3#

11.5K 1K 424
                                    

Ares

Ze snu wyrywa mnie, szturchanie w ramię. Otwieram sennie jedno oko, patrząc na osobę stojącą przy moim łóżku.

-Wstawaj, poranna zbiórka pół godziny szybciej.- informuje mnie mój współlokator Mark.

Nie rozmawiam z nimi za dużo, zazwyczaj mijamy się i nie prowadzimy większej rozmowy w ciągu dnia. Za mną chodzi przeważnie David i ciągle gada, wiec to mi wystarczy.

Wyskakuję szybko z łóżka i po odczekaniu na swoją kolej do toalety, ubieram się. Na plac dochodzę z ostatnią grupą szeregowych.

Dziewczyny jak zawsze stają w osobnej grupie z boku. Chyba taki musi panować tutaj zwyczaj, bo w szkole każdy stawał, jak chciał.

Przed nami stanął kolejny mężczyzna, którego nie widziałem jeszcze na oczy. Był przeciętnego wzrostu i z lekkim brzuszkiem i długą brodą. Nie powiedziałbym, że taki ktoś może służyć w wojsku, gdzie wymagana jest sprawność fizyczna.

-Wszystkie żywiołaki za mną.- powiedział i odszedł.

Grupa stojąca na placu zmniejszyła się o dwadzieścia może trzydzieści osób. Wnioskując, że chyba to był żywiołak odpowiedzialny za ich trening.

Zaraz pojawiła się osoba odpowiedzialna za nasz dzisiejszy trening. Siwy mężczyzna stanął na baczność przed nami i chwilę się przygląda. Jego postawa wyraża surowość, typową dla generałów, jednak on jest tylko dowódcą oddziału.

-Ustawić się w szeregach i stanąć na baczność.

Przeszedł pomiędzy nami i poprawił kilka osób. Potem podał zestaw ćwiczeń, jakie mamy wykonać. Dowiedzieliśmy się, że jutro to będzie nasza ostatnia zbiórka.

Ćwiczenia zajęły nam tyle czasu, że nie zdążyliśmy na śniadanie. Pędziliśmy, by zdążyć na ćwiczenia na strzelnicy.

Nie lubiłem tego typu zajęć. Wolałem walkę wręcz i korzystanie z własnej siły i umiejętności niż zdać się na sprzęt i walkę dystansową. Nie oznaczało to jednak, że nie chciałabym mieć w drużynie snajpera, który osłania teren.
Zawsze czuję się pewniej, gdy wiem, że ktoś osłania mi tyły.

Na stole mamy cały zestaw broni i każdy może wybrać swoją ulubioną. Wybieram automat i idę na wolne miejsce w strzelnicy. Ustawiam się w wygodnej pozycji i czekam, aż dostanę sygnał do strzału.

Gdy zapala się zielone światło, naciskam spust. Seria pocisków trafia w cel. Nie jest to idealne trafienie, ale najważniejsze jest trafienie.

Jak każdy wykonuję jeszcze trzy próby i oddaję broń. Z racji, że jeszcze trochę osób czeka na swoją kolej, opieram się o barierki.

-Nie uwierzysz, czego się dowiedziałem stary.- podchodzi do mnie Dawid.

-No czego.- pytam bez krzty ciekawości, bo inaczej nie da mi spokoju.

-Odesłali ponad połowę żywiolaków, zostało tylko jedenaście osób.

-Nie nadawali się?

-Dokładnie tak.- powiedział, kiwając głową.- nam też to grozi, dlatego robią te testy wszystkie, by wybrać najlepszych.

Hades

Udałem się na wezwanie do głównego budynku. Po drodze kręciło się sporo młodych rekrutów, dwie trzecie z nich pojutrze pojedzie do domu.

Ponieważ główny dowódca był na wyjeździe, udałem się do gabinetu zastępcy. Zapukałem dwa razy i wszedłem do środka.
Wykonałem gest powitania.

-Byłem wzywany.- powiedziałem, stając wyprostowany na baczność.

-Tak tutaj masz, teczkę dla Twojego dowódcy. Przekażesz ją jutro. To lista osób, które zostały wybrane oraz lista pięciu osób przeniesionych na wniosek głównego dowodzącego.

-Tak jest.

-Możesz odejść.

Idąc przez plac, spotkałem dziewczyny z mojego oddziału, Aiko i Kato. Dwie siostry o azjatyckich korzeniach, są do siebie tak podobne, że można by je wziąć za bliźniaczki, jednak Kato jest starsza o trzy lata od siostry. Aiko jest w moim wieku.

-Co tam niesiesz?

-Papiery dotyczące nowych rekrutów.

-Widziałam, jak żywiołaki dały dzisiaj popis, nic dziwnego, że odesłali osiemnaście osób.

-No nic tylko się śmiać.- dodała Kato.

-Połowa też pewnie odejdzie, ale już z własnej woli. Tak jest zawsze.- skomentowałem wiadomość.- Jak spotkacie Domi, Nyks i Oriona to przekażcie im, że jutro o dwunastej zbiórka.

-Jasne.- powiedziała Aiko, puszczając mi oczko.

Uśmiechnąłem się, one są pozytywnie zakręcone.

Zostawiłem papiery w domu i udałem się na stołówkę. O tej porze byli tu tylko szeregowi drugiego stopnia i kilku dowódców.

Ares

Po strzelnicy mieliśmy udać się na główny plac. Ten sam siwy mężczyzna, co był na porannej zbiórce, wyczytywał kolejne nazwiska i kazał stawać przed szeregiem wybranym osobom.

-Macie dwie godziny na spakowanie się, wypadliście za słabo, aby zostać tu na dłużej.

Wymienione osoby nie wierzyły w to, co usłyszały przed chwilą i szukały potwierdzenia, rozglądając się dookoła.

-Ale mieliśmy szczęście.

-Po prostu byliśmy lepsi.- powiedziałem, stwierdzając fakt.

-Ale szczęście też się tu liczy.-upierał się David.

Dopiero późnym popołudniem zjedliśmy posiłek. Osoby, które dostały wypowiedzenie wyjechały już po godzinie, dlatego na stołówce było łatwiej znaleźć wolne miejsce.

-Słuchaj, kogo spotkałem.- powiedział przyjaciel, dosiadając się z jakimś szeregowym drugiego stopnia.- To kumpel moje brata. Opowiedział mi dowódcach trochę i ten wielki koleś to wcale nie jest Skorpion, tylko kolesia zwą Golemem i jest żywiołakiem ziemi.

-Aha.- powiedziałem tylko, nie podzielałem jego entuzjazmu tą osobą.

-Powiedz Santi, jaki jest ten Skorpion.- powiedział David, a oczy mu się zaświeciły jak kobiecie w ciąży na widok słodyczy.

Chłopak się tylko zaśmiał i pokręcił głową.

-Nie będę Wam mówił i z chęcią bym zobaczył waszą minę, gdy go zobaczycie.- powiedział, nadal się śmiejąc.

-Ha, czyli jednak istnieje.- powiedział entuzjastycznie mój przyjaciel.- Widzisz, mówiłem, że to nie jest pic na wodę.

-Tak, tak miałeś rację.- powiedziałem sarkastycznie.

Wieczorem mieliśmy do wykonania jeszcze dziesięć okrążeń. To był zdecydowanie najbardziej zapełniony ćwiczeniami dzień.

W pokoju zastałem tylko Marka, drugi lokator opuścił jednostkę wojskową.
Zasypiam od razu, gdy moje ciało spotyka się z łóżkiem.

Dzisiaj ma być ostatnia zbiórka, a popołudniu dowiemy się, do jakiego oddziału zostaliśmy przypisani.

Stoję z Davidem na brzegu grupy, gdy ten stuka mnie łokciem i wskazuje gdzieś palcem.

-Ty zobacz dziecko.- powiedział David.- Kto je tu wpuścił?

Zadałem sobie dokładnie to samo pytanie, tylko, że to nie było dziecko, to była Avril.

I takim miłym akcentem kończymy ten rok 😁

Płomień wilka tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz