Ziółka działały pełną mocą. Franek już od paru minut znajdował się w szkolnym gabinecie pielęgniarskim. Placówka oświatowa skierowała jego wspomnienia w stronę Klotusa.
– Czyli śpię. Nie ulega wątpliwości, ale dlaczego pielęgniarka? – Pytanie rozbrzmiało w głowie Franka zmuszając oczy do analizy pomieszczenia. W środku nie wychwycił żadnych zabójczych anomalii, ale pewności nie miał. Wstał z pozycji leżącej. Rozejrzał się po okolicznych przedmiotach. Na biurku tkwiły ostre nożyczki, w oszklonej gablotce stały różne preparaty o wątpliwym składzie, a na zakrwawionym haku wisiała siekiera. To ostatnie zawarło się w fantazji chłopaka, jednak w dużej, zamkniętej na cztery spusty szafie, zmieściłyby się ze cztery takie cudeńka. Mina szybko zrzedła Frankowi, gdy zauważył, że w tej małej kanciapie znajduje się ktoś jeszcze. Jasnowłosa piękność miała na sobie tyle bieli, że siedząc tyłem w bezruchu stawała się niewidzialna.
– To ty – wyksztusił w końcu, gdy tylko się obróciła. Mimo woli skupił wzrok na albinoskiej cerze i jej turkusowoszafirowych tęczówkach. Jej rysy twarzy wydawały się takie łagodne, jakby po części była jeszcze dzieckiem, ale dojrzałym w przedziwny sposób. Gdy tylko ściągnęła fartuch uderzył go intensywny kolor sukni, którą miała na sobie. Jasnokobaltowy aksamit lśnił wyzywająco, przylegając ściśle do jej ciała.
– Jeśli masz na myśli nasze pierwsze przelotne spotkanie, to tak. – Uśmiechnęła się, na co róż jej szminki drgnął łagodnie. Podniosła także brwi w wymowny sposób.
– Kim jesteś? – zapytał prosto z mostu.
Franek próbował przez chwilę ustalić relacje zachodzące pomiędzy osobami. Anastazja pojawiła się jako pierwsza, była jego przewodniczką i mentorką po świecie snu, jego pierwszą miłością. Przez głupią pomyłkę duch dziewczyny podzielił się na dwie części. Dobro Anastazji przeniosło się do rzeczywistości, zło ugrzęzło we śnie. To udało się ustalić Frankowi po kilku tygodniach konfrontacji z dziewczyną. Później, zarówno w rzeczywistości, jak i we śnie, zaczął pojawiać się Klotus. Historyk nie darzył Negusa przyjaźnią. Co do tego nikt chyba nie miał żadnych wątpliwości. Już przy pierwszym spotkaniu zadeklarował, że zmiecie licealistę z powierzchni ziemi.
Do tego galimatiasu dołączyła się jakaś nieznajoma laska. Fakt, uratowała Frankowi tyłek, ale to nic nie zmieniało. Mógł przypuszczać, że chce mu pomóc. Jaką jednak miał pewność? Albinoska pojawiła się raptem na kilka sekund, po czym nie dawała o sobie znaku życia przez ponad dwa miesiące. Jednorazowa pomoc o niczym nie świadczy, nawet więcej – prowokuje do jeszcze większej podejrzliwości. Przecież dziewczyna mogła odegrać scenkę pozór dla zmylenia, aby zyskać sobie aprobatę chłopaka. Czego chciała? Kim była?
– Trudno to wyjaśnić racjonalnie w tej chwili, ale... – Zamyśliła się, przyglądając się jego skupionej twarzy. Była wyraźnie zaniepokojona, zdenerwowana, ale gdzieś w środku lekko podniecona.
– Ciężko mnie będzie zaskoczyć – przyznał z rozbawieniem, czekając na pikantne szczegóły.
– Dobrze, skoro tak uważasz. Jestem spokrewniona z Klotusem. Właściwie to jestem jego siostrą. – Tak, w tym momencie nastąpiła autodestrukcja. Franek bezwiednie wcisnął czerwony guzik, bo widział przed sobą już drugą piękność, starającą się o jego zgon. Przyciągał zabójcze laski jak magnes, nie wiedząc sam, dlaczego tak się dzieje.
Dotychczasowe plany wzięły w łeb. Aby odsłonić rąbka tajemnicy, zapoczątkował falę pytań:
– Co? Czyli to wszystko nie jest prawdziwe. To znaczy i nie jest, ale... – Zawahał się. – Też chcesz mnie zabić? Ostrzegam! Lista robi się coraz dłuższa. Poza tym, lepiej się zastanów czy chcesz zadzierać z tą drugą, która chce mojej śmierci – oświadczył, przypominając sobie rozgniewaną do czerwoności Anastazję.
CZYTASZ
Wyrok Nocy
Science FictionZnasz bajeczkę o złotej rybce, która spełnia trzy życzenia? A co gdyby przekroczyć limit. Okłamać los i posiąść moc wszystkich życzeń? Franek zyskuje taki dar. Może zrobić co chce, a mimo to nie unika problemów. Wręcz przeciwnie staje się ich katal...