rolę uszu. Z jego łydek wystawały szpony podobne do haków. Cztery cierniowe łapy z trzema pazurami z przodu i jednym z tyłu, kurczowo trzymały wąski brzuch blisko podłoża.

Wyczuwając zapach ludzkiego mięsa zwierz naprężył kark, uwydatniając poruszające się na grzbiecie zęby. Zaraz po tym nastroszył ogon niczym antenkę, wprawiając go w ruch. Dźwięk, jaki wydawała z siebie ta grzechotka był delikatny i ledwie słyszalny, mimo to zdołał przywołać resztę stada liczącego dwadzieścia osobników. Otaron znalazł tylko jedno sensowne wyjście z tej sytuacji. 

– Uciekamy! – krzyknął, a tabun stworów ruszył w pościg. Przebiegli niecałe trzy metry, kiedy staruszek zatrzymał się i zawrócił, kierując grupę w stronę zagrożenia. Potworki szczękały zawzięcie swoimi pyskami. Kosmiczne psy były już zaledwie o krok, gdy sprzedawca skręcił w wąską uliczkę na prawo. 

Tam kawałkiem prostej drogi dobiegli to rumowiska starej ateńskiej świątyni. Kolumny porozbijane na wielkie głazy leżały gęsto na dnie rozpadliska. Sytuacja była o tyle beznadziejna, że czworonogi bardzo sprawnie poruszały się po nierównej nawierzchni, w przeciwieństwie do grupy rozbitków. 

Mijali właśnie wejście do świątyni w postaci dwóch ciosanych według porządku jońskiego filarów, gdy znaleźli się we wnętrzu okrągłego korytarza. Franek obejrzał się, aby zobaczyć gdzie są kreatury. Wymacał dokładnie białą ścianę, po czym krzyknął oszołomiony: 

– Gdzie my jesteśmy? – mówiąc to, ponownie odwrócił się i zobaczył układ owalnie wmontowanych drzwi. 

Chłopak szybko spostrzegł pewne niemożliwe zjawisko. Patrzył na korytarz, który był za krótki i za wąski w stosunku do ciała przeciętnego człowieka. Proporcja jego sylwetki została taka sama, ale perspektywa się zmieniła. Drzwi były malutkie, a jednak jak do nich podchodził mógł je otworzyć i przekroczyć. 

Gdy wszyscy przyzwyczaili zmysły do tej zmiany, rozdzielili się. Otaron stwierdził, że będzie to dobry sposób na szybkie znalezienie wyjścia. Tak też przechodzili od drzwi do drzwi. Gdy nastolatek przechodził przez jedne wrota widział za nimi Estonidę w dwóch różnych miejscach. Jakby jednocześnie gdzieś wchodziła i wychodziła. Otaron dla odmiany postrzegał otoczenie do góry nogami. 

Tak gonili za swoimi lustrzanymi odbiciami, aż jasnowłosa ujrzała perspektywę całości z góry. Korytarz wzorowany był na nieskończoność. Wtedy wszyscy troje znaleźli się w punkcie wyjścia. Drzwi zwinęły się do jednych. Po drugiej stronie portalu ciągle oczekiwały wygłodniałe kojoty. 

– Na pewno chcemy to zrobić? – zapytał Franek, zanim jeszcze ktokolwiek się ruszył. 

– Nie mamy innego wyjścia – odparła Estonida, przebiegając przez portal. Zaraz za nią do falującej tafli wskoczył Otaron. 

Negus obserwował, jak po drugiej stronie oboje uciekają przed stadem. Nie chciał wystawiać się na pastwę bestii, aby pożarły go dla własnej przyjemności, ale bardziej bał się zostać sam w jakiejś nieokreślonej dziurze. 

Mimo bujdy, jaką wciskało mu zwierciadło, nie zastał tam drapieżników. Portal przeniósł ich do kanciastego pokoju, przypominającego klatkę schodową. Wszędzie rozciągały się wąskie stopnie nieustannie zmieniające położenie. Pośrodku lewitowała niebieska kula destabilizująca grawitację ścian i podłóg. Przez to dało się chodzić zarówno po suficie oraz po pionowym murze. 

Wyrok NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz