23#

8.1K 723 175
                                    

Hades

Zaplanowałem popołudniowy trening, dlatego cały poranek miałem wolny. Nie było jednak czasu na lenistwo, trzeba zrealizować plan.

Spojrzałem na śpiącą Luni, która leżała do mnie plecami, a jej czerwone włosy były rozrzucone na połowie mojej poduszki.
Pochyliłem się do jej szyi i musnąłem ustami, na co ona zareagowała cichym mruknięciem. Chyba nadal spała.

Zaproponowałem jej, by się do mnie wprowadziła, bez Avi to mieszkanie było puste. Z początku nie chciała, ale po całym dniu mojego przekonywania w końcu się zgodziła.

Wstałem z łóżka i ubrałem się w zwykłe ciuchy i już miałem wyjść z pokoju, gdy usłyszałem.

-Dokąd idziesz?- spytała moja bratnia dusza, mając głowę przylepioną cały czas do poduszki.

-Muszę coś załatwić. Wrócę, nim wstaniesz.

Uśmiechnąłem się w jej kierunku, ale ona nie mogła tego widzieć, bo miała zamknięte oczy.

Otworzyłem drzwi do salonu i zaraz przesunąłem się na bok. Tuż przy drzwiach na komodzie siedział ten szczur, wlepiając we mnie swoje żółte ślepia.

-No i na co się gapisz?

Bestia nawet nie mrugnęła. Przeszedłem jak najdalej od niej, bo wyglądała, jakby miała się w każdej chwili na mnie rzucić. Nie ma mowy, aby to coś przebywało w moim pokoju. Luni upierała się, żeby to coś spało z nami, bo zawsze z nią spała, jednak byłem nieugięty.

Wyszedłem z mieszkania, przy schodach już czekały na mnie Aiko i Nyks.

-Jak długo można na ciebie czekać?- jęknęła Nyks.

-Domi już załatwia sprawę?- odbiłem pytaniem, ignorując wcześniejsze.

-Tak poszła już jakieś dziesięć minut temu, wiec lepiej się pospieszmy, bo wszystko pójdzie w pizdu.- warknęła Aiko.

Jak zawsze była najmniej cierpliwa. Z siostrą wyglądały prawie identycznie, jednak z charakteru były swoimi przeciwieństwami. Kato była spokojna i opanowana, nigdy nie dała ponieść się emocjom, co nie można powiedzieć o jej młodszej siostrze.

-No dalej ruszajcie się.- powiedziała, przebierając szybko nogami.

Spojrzeliśmy z Nyks na siebie, a dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. W trójkę udaliśmy się do wcześniej umówionego miejsca.

Mało uczęszczane miejsce pomiędzy dwoma budynkami. Rzadko kiedy ktoś tędy przechodził i nawet idąc uczęszczanymi ścieżkami, nie było widać czy ktoś tu stoi.

Po pięciu minutach usłyszeliśmy Domi, która nawijała coś o jakichś badaniach. Nic nie rozumiałem z tego, ale nie to było najważniejsze, a osoba, która szła razem z nią.

Zaraz jak wyszli zza rogu, wchodząc do wąskiego zaułka, przyszpiliłem Aresa do ściany.

-Co jest...?- wysapał lekko spanikowany.

-Ty się jeszcze pytasz?-sapie tuż za mną Aiko.

Słyszę, jak zniecierpliwiona stąpa z nogi na nogę, a Nyks strzela stawami u dłoni.

-Czego wy chcecie?- jest lekko wkurzony.

Przesuwam dłoń z jego ramienia na gardło i zaciskam lekko, dając mu sygnał, że to ja panuję nad sytuacją. Cały czas go trzymając, zrobiłem krok w bok, zaraz obok słyszałem głośny świst.

Aiko dała upust swoim emocjom, które się w niej kotłowały po wyjeździe Avi. Jej pięść kilka razy spotkała się z twarzą Aresa.

Dziewczyny nie okazywały tak tego, ale były mocno związane ze swoim dowódcą. Kilka razy uratowała im tyłki i miały do niej wielki respekt. Była o wiele lepszym dowódca niż jej poprzednik, którego zastąpiła. Zawsze myślała o drużynie jako o całości, a nie dzieliła ja na pojedyncze jednostki. Dla niej liczyli się wszyscy,  których miała w swojej drużynie.

Dziewczyna przyłożyła mu jeszcze dwa razy w twarz i ustąpiła miejsca Nyks, która najpierw kopnęła go w piszczel, a z racji, że mój uścisk na jego szyi nie był już tak mocny, to pochylił się do przodu. Ten moment wykorzystała dziewczyna i z kolana przyłożyła mu w krocze.

Puściłem tego zwijającego się z bólu kretyna. Sam nie zamierzałem wymierzać mu należytej kary, bo wiem, że nie hamowałbym się wcale i mogłoby się to źle skończyć. Avi była dla mnie jak rodzona siostra, a nie tylko przyjaciółka.

-Nikomu nie powiesz, chyba że pobiły Cię dwie dziewczyny.-powiedziałem do niego kpiąco.- Zresztą mamy mocne alibi.

Dlatego Domi zwinęła się zaraz po tym, jak przejęliśmy Aresa. Razem z Orionem, załatwiali nam przykrywkę w razie problemów.

Był chyba w lekkim szoku, bo nic nie mówił, tylko tępo się patrzył przed siebie.

-Nawet nie wiesz, w jakie gówno wpakowałeś Avi.

-Nie, nie wiem, bo nie chcą mi nic powiedzieć.- powiedział to takim tonem, że aż miałem ochotę mu współczuć, jednak szybko się opamiętałem.

-To ja cię uświadomię.- powiedziałem z jadem w głosie.-Wysłali ją do jednostki, gdzie są sami faceci i zapewne nie będą wobec niej obojętni. Nie ma tam nikogo, kto byłby dla niej wsparciem. Nikt nie zna jej tak jak ja, nikt nie spędził z nią tyle czasu co ja, by wiedzieć, że pomimo tego, jak wydaje się twarda i obojętna na większość rzeczy, jest tak samo bezbronna i krucha w środku.
Co noc śnią się jej koszmary z tamtego feralnego dnia, wtedy najbardziej potrzebuje obecności bliskich jej osób. Nagle  pojawiasz się znowu ty, niszczysz wszystko to, co ona uzyskała ciężką pracą i jedyne, co trzymało jej psychikę na normalnym poziomie.

-Nie chciałem tego...- powiedział, odwracając głowę na bok i patrząc się w jakiś punkt.

-Chciałeś, nie chciałeś, ale stało się to przez ciebie.

-To ona zaczepiła mnie, gdy późno wracałem do swojego pokoju. Chciałem skorzystać z okazji i z nią porozmawiać, ona jednak wolała pić i odpowiadała tylko półsłówkami, podając mi co jakiś czas butelkę z alkoholem.

Avril zataiła przede mną fakt, ze znowu pila. Z drugiej strony nie mieliśmy czasu na dłuższą rozmowę. Teraz wiem, że ona pijąc, także nie była bez winy.

Bez słowa odszedłem, zostawiając Aresa samego. Dziewczyny czekały kawale dalej i widać po nich było, że humor im się lekko poprawił.

Następne dwie godziny spędziliśmy w budynku medycznym, załatwiając sobie lewe alibi. Zawsze trzeba być przygotowanym. Zaraz po tym pognałem z powrotem do domu, do Luni.

Ledwie wszedłem do domu, a to łyse coś dalej siedziało na komodzie, leniwie przenosząc swój wzrok na mnie.

-Został.- powiedziałem, zamykając drzwi od sypialni, nim zdarzył wskoczyć do pokoju.-Wróciłem.

Luni nadal leżała w łóżku, w podobnej pozycji, gdy wychodziłem. Teraz mogę śmiało stwierdzić, że jest śpiochem. Rzuciłem się na łóżko obok niej i obydwoje podskoczyliśmy na materacu.

-Już wróciłeś?- spytała sennie.

-Już? Nie było mnie prawie trzy godziny, a teraz pora wstawać, niedługo jest trening dla całej drużyny.

-Yhym dowódco.- powiedziała, lekko się uśmiechając.

I tym momencie zadzwonił mój telefon, zignorowałbym go, gdy nie dzwoniła Avril.

Płomień wilka tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz