Rozdział 11 - Kanuy (część 1)

26 3 0
                                    

Obraz zniekształconej rzeczywistości przepadł, pozostawiając Frankowi w spadku ból i zawroty głowy. Wcześniej nie czuł tego w ten sposób. Były tylko myśli, emocje, może ewentualnie wzmianka o jakimś dyskomforcie. Pierwszy raz od bardzo dawna doświadczył zmęczenia. Piekły go mięśnie nóg, barków i ramion, tak jakby wcześniej w ogóle ich nie używał. 

Gdzie trafił? Nie miał pojęcia. Rodziło się w nim wiele pytań bez odpowiedzi, przy czym zmysły nie pomagały mu w rozwikłaniu zagadki. Estonida jęknęła. Stało się coś złego, ale nie mógł dostrzec co konkretnie, bo jego oczy nie domagały. Po chwili odzyskał ostrość. Jasnowłosa ogłuszona jakimś ciężkim przedmiotem leżała w plamie krwi. Anastazja zaś, przekręcając wihajster na nadgarstku, teleportowała się w nieznane mu miejsce. Przeciwniczka uciekła, więc priorytetem stało się bezpieczeństwo Estonidy.

Wszechmoc zniknęła. Nie mógł stworzyć apteczki, uleczyć dziewczyny życzeniem. Wykreować jej nowego ciała. To była rzeczywistość, ta prawdziwa, do przesady ograniczona. Martwa rutyna, zaprzęgnięta w nieznośny pakiet słabego ciała i dokuczliwych uczuć. 

Postanowił zadzwonić po karetkę. Pechowo nie miał przy sobie komórki, więc spróbował samodzielnie opatrzyć rany. Chwilę bił się z myślami, aż wybrał odpowiednie miejsce, gdzie mógłby ją przenieść. Delikatnie położył jasnowłosą na materac. Spojrzał na nią. Była bezbronna, krucha i lekka, jakby dźwigał powietrze. Kiedy tak myślał, jej rana nagle zagoiła się i natychmiast zmienił zdanie co do jej delikatności. Dziewczyna oberwała po czole szyjką od znaku drogowego i w kilka sekund wydobrzała. 

Albinoska ocknęła się w ramionach Franka, bacznie przyglądając się jego zdziwionej twarzy. Uśmiechnęła się nieznacznie, sugerując ruchem głowy, aby pomógł jej wstać. Wyprostowała się niepewnie i otrzepała z kurzu. Gdy tak doprowadzała ubranie do ładu, Franek przyjrzał się jej całej. Była piękna, nie potrafił tego zanegować. Kształtna i jędrna, a jednak trochę brzydsza niż przy pierwszym spotkaniu. 

W pseudorzeczywistości każda dziewczyna była chodzącym ideałem i obiektem zboczonego kultu mężczyzny. Czy to Anastazja, Estonida, czy nawet Natalia, którą spotkał przelotnie. Doskonałe odpowiedniki pożądania i namiętności. Oczywiście nie twierdził, że była brzydka. Po prostu zniknęła gdzieś złota otoczka perfekcyjności. 

Franek przekopywał różnice między rzeczywistością a jej modyfikowanym odpowiednikiem, kiedy Estonida zapytała: – Coś się stało? 

– Nie, nic – odparł natychmiast. – Jest dobrze, po prostu czuję się jakoś inaczej. A jak u ciebie? Mocno oberwałaś. – Franek nie ukrywał zaskoczenia. 

– Jest w porządku, już się zagoiło.

– Nie mówiłaś o zdolnościach samoregeneracji – oznajmił, pocierając się po karku. Ból dawał o sobie znać ze zdwojoną siłą. Kłuła go cała szyja. 

– Nie mam takiej zdolności, to technologia – wyjaśniła, rozglądając się po okolicy. 

Franek poszedł w jej ślady. Dopiero teraz przyjął do wiadomości. dokąd trafili. Przeniosło ich do fabryki, gdzie zwykł pić wódkę z kumplami. Tak przyglądali się w ciszy sobie i przedmiotom wokoło, aż dziewczyna stwierdziła: 

– Musimy ruszać. Czas nas nagli. Klotus powiedział, że za trzy dni nastąpi koniec. Trzeba jak najszybciej znaleźć artefakt. 

– Trzy dni? – zapytał niepewnie. 

Klotus wspominał o krótkim czasie przygotowania, ale to było dwa dni wcześniej. Korzystając z umiejętności nabytych w przedszkolu Franek sprawnie odjął trzy od dwóch. W ten sposób otrzymał wynik w postaci jednego dnia. Nijak miało się to do tego, co twierdziła Estonida. – Mówił coś o trzech dniach, ale to było dawno temu – wyjaśnił. 

Wyrok NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz