– John! John! Nie bądź ciotą, to tylko zadrapanie. – Franek rozejrzał się po pomieszczeniu, gdy tylko odzyskał ostrość widzenia. Domyślał się, że Otaron stoi obok niego. Widział jednak zupełnie innego mężczyznę w skórzanej kurtce i czarnych dżinsowych spodniach. Nosił ciemne okulary przeciwsłoneczne i eleganckie półbuty z małym obcasem. Gorzka czekolada skóry zamieniła się na krem, a baniaczek brzucha na kaloryfer. Sprzedawca nie był już siwiejącym staruszkiem, ale młodym wysportowanym agentem. Franek też, z tą różnicą, że przybyło mu lat.
– Ile zostało czasu? – zapytał z razu Franek, macając ręką rozerwany kawałek nogi i przebite płuco.
– Niewiele. Musimy się zwijać. Wysłali na nas kilka rakiet jądrowych. – Don spojrzał na liczne obrażenia kolegi po zażartej walce z dwunastoma mechanicznymi przeciwnikami.
Miejsce paktu pokojowego dwóch zwaśnionych państw planety Ikiki żywiołu błyskawicy przyjęło formę pola walki. Chociaż próba zażegnania sporu z bezmózgimi robotami mogła wydawać się irracjonalnym krokiem, to w tej sytuacji uzasadnionym. Zakute łby miały przewagę liczebną i siłę rażenia zdolną wyplenić całą ludzkość jednym kliknięciem. Negocjacje były koniecznością.
Podziemny bunkier, w którym dochodziło do porozumienia wyglądał jak po wybuchu bomby. Ogromny stół rozerwany na strzępy tkwił kawałkami w ścianach. Szafki, metalowe szuflady i elektroniczne tablice podobnie. Rury z dopływem tlenu, wody i odpływem ścieków zostały wyrwane i posłużyły za prowizoryczną broń.
John usłyszawszy postukiwania w szybie prowadzącym na powierzchnię, wyciągnął metal utrudniający mu oddychanie i krzyknął:
– Ta szuja nas wykiwała. Jak to możliwe? Mówiłeś, że możemy jej ufać – skarżył się, krztusząc jednocześnie.
– Rusz dupę, to nie czas...
– Wiedziałem, że nas wystawi jak zwykle.
– Nie jęcz, było dużo zabawy. Poza tym, już wolę zdechnąć tutaj niż całą wieczność siedzieć w pace.
John wstał, czując jak mięśnie zrastają się ze sobą. Podszedł do jednej ze ścian i zdrapawszy farbę ogłosił:
– O to mi chodzi. Neuro-spiny. Chcieli nas wydymać i udało im się. A pieprzona zdzira im w tym pomogła – krzyknął sfrustrowany Franek, odgrywając rolę Johna.
Negusa wcale nie dziwiły sztuczne wspomnienia i przyjaźnie, których nigdy nie zawierał. Zresztą było to wszystko tak zaprogramowane, że wspomnienia z rzeczywistości nie wcinały się w akcję filmową. Franek stał się inną osobą nie tylko z wyglądu, ale również z charakteru i podejścia do życia. Po prostu żył nową egzystencją, odczuwając w pełni realność fikcyjnych zjawisk.
– Skąd pewność, że to ona? – zapytał nagle Don. – Fakt, jest robotem, ale to nie znaczy, że nas wystawiła. – Agent nie miał pojęcia, dlaczego kolega broni tej metalowej cipy. Zwykle miał nieodpartą ochotę odciąć jej dopływ zasilania i pokroić na części. Tym razem jednak wysnuwał argumenty celem wsparcia jej sprawy. Długie przemyślenia na ten temat doprowadziły go do czarnej dziury zwanej nierozstrzygniętym konfliktem.
– Co ty, bronisz tego ścierwa? Don, ogarnij się. – Niespodziewanie John odebrał drgania na specjalnej częstotliwości i zaraz poinformował o tym kolegę: – Słyszysz to? Spadamy!
Agenci szybem wydostali się na powierzchnię, obserwując jak z nieba w ich kierunku spadają pociski jądrowe. Natychmiast wzbili się na wysokość kilometra, przypadkowo aktywując zamaskowane w powietrzu miny odłamkowe. Napromieniowane opiłki metalu z pakietem czujników i detektorów przebiły skórę agentów, mieszając się z krwią. Nie było to jednak dla nich większym zagrożeniem w porównaniu z wybuchem atomowym.
CZYTASZ
Wyrok Nocy
Science FictionZnasz bajeczkę o złotej rybce, która spełnia trzy życzenia? A co gdyby przekroczyć limit. Okłamać los i posiąść moc wszystkich życzeń? Franek zyskuje taki dar. Może zrobić co chce, a mimo to nie unika problemów. Wręcz przeciwnie staje się ich katal...