Avril
Ledwie wstałam dzisiaj z łóżka, a z samego rana mieliśmy mieć szybki trening na rozgrzewkę, by być w pełni gotowi przy ochranianiu Hectora.
Kręciło mi się w głowie, do tego czułam pulsowanie skroni. Śniadanie w ogóle nie ruszyłam, mdliło mnie na samą myśl, że miałabym coś włożyć do ust. Wmusiłam w siebie tylko ciepłą herbatę.
Na teren wycinki mieliśmy iść jeszcze przed południem, więc jest małe ryzyko, żeby pijawki zaatakowały. Dla pewności pobraliśmy jeszcze karabinki M4 z magazynu broni.
Kroczyliśmy we wcześniej ustalonym przez Ajcara szyku. Pomimo złego samopoczucia starałam się, jak mogłam, by chronić brata.
Nie mogę go zawieść.Rozglądam się uważnie po otoczeniu w czasie, gdy mój brat rozmawia z jakimś facetem o postępach w budowie. Nie skupiam się na ich słowach, jestem skupiona na dźwiękach otoczenia i ruchach w oddali.
Dzisiaj wyjątkowo nie było ludzi, którzy pracowaliby przy wycince drzew. Ich obecność była dzisiaj zbędna, łatwiej jest wykryć niebezpieczeństwo, gdy w pobliżu nikt się nie kręci.
Niedługo pojawi się tu ciężki sprzęt, który wyrówna teren, a za kilka miesięcy zjawia się pierwsi budowlańcy.Moją uwagę zwraca Ajcar, który wskazuje na mnie i Noctisa, a następnie wykonuje gest w kierunku drzew. Ruszamy od razu, bo wiemy, o co chodzi. Mamy rutynowo sprawdzić dalszy teren.
Idziemy w dwu metrowym odstępie, by spojrzeć na teren z różnej perspektywy. Ostrożnie stąpam po nierównej powierzchni, pełnej liści i drobnych gałązek, które pod najmniejszym naciskiem łamią się z cichym trzaskiem.
Jesteśmy już w takiej odległości, że nie dostrzegamy nikogo, ale słychać cichy gwar rozmów. Rozdzielamy się, ja idę w lewą stronę, a Noctis w prawą. Nim jednak się rozdzielimy, mężczyzna mówi do słuchawki bezprzewodowej.
-Pięćdziesiąt metrów czysto, rozdzielamy się. Biorę wschodnią stronę.
-Przyjęte.- słyszę głos Ajcara w swojej słuchawce.
Noctis kiwa głową w moją stronę i odwraca się plecami do mnie. Obracam się w miejscu i ruszam przed siebie. Dochodzę do miejsca, gdzie leżą pojedyncze ścięte drzewa. Teren jednak nie jest do końca przejrzysty, ponieważ nie usunięto większości krzewów. Przystaję na chwilę i zaciągając się głęboko powietrzem, nasłuchuję dźwięków otoczenia. Wiatr nie ułatwia mi zadania, gdyż wieje od strony jednostki. Muszę zadać się na zmysły wzroku i słuchu.
Kręci mi się w głowie, aż muszę podtrzymać się na chwilę drzewa, by nie stracić równowagi. Trwa to tylko chwilę, ale na tyle, że dekoncentruje mnie i słyszę nadchodzących dwóch wampirów. Dopiero gdy znajdują się na prost linii mojego wzroku.
-Kod czerwony, jakieś sto metrów na zachód, dwie istoty.- mówię szybko i cicho do komunikatora.
Oczami wyobraźni widzę, jak reszta zespołu ewakuuje Hectora i innych biurkowych urzędników z miejsca oględzin.
-Kod czerwony sto trzydzieści metrów na wschód, trzy wampiry.-Słyszę w słuchawce głos Noctisa.
Skupiam się na dwóch pijawkach przede mną. Kobieta i mężczyzna, teraz dostrzegam czarne jak węgiel tęczówki. Szli w moją stronę, rozglądając się dookoła, zrobiłam krok w bok, by oddalić się nieco od drzewa.
-Jesteś sama złotko.- powiedziała kobieta, wbijając we mnie intensywnie wzrok.
-A wy jesteście już martwi.- odpowiedziałam takim samym tonem.
CZYTASZ
Płomień wilka tom II
WerewolfTrzecia część serii Płomień Luny. Praca brała udział w konkursie literackim Splątane Nici zima 2017/2018