Obaj wrócili do rzeczywistości, ale tylko Negus pozostał świadomy. Klotus zaraz po wyjściu z programu stracił przytomność.
Dla Estonidy ta rozwlekła scena trwała zalewie kilka sekund. Dziewczyna widziała, jak jej brat wciska przycisk junitury i chwilę później pada nieprzytomny na ziemię. Czuła, jak Franek chełpi się zwycięstwem. Jak moc srebrnika sprowadza jego duszę na manowce. Wtedy jej ciało poruszyło się.
Franek znowu spróbował przejąć kontrolę. Chciał użyć artefaktu i własnoręcznie zabić Klotusa. Nie zważał na to, że mordując historyka, zabije również siebie. Liczyło się tylko to, aby dokonać zemsty. Estonida przeciwstawiała się chłopakowi, ale nie zdołała go powstrzymać.
I wtedy stało się. Srebrnik uwolnił wewnętrznie skrywaną moc. Objawił się ostatni fragment wspomnień z dziesiątego lipca.
***
Padało zawzięcie i wydawało się, że deszcz nie przestanie nacierać na szybę już nigdy. Franek pędził osobówką, nie zważając na jakiekolwiek wymogi bezpieczeństwa. Pragnął zakończyć swój marny żywot i wiele nie brakowało, aby właśnie tak się stało. Przejechał na czerwonym świetle przez skrzyżowanie i o włos minął się z kierowcą jadącym od lewej. Tym razem mu się udało, ale było jeszcze tysiące innych skrzyżowań. Na jednym z nich w końcu jego szczęście się wyczerpało. Franek wbił się w środek rozdroża. Najechał na kałużę, która kompletnie przysłoniła mu obraz. Mimo to nie zwolnił.
Od wschodu drogą z pierwszeństwem jechała ciężarówka. Kierowca w tirze zmieniał kanał stacji radiowej i nie zauważył chłopaka. Uderzył przodem w końcówkę bocznego zderzaka, przez co samochód zaczął kręcił się w kółko. Siła ciągnąca pojazd w przód sprawiła, że wykonał on sześć obrotów, zanim się zatrzymał. Mimo zagrożenia nic się nie stało. Skrzyżowanie było na tyle duże, że auto zdążyło wyhamować. Również uderzenie zdało się zaledwie draśnięciem, bo kierowca, choć lekko oszołomiony, pozostał przy zmysłach.
Niestety, śmierć nie dawała za wygraną. Chciała przywłaszczyć sobie życie chłopaka.
Z nieba wystrzelił potężny piorun i uderzył w lampy uliczne. Momentalnie wszystkie światła w promieniu kilkunastu kilometrów zgasły. Skrzyżowanie skryło się w cieniu nocy. Wtedy wjechał na nie szaleniec podobny do Franka. Pędził terenówką 200 km/h. Mężczyzna zaczął hamować, gdy tylko zobaczył potrzaskany pojazd, ale nie zdążył. Wpadł w poślizg wbijając się frontem w bok osobówki. Metal zetknął się z metalem, trzasnęły poduszki powietrzne. Maszyny złączyły się ze sobą w stalową rzeźbę.
Franek wyszedł z tego wypadku bez szwanku. Był nieco skołowany, ale w pełni przytomny. Odepchnął od siebie nastroszoną poduszkę powietrzną i wygramolił się ze zmasakrowanego wozu. Nie czuł bólu, licznych ran czy siniaków z powodu podwyższonej dawki adrenaliny. Podszedł do tego drugiego pojazdu, aby sprawdzić czy kierowca żyje. Wczołgał się na maskę i zobaczył postać, ze zniekształconą twarzą. Mężczyzna leżał w nieludzkiej pozycji. Było ciemno, więc Franek nie przyjrzał się dokładnie. Zobaczył tylko zarys jego napuchniętej facjaty.
Nieznajomy miał liczne złamania otwarte, uraz czaszki, przebite płuco kawałkiem blachy z drzwi i wiele innych ran, które nie dawały szans na odratowanie. Mężczyzna żył, lecz w stanie niesamowitego bólu, jakby to właśnie on podtrzymywał jego akcję serca, nie pozwalając przejść na drugą stronę.
Kolejna śmierć trafiła na jego konto. Próbował się zabić, a przy okazji doprowadził kogoś innego do agonalnego stanu. Los miał naprawdę świetne poczucie humoru. Ale chłopakowi nie było do śmiechu. On musiał zaradzić jakoś tej sytuacji. Wystraszony zadzwonił pod numer 999. Po dwóch sygnałach usłyszał kobiecy głos.
– Pogotowie, słucham?
Franek nabrał głębokiego oddechu i powiedział trochę niższym głosem niż dotychczas.
– Doszło do wypadku. Znajduję się na trasie 752 kierunek Warszawa przy miejscowości Pruszczyna Mała. – Po tym rozłączył się.
Karetka jechała, a on czuł się w obowiązku pomocy poszkodowanemu, dlatego jeszcze raz położył się na masce, zaglądając przez wybitą szybę. Poświecił latarką na pasy, aby zobaczyć czy da się je odbezpieczyć. Jednak ten człowiek nie był przypięty, co potwierdził również brak poduszki powietrznej. Przekierował strumień światła w dół. Zobaczył nogi przygniecione lewym kołem samochodu. Następnie poświecił na jego twarz i zrozumiał. Za kierownicą siedział on sam. Znaczenie słowa samobójstwo nabrało większego wydźwięku. Zamordował sam siebie. Odebrał tchnienie własnej piersi, pilnując, aby życie zgasło bezpowrotnie w odmętach ciemności. Gdy dotarła do niego ta straszna, paradoksalna prawda, wrócił zmysłami do teraźniejszości.
***
Pod jego ciałem tworzył się portal do innego wymiaru. Ten czarny okrąg zaczął go miarowo pochłaniać. Wyłoniły się łapska przypominające kości oplecione wątłymi mięśniami i skórą. Te liczne dłonie pochwyciły bohatera za nogi oraz w pasie i zaczęły wciągać do swojego świata.
Chłopak poczuł, że traci ważną część siebie, jeśli nawet nie najważniejszą. Kreatury zabierały Frankowi coś, czego nie dało się wycenić w diamentach, złocie czy innego rodzaju majętnościach. Demony wykradły jego duszę.$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$
Gratuluję to koniec tej części następna się pisze. Nie mam do niej wcale motywacji. Ktoś bardzo przykro mnie zdemotywował do tworzenia i tak szukam akceptacji u innych :)
Wrzucam za darmo z nadzieją, że znajdę kilka osób które byłby chętne poznać całe moje universum :) To tyle!
CZYTASZ
Wyrok Nocy
Science-FictionZnasz bajeczkę o złotej rybce, która spełnia trzy życzenia? A co gdyby przekroczyć limit. Okłamać los i posiąść moc wszystkich życzeń? Franek zyskuje taki dar. Może zrobić co chce, a mimo to nie unika problemów. Wręcz przeciwnie staje się ich katal...