28#

8.1K 765 189
                                    

Avi

Jechaliśmy już jakąś godzinę, gdy znowu dopadły mnie mdłości i pulsowanie w skroni. Zamknęłam oczy i masowałam palcami bolące miejsce.
Nie pomagało to dużo, tylko odwlekało w czasie moment, w którym miałam już dość.

-Zatrzymaj samochód.-powiedziałam w stronę kierowcy.

-Nie mogę, protokół bezpieczeństwa.- odpowiedział, patrząc na cały czas na drogę.

-Albo zatrzymasz ten samochód, albo zarzygam ci siedzenia.- powiedziałam, czując znajomy ucisk w gardle.

-Zatrzymaj się.- powiedział twardo Hector, patrząc na mnie z troską.

-Nie mogę...

-Powiedziałem, zatrzymaj się!- warknął wściekle mój brat.

Poczułam, że samochód zwalnia i nim całkowicie stanął, ja już z niego wychodziłam.
Zrobiłam tylko kilka kroków i lekko się pochylając, zwymiotowałam samą żółcią.
Nie wymiotowałam długo, bo nie miałam po prostu czym. Cały dzień nic nie jadłam, tylko piłam.

Stałam lekko pochylona, opierając dłonie na kolanach. Obok mnie pojawił się Hector, podając mi butelkę wody. Wzięłam większy łyk, by wypłukać usta z tego ohydnego posmaku, następnie napiłam się, aby przepłukać gardło z kwasów.

-Czy wszystko w porządku?- spytał, kładąc mi delikatnie dłoń na plecach.

-Teraz już tak?

-Na pewno?

-yhym.

Opróżniłam do końca butelkę z wodą i wsiadłam z powrotem do samochodu. Czułam na sobie wzrok Hectora, który co jakiś czas starał się mnie zagadać. Jednak ja nie miałam ochoty na rozmowę, patrzyłam na przemijające widoki za oknem i zastanawiałam się nad przebiegiem rozmowy z ojcem.
Na pewno będzie to jedna z trudniejszych rozmów, bo nigdy nie zakończył połączenia w taki sposób, w jaki zrobił to dzisiaj.

Ze zdziwieniem zauważyłam, że zbliżamy się już do zabudowań starej jednostki. Przejechaliśmy przez dwie bramy, by w końcu zatrzymać się na głównym placu. Większość osób tam przebywających zatrzymała się i ciekawskim spojrzeniem przyglądała się samochodom oraz temu, kto z nich wysiada.

Nie zdążyłam sama otworzyć drzwi, ubiegła mnie ochrona z ostatniego samochodu. Rozejrzałam się, szukając znajomej twarzy, lecz nikogo nie znalazłam. Hector obszedł samochód i zbliżył się do mnie.

-Ojciec czeka u głównego dowodzącego jednostka.

Kiwnęłam tylko głową i razem ruszyliśmy w stronę odpowiedniego budynku.
Wchodząc do środka, nie słyszeliśmy nikogo, jakby wszyscy opuścili budynek. Stanęłam przed odpowiednimi drzwiami i zapukałam jak zawsze, czekając na pozwolenie, które usłyszałam po chwili.

Weszłam do środka i zobaczyłam tylko ojca siedzącego za biurkiem dowodzącego. Nikogo więcej nie było w pomieszczeniu.

-Hector, zostaw nas samych.- powiedział, dziwnie spokojnie ojciec.

Brat obrzucił mnie krótkim spojrzeniem i wyszedł, zostawiając mnie z tykającą bombą, która na pewno dzisiaj wybuchnie. Byłam tego pewna.

-Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć?- spytał, patrząc na mnie intensywnym wzrokiem.

Czułam się, jakby jego spojrzenie miało mnie prześwietlić na wylot.

-Nie wiem, o co pytasz, ale cokolwiek to jest, nie miałam w planach mówić ci tego.

-Nie tak się umawialiśmy, gdy szłaś do szkoły wojskowej.- powiedział ostrym tonem.

-Może i nie tak, ale to moje życie i to ja będę o sobie decydować.

Płomień wilka tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz