Avril
Nic nie widzę, nic poza otaczająca mnie ciemnością. Czuję ogarniające moje ciało przerażenie, a wszystkie kończyny mi drżą. Nie mogę wykonać żadnego większego ruchu, jestem całkowicie sparaliżowana przez mój strach, który rośnie z każdą chwilą. Otwieram usta do krzyku, ale z mojego gardła nie wydobywa się żaden dźwięk. W chwili, gdy zaczynają się pojawiać u mnie pierwsze oznaki paniki, w ciemności dostrzegam czyjąś sylwetkę. Jest ona niewyraźna, ale raczej jest to mężczyzna. Zbliża się do mnie, a jedyne co stało się wyraźne to jego oczy. Ta mocna i wyraźna zieleń, która wydaje się znajoma. Cały czas się do mnie zbliża, aż w pewnym momencie obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami.
Ciemność znika, zastępuję ją jakaś łąka bez kwiatów, ale z mnóstwem krzewów. Strach znika, a moje ciało się rozluźnia, umysł ogarnia uczucie odprężenia.-Nie zrezygnuję.- odzywa się mężczyzna.
Podnoszę głowę, by zobaczyć jego twarz.
Zrywam się do pozycji pionowej i lekko spanikowana, rozglądam się po pomieszczeniu. Wszyscy śpią, gdy mnie dręczą koszmary.
Wstaję ze swojego prowizorycznego łóżka i wychylam głowę z namiotu. Słońce jeszcze nie wzeszło, ale mi się już nie chce spać.
Zabieram kilka potrzebnych rzeczy z torby i kieruję się do budynku, gdzie znajdują się prysznice.
Po drodze nie spotkałam nikogo, a w budynku panowały ciemności. Zapaliłam kilka świateł i skierowałam się do właściwego pomieszczenia.Stare koszary rozpadały się pod wpływem czasu. Na ścianach brakowało sporej ilości płytek, nie mówiąc już o fugach. Odwinęłam bandaż na dłoni, pozostawał już tylko różowy ślad po ranie i trochę zaschniętej krwi. Zdjęłam ubrania i weszłam pod zimną wodę, w tym miejscu nie ma co liczyć na ciepłą. Szybko się umyłam, zmywając zaschniętą krew z ciała. Opatrunek na szyi zmoczył się wodą i zaczął odklejać, więc go usunęłam. Pozostał mi sporych rozmiarów strup, którego lekko naruszyłam i znowu pociekła krew. Wyszłam spod prysznica i wytarłam się, po czym przyłożyłam skrawek ręcznika do szyi. Po chwili krew już nie leciała.
Ubrałam się w czyste spodnie od munduru, a zamiast góry włożyłam czarny golf z długimi rękawami. Nie wzięłam zapasowej kurtki, a wczorajsza już się do niczego nie nadawała.
Wyszłam z budynku, a na dworze już robiło się jasno. Po terenie kręciło się już trochę osób, zapewne niedługo będzie się kończyć nocna zmiana. Wracam do swojego namiotu, gdzie wszyscy nadal śpią.
Podchodzę do pryczy Hadesa i kopię ją. Pod wpływem mojego ruchu łóżko się składa i Hades leży teraz na ziemi.-Wstawać.- mówię podniesionym głosem.
Wiem, że nie lubią porannego wstawania, ale nie mam dla nich taryfy ulgowej.
-Macie piętnaście minut, po tym czasie będą dodatkowe karne ćwiczenia.
Któraś z dziewczyn jęknęła na moje słowa, ale nie przejęłam się tym. Wyszłam z namiotu i ruszyłam w stronę namiotu ze stołówką. Przyjrzałam się, co dzisiaj podają i zdecydowałam się na kanapkę, bo wszystko inne wyglądało jak resztki z wczorajszego dnia.
Wróciłam pod namiot i zauważyłam, że brakuje Aiko. Hades leniwie kiwnął głową w stronę namiotu.
Weszłam do środka, dziewczyna nadal spała. Zrobiłam to samo co z łóżkiem przyjaciela, a dziewczyna wystraszona zerwała się do pozycji pionowej.-Mówiłam piętnaście minut temu, że macie wstawać.
-Nie słyszałam.- powiedziała zaspana.
-Będziesz mieć dodatkowe ćwiczenia, a teraz ruszaj dupę. Masz dwie minuty.
Hades
Avril była dzisiaj bardziej nerwowa i łatwiej jej było podpaść, o czym przekonała się Aiko. Nie jej wina, że miała twardy sen, a Kato postanowiła zrobić jej na złość i nie budzić jej. Jak to ona stwierdziła, przyda się dziewczynie dodatkowy trening, bo wczoraj cały dzień siedziała na dupie i się nie napracowała.
Avril poprowadziła trening i skończyła dopiero przed południem, gdy została wezwana do centrum dowodzenia.
My mając chwilę wolnego czasu i puste żołądki udaliśmy się coś zjeść.Wiem, że Avi będzie teraz miała gorszy czas i będzie bardziej nerwowa, bo zbliża się dzień, w którym była porwana. Wtedy zawsze przez około dwa tygodnie daje nam większy wycisk bez taryfy ulgowej. Nikt jednak nie narzeka z tego powodu, chociaż dlaczego tak się zachowuje, wiem tylko ja. Po jednostce krążyło wiele plotek, ale z czasem nikt już się nią tak nie interesował. Jest dobra w tym, co robi i zna się na tym, więc dużo osób patrzyło na nią poprzez pryzmat tego, co sobą teraz reprezentuje niż przeszłości.
W gorszym dla niej czasie jestem jej jedynym oparciem. Rodzina była za daleko, by ją wspierać. Zresztą tylko mi ufała na tyle, by opowiedzieć wszystko, co ją spotkało. Wiedziałem więc, jak bardzo była zirytowana faktem, że ta pijawka jej wczoraj uciekła, lecz może on być pewny, że ona go dopadnie.
Avi nie jest osobą, która łatwo odpuszcza postawiony sobie wcześniej cel. I właśnie widzę, jak idzie w naszym kierunku z zaciętą miną, która może wskazywać dwie rzeczy. Avril może być nieźle wkurzona albo jest nad czymś skupiona i obmyśla nad tym czymś. Od ponad sześciu lat nie widziałem jej uśmiechniętej ani żartującej jak za starych dobrych czasów. Brakowało mi tego, teraz była zupełnie inną osobą.
-Macie trzydzieści minut, zostajemy przerzuceni do innego miejsca.
-Gdzie i po co?- spytałem i jako jedyny podążałem za nią.
-Do jakiejś opuszczonej wioski. Podobno trupiaki zrobiły tam bazę wypadową, a z racji, że to na naszym terenie, to możemy, a nawet musimy zrobić z tym porządek.
-Ile osób?
-Pięć oddziałów.
-No i w końcu będzie jakaś konkretna akcja, bo wczoraj nic nam się nie trafiło z Nyks.
-Nie jestem w nastroju do żartowania, Hadesie.
Jej ton był sztywny i pozbawiony emocji, jakby działała na automacie. Już miałem pewność, że była zła i zirytowana. Chwilowo postanowiłem zejść jej z drogi i dać chwilę samotności, jeżeli będzie chciała porozmawiać, to sama do mnie przyjdzie.
Poszedłem do namiotu, gdzie pakowała się reszta oddziału. Luni stała do mnie tyłem i rozmawiała z Kato. Objąłem ją w pasie i zakręciłem dookoła. W odpowiedzi dostałem z łokcia w żebra.
-Tobie tylko wygłupy w głowie.- odpowiedziała moja bratnia dusza, udając lekko obrażoną.
-Jak Ciebie widzę, to tylko Ty mi w głowie.- powiedziałem jej do ucha, lekko muskając go ustami.
-Te gołąbeczki, zostało nam mniej niż dziesięć minut, a szefowa nie w humorze dzisiaj, więc lepiej bądźmy przed czasem.
Po pięciu minutach byliśmy już przy samochodach, a Avi stała oparta o jeden z nich. Patrzyła się w jakiś punkt z nietęgą miną, podążyłem za linią jej wzroku. To Ares był obiektem jej obserwacji i zapewne także irytacji. To jak ją potraktował kilka lat temu, skreśliło go w jej oczach, a ona tak łatwo nie wybacza. Dziwiłem się jednak, że więź na nią nie działała, albo ona ją tak doskonale ignorowała. Dla mnie byłoby to nie możliwe, za bardzo zbzikowałem na punkcie Luni. Objąłem ją ramieniem, gdy wsiedliśmy już do samochodu i mimowolnie zacząłem wypływać myślami w przyszłość.
Jak będzie wyglądać w przyszłości nasza rodzina, czy będziemy ja mieć?
Avril siedziała naprzeciwko nas, więc pomyślałem także o niej i uświadomiłem sobie, że ona nie będzie mieć rodziny, dla niej będzie istnieć tylko wojsko.
CZYTASZ
Płomień wilka tom II
WerewolfTrzecia część serii Płomień Luny. Praca brała udział w konkursie literackim Splątane Nici zima 2017/2018