Rozdział 5 - Utopia (część 2)

56 7 2
                                    

Zachowując w sobie przyjemność nietuzinkowego smaku, Franek wtargnął do szkoły, gdzie przywitał go gorący podmuch powietrza. Szybko zrzucił z siebie kurtkę i zmienił buty na czarne tenisówki z białymi spodami. Po szatni panoszyło się mnóstwo ludzi, słychać było rozmowy przerywane trzaskiem zamykanych szafek. Brakowało tylko jednej osoby. 

Anastazja. Powinna już tu być – pomyślał, potrząsając kluczykiem. Zdążył podnieść plecak, kiedy ktoś zakrył mu oczy. Ręce tej osoby pachniały truskawkami, co wskazywało wyraźnie na kobietę. Altowy głosik potwierdził jego domysły.

– No hej! To znaczy... – Dziewczyna obniżyła głos maksymalnie nisko. – Zgadnij, kim jestem. – Zanim chłopak cokolwiek odpowiedział, uczennica odwróciła go do siebie i pocałowała w policzek. 

Anastazja wyglądała jak zwykle olśniewająco. Miała na sobie jasnogranatowy sweter zakrywający biodra, spod którego wystawało coś ciemnego i czarne rajstopy. Do tego ramię obciążała jej torebka w kolorze błękitu pruskiego, zaś nogi okrywały ciemnoniebieskie tenisówki.

– O jejku, myślałam, że się nie rozmazuje – powiedziała, przyglądając się czerwonej plamie w kształcie ust na jego skórze. Zaraz też dodała: – Gdzie ja to mam? – Dziewczyna energicznie zaczęła przeglądać torebkę w poszukiwaniu ściereczki nawilżającej, aż w końcu ją znalazła i oznajmiła z entuzjazmem: 

– Tutaj jest! – Choć Franek wyłapał kontekst i chciał coś powiedzieć, nie wykrztusił z siebie ani słowa. Dlaczego? Trudno wymówić choćby jedno słowo, jak kobieta wciska ci kawałek mokrego materiału do samego gardła. Na szczęście uwinęła się sprawnie.

– Cześć kochanie – powiedział, gdy skończyła. – Widzę, że jesteś w świetnym humorze. Dzisiaj jakaś miesięcznica? O czymś zapomniałem? 

– Nie, spokojnie – odparła. – Ja tak bez powodu. Ten dzień zapowiada się naprawdę świetnie. I... – przeciągnęła, zmieniając barwę głosu – ...twoja sylwetka... – Przejechała mu dłonią po torsie, kontynuując: – ...jest taka podniecająca. – Uśmiechnęła się w bardzo wymowny sposób, co Franek odczytał klarownie. W sumie to dobrałby się do niej na oczach wszystkich, ale niestety w pobliżu kręcili się również nauczyciele. Pocałował ją tylko soczyście, powstrzymując podniecenie.

Mocne! – stwierdził w myślach. Zwyczajnie nie spodziewał się takiej reakcji. Przez kilka tygodni spotykali się, całowali i przytulali, ale nic poza tym. Oczywiście nie ma co się oszukiwać, Franek był gotowy na większy krok, ale nie naciskał. Dziewczyna była zawsze dla niego wzorem czystości i łagodności. Tak ją postrzegał i w sumie to najbardziej go kręciło. Trudno było mu więc skonfrontować subtelność uczennicy z jej nagłą, rezolutną i namiętną grą słów. 

Od kiedy ona myśli o takich rzeczach? – borykał się z pragnieniami tego typu każdego dnia, miał to zwyczajnie w pakcie z ciałem, ale Anastazja? Ona była dla niego niczym świętość, nietknięta przez rozpustę tego świata. Nie dało się ukryć, że był pozytywnie zaskoczony nowiną.

Uczennica spojrzała na zegarek. 

– To już ta godzina? Zaraz mam biologię – powiedziała, bardzo się niecierpliwiąc. Wierzgała jak sarenka godzinę po urodzeniu. Z jednej strony chciała zostać, a z drugiej iść już na zajęcia. 

– Wiem, wiem, leć. Zobaczymy się na następnej przerwie. – Po tych słowach pocałował ją w usta, zbierając jeszcze trochę czerwonej szminki. Następnie uśmiechnął się i pomachał jej na pożegnanie. Migiem zniknęła na schodach, wbiegając na wyższe piętro. 

Wyrok NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz