Rozdział 10 - Ironia losu (część 3)

31 2 0
                                    

Oboje trafili do kopulastej groty z zieloną wyspą w kształcie soczewki pośrodku. Wokoło centralnie położonego wypukłego oka płynęła woda w układzie idealnego pierścienia. Nad strumieniem krążyła bulwiasta wichura owoców. 

Wewnątrz tego chaosu Franek zobaczył wodospad uformowany w podkowę i Anastazję skupioną na medytacji. Widok oświeconej dziewczyny budził respekt, ale on bardziej skupił się na multiwitaminowym tornadzie. Kręcące się po spirali owoce wyglądały wyśmienicie. Wszystkie okazy były piękne i soczyste. Negus nie potrafił oprzeć się pokusie. Upatrzył sobie banana i po prostu musiał go dotknąć.

Oczywiście zbędne zdaje się przypomnienie, że oboje znajdowali się na obczyźnie. Można więc domyślić się, że miejsce usiane było szeroką gamą pułapek. A idiota złapał za banana. W tej sytuacji należałoby użyć łopaty z dwóch podstawowych powodów: aby ogłuszyć debila i zakopać jego martwe ciało pod ziemią. 

Franek natychmiast po zetknięciu ze skórką egzotycznego owocu trafił do alternatywnego świata. Jasnowłosa sprawnie wyciągnęła bezmózga z powrotem. Nie było dla niej większym problemem uporać się z zabezpieczeniami średniego poziomu. Większą trudność sprawiała jej głupota Franka. Nie mogła skupić się na zadaniu, bo ciągle musiała wyciągać chłopaka z opresji. 

– Byłem w pudełkowym świecie, jaja jak berety. Strzelały we mnie papierowe myśliwce i kartonowe czołgi, myślałem, że pęknę ze śmiechu. Te małe ludziki, ich panika. Nie... no, musiałabyś to zobaczyć – był rozbawiony, jak małe dziecko na widok lizaka. 

– Słonko, miałeś się skupić. – Pieszczotliwe określenie przywróciło u Franka chęć współpracy. Zajmował się niepotrzebnymi sprawami, teraz to do niego dotarło. Zrozumiał aluzję. 

– Zamieniam się w słuch. 

– Dziękuję – skwitowała krótko. – Kiedy ty bawiłeś się pudełeczkami, mnie udało się znaleźć klucz. 

– Masz go? Jak wygląda? 

– Widzisz tamtego arbuza? – Dziewczyna wskazała jednego z większych zielono-pasiastych owoców. 

– Zwykły arbuz – skomentował, szukając go wzrokiem. 

– Wygląda jak każdy inny, ale ma czterokrotnie większą zaporę, czyli raczej nie jest taki przeciętny. – Wyjaśnienie z cyklu „powiedz mu cokolwiek", zdało egzamin. Franek i tak nie wiedział, na jakiej zasadzie działają zabezpieczenia. 

– No dobra, to bierzmy go i spadamy stąd – zaproponował, nieświadomy skali problemu. 

– To nie będzie takie proste. – Estonida poprawiła włosy, po czym zapytała: – Powiedz mi, czym różni się jej świadomość od mojej? 

– Wystrojem? 

– Tak, czymś jeszcze? 

– U ciebie jest kilka klonów. Tutaj jest tylko ona – przyznał po chwili zastanowienia. 

– Masz rację. Dlatego właśnie sprawa się komplikuje. Anastazja stworzyła samoświadomość. Albo samoświadomość wyparła jej świadomość samoistnie, gdy przechodziliście przez portal. Niezależnie od tego, co zaszło, nie walczymy z Anastazją. Nic dziwnego, że działała tak chaotycznie i agresywnie. Dlaczego nie domyśliłam się wcześniej? 

– Anastazja żyje? – zapytał wzruszony. 

– Przykro mi, ale nawet jeśli żyje, to trafiła do miejsca, z którego nie ma wyjścia. 

– Zawsze jest jakieś wyjście. 

– Ona przepadła na Eveneris – powiedziała zasmucona. 

Wyrok NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz