Rozdział 9 - Kolejny krok (część 1)

30 2 0
                                    

Warto przypomnieć o wydarzeniach sprzed kilku godzin, kiedy Franek miał jeszcze pojęcie o tym, co się dzieje. Zalał się w trupa dwukrotnie, dlatego należałoby wnioskować, iż nie będzie w stanie dotrzeć choćby w ułamku własnych możliwości do dworca głównego. 

Sen zniknął jak każdego poranka. Ktoś pomyśli zaskoczony: „Jaki sen, skoro Estonida mówiła co innego". Oczywiście nie będę wyjaśniał oczywistości. Nikt nie powiedział, że ona w ogóle istnieje. Poza tym nie ulega wątpliwości, że Franek spał. Jeśli ktoś ma z tym problem, to zapewne z tym problemem będzie tułał się po świecie przez całą wieczność. 

Wracając do poprzedniego wywodu... 

Naturalną koleją rzeczy po wypiciu dużej ilości alkoholu powinien być kac i inne skutki uboczne, typu ból głowy czy niestrawność. Franek obudził się całkowicie czysty. Zero migreny, świeży oddech i brak suchości w gardle. W dodatku we własnym łóżku. 

Zatem – cud? Chyba nie, ale wiadomo, co się stanie. Te tanie sztuczki was nie zmylą. Wszyscy już wiedzą, o co chodzi. Przecież to takie klarowne, wręcz wytłuszczone. Pojawiła się niezwykle miła dziewczyna i wszystko wyjaśniła. Nic prostszego. Klotus i Anastazja milczeli, więc jak ktoś wymyślił w końcu coś logicznego to musi znaczyć, że mówi prawdę. Geniusz podstępu! 

Ta historia nie może potoczyć się inaczej. Przecież sensacja się nie sprzedaje. Sensacja to rodzaj papieru toaletowego, którym ludzie podcierają sobie tyłki, bo jest do bani. Za to oczywistości – te to dopiero się sprzedają. Najwyższa półka! Rarytas bogów! Przysmak Olimpu! 

Jeśli sarkazm można przesycić to powyżej istnieje tego namacalny dowód. Każdy niech sam zadecyduje, co z tym fantem zrobić. 

Mniejsza. 

Franek obudził się trzeźwiuteńki jak niemowlę zaraz po wyjściu z łona matki. Nawet pachy nie wskazywały na całonocny wysiłek, ale nie chciał ryzykować zgonu ukochanej na chorobę zwaną smród. Bardzo zakaźna. Wskoczył więc pod prysznic, przemył się, ubrał i zbiegł do kuchni. Było chwilę po siódmej, dlatego postanowił zjeść śniadanie, zrobić sobie kanapkę na drogę i ruszyć. 

Nie mam kaca! – pomyślał, szczęśliwy z pozytywnego zwrotu przegranej sprawy. 

Miał wiele wątpliwości co do poprzedniej nocy. Jak przez mgłę pamiętał urywki drogi do domu, przystanki na ostre rzyganie i momenty utraty równowagi. Część trasy czołgał się po chodniku, następną turlał. W pionie przeszedł raptem dziesięć procent drogi. Mimo to dotarł do domu cały, zdrowy i to nawet o rozsądnej porze. 

To, dlaczego był trzeźwy, wyjaśniło się jak wyszedł do ogrodu tylnymi drzwiami. Basen nosił ślady kataklizmu zwanego „narąbany nastolatek". Podchodząc do plastykowej osłony akwenu przypomniał sobie przeraźliwie zimny dreszcz, który odświeżył otępiały umysł. 

Na powierzchni wody pływało mnóstwo syfu w formie małych gałązek i liści. Pod wodą tkwiło kilka zawiniątek. Okazało się, że dotarł do pokoju zupełnie nagi, bo na dnie zbiornika leżały jego spodnie, koszulka i majtki. Chwilę zajęło chłopakowi doprowadzenie kąpieliska do porządku, ale czując na karku upływ cennych minut, uwinął się dość zręcznie. 

Idąc w stronę dworca głównego stopniowo zaczął przypominać sobie wydarzenia imprezy z minionej nocy. Prawda mieszała mu się z wytworem wyobraźni. Pamiętał Estonidę jako żywą osobę i większość szczegółów ich rozmowy. Te dziwne nazwy, całą logikę Wszechświata, sprawę z Klotusem. – Nawet moja podświadomość nie trawi tego śmiecia – pomyślał, zbliżając się do celu. 

Wyrok NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz