Do pomieszczenia, gdzie w fotelu siedział starszy mężczyzna, wpadła dwunastka dzieci, krzycząc radośnie.
Najstarsze z wnucząt jako pierwsze podbiegły do dziadka, zajmując tuż przed nim miejsce na kolorowym dywanie. Każdy chciał być jak najbliżej, by słyszeć każde wypowiedziane słowo. Dzieci uwielbiały te weekendy spędzane u dziadków i popołudnia, gdy mogły usłyszeć niesamowite historie opowiadane przez ich dziadka.
-Dziadku dokończysz nam dzisiaj tę historię?
-Prosimy.- dopowiedziała chórem reszta wnucząt.
-No dobrze.- odpowiedział mężczyzna, poprawiając się w fotelu.
W tym samym czasie do pokoju weszła starsza kobieta, z uśmiechem patrząc na swoich najmłodszych potomków. Na niskim stoliczku postawiła ciasteczka, które upiekła dzisiaj wczesnym rankiem. Kilkoro z wnucząt poczęstowało się, przyniesionymi przez babcie smakołykami.
Kobieta usiadła na drugim fotelu, biorąc na kolana najmłodszego prawnuczka i z miłością wypisaną w oczach spojrzała na miłość swojego życia.-Na czym to ja skończyłem?
-Na tym, jak wojowniczka została ranna.- odpowiedział szybko Ron.
-A no tak... Wojowniczka została ranna, pomimo to udało jej się zabić złego króla wampirów.-oczy starcza wyrażały smutek, gdy wymawiał te słowa.
-I co było dalej dziadku?
Pomimo iż starzec nie zrobił długiej pauzy, dzieci były bardzo niecierpliwe zakończenia tej historii.
-Spokojnie, bądźcie cierpliwi.-powiedział starzec, kilkoro z wnucząt poprawiło swoją pozycję na dywanie.- Pomimo odniesionych ran, próbowała powstrzymać lot rakiety. Jednak nic nie działało tak, jak powinno i było pewne, że nie uda się uniknąć uderzenia w stolicę. Jednak całe szczęście dla wilczej rasy, rakieta, która została wystrzelona w kierunku, gdzie znajdowali się najważniejsi przedstawiciele wilczej rasy, była prototypem z wieloma latami przeleżanymi w zapomnieniu i nie zadziałała, tak jak powinna. Co prawda zniszczeniu uległa znaczna część miasta, ponieważ pocisk wybuchł tuż nad stolicą, wytwarzając ogromną falę uderzeniową. Zginęło wiele osób, a mogłoby i więcej, gdyby nie ogłoszono alarmu. Te kilka minut wystarczyło, by obudzić mieszkańców i poinformować ich o nadchodzącym zagrożeniu.
Mężczyzna zrobił małą przerwę w mówieniu, aby zebrać myśli i złapać oddech.
-A co z wojowniczką dziadku?
-Nie wiadomo, co się działo u walecznej dziewczyny, ale pozostałym jej przyjaciołom w końcu udało się znaleźć do niej drogę, a pomogła im w tym dziewczyna, która znajdowała się we wnętrzu bazy. Kiedy znaleźli wojowniczkę, leżała martwa z głową na piersi swojego wojownika, trzymając go za rękę. Wydawało się, że te niewielkie rany nie są aż tak poważne, jednak sztylet wykonany ze srebra pogarszał sytuacje. Niestety pomoc zjawiła się za późno i nie można było już im pomóc.- głos mężczyzny się lekko zmienił, lecz dzieci tego nie zauważyły.- Zostali pochowani razem i okrzyknięci bohaterami, którzy uratowali wielu z nas. Tak wojowniczka stała się legendą, której historię przekazuje się z pokolenia na pokolenie. Kiedyś to właśnie wy będzie na moim miejscu opowiadać to swoim wnukom.
-Czemu nie ma szczęśliwego zakończenia, jak we wszystkich bajkach, które czyta nam mama?
-Bo życie to nie bajka kochanie i takie rzeczy się zdarzą, że traci się bliskie osoby.
-A jak miała na imię wojowniczka?- spytała najmłodsza z dziewczynek.
-Avril.
-To tak jak ja dziadku.- powiedziała najstarsza wnuczka mężczyzny.
-Dokładnie tak jak ty. Twoja mama dała ci imię po największej bohaterce.
Mężczyzna uśmiechnął się i spojrzał na drzwi do kuchni, gdzie stała jego żona. Nawet nie zauważył, kiedy wyszła.
-Umyjcie ręce, zaraz będzie obiad.
-Ale my chcemy wiedzieć, co było dalej, bo przecież jej drużyna przeżyła.- powiedział najstarszy wnuk.
-Tak przeżyli, ale to już są inne historie, które opowiem wam, gdy zjecie cały obiad.
Wszystkie maluchy wstały i ścigając się, wybiegły z pokoju, robiąc przy tym hałas, jaki nieczęsto panował w tym domu, a starsze wnuki w powolnym tempie udały się za młodszymi, rozmawiając żywo o usłyszanej historii.
Mężczyzna z trudem wstał z fotela i podszedł do swojej miłości. Pocałował ją w policzek, który z upływem czasu, pokrył się zmarszczkami. Jej włosy zaczesane były warkocza, a następnie upięte w koka, nadawały jej łagodności.
-Cały czas mi jej brakuje.- powiedziała szeptem kobieta.
-Mi także Luni, mi także...
Wyszeptał równie cicho mężczyzna i przytulił swoją żonę, patrząc gdzieś ponad jej siwą głowę. Wydawałoby się, jakby jego wzrok sięgał przeszłości i patrzyły na coś, czego już od dawna nie ma, ponieważ usta wygięły się lekkim uśmiechu, a ciemne oczy lekko się zaszkliły.
-Kiedyś się z nią spotkamy.- powiedział z pewnością w głosie, przymykając oczy.
The end...
Tak, tak wiem, już idziecie na mnie z widłami, pochodniami i innymi tego typu przedmiotami, ale to miało się tak właśnie zakończyć.
To już koniec (na razie) historii związanej z wilkołakami z serii płomień, ale możemy się jeszcze spotkać w kolejnym publikowanym już dodatku z tej serii, ale o wampirach, w którym wydarzenia skrzyżują się z serią o wilkołakach, a może nawet pojawią się znani Wam bohaterowie ;)
Dziękuje tym, co zostali do końca serii.
Do zobaczenia 😉
CZYTASZ
Płomień wilka tom II
WerewolfTrzecia część serii Płomień Luny. Praca brała udział w konkursie literackim Splątane Nici zima 2017/2018