20#

8.1K 710 83
                                    


Zabrałam swój nowy mundur bez żadnych naszywek. Całe szczęście, że mieli mój rozmiar, inaczej byłby problem. W szybkim tempie poszłam do swojego pokoju i zmieniłam górę munduru, bo dół był taki sam.

Szłam na miejsce zbiórki, będąc sporą ilość przed czasem, gdy usłyszałam, jak Ajcar z kimś rozmawia przez telefon. Stał do mnie tyłem, ale i tak cofnęłam się lekko za budynek.

- Tak jest tutaj... Jasne, że osobiście się nią zajmę... Przecież znasz mnie tyle lat... Tak będę uważał... A jak się mają sprawy u ciebie?

Dziwna była ta rozmowa, ale wiedziałam, że chodzi o mnie, bo użył żeńskiej formy. Jeszcze się dowiem, co on kombinuje, teraz muszę tylko być czujna.

Wyszłam zza rogu budynku, nie starając się już być cicho, a na mnie spoczął wzrok dowódcy.

-Kończę, żołnierze mi się zaczynają schodzić.- odstawił telefon od ucha i wsunął do kieszeni w spodniach.

Zaraz za mną zjawiło się dwóch kolejnych mężczyzn. Mogli być już sporo po trzydziestce, ale na pewno nie mieli jeszcze czterdziestu lat. Kolejni, którzy przyszli byli trochę starsi ode mnie.

Stałam trochę z boku, ale nikt do mnie nie podchodził. Przypatrywali się mi tylko, a jeden z nich rozmawiał z Ajcarem. Ostatni zjawił się Ben, który od razu został przywołany do dowódcy.

-Kto jeszcze?- spytał ostrym tonem Ajcar.

-Ale co?-spytał zdezorientowany albo tylko udawał.

-Nie udawaj debila, kto jeszcze brał udział w otrzęsinach?

Ben chyba chciał chronić swoich towarzyszy, ale w końcu przemówił do swojego dowódcy.

-Chłopaki z innego oddziału.

-Po treningu podasz mi nazwiska.

-Wielkie mi halo, młody karzeł dostał kilka kuksańców i robią wielką aferę.- odezwał się najbardziej wyrośnięty mężczyzna.

-Ethan...- zaczął Ajcar.

-Jeżeli jeszcze raz ktoś zwróci się do mnie per on, to pożałuje, że się urodził.- powiedziałam wkurzona.-A to, że jestem niska, nie powstrzyma mnie przed skopaniem dupy nawet tobie.

Kończąc mówić, odwróciłam się do nich bokiem, bo jeszcze chwila i straciłabym nad sobą panowanie. Wzięłam kilka wdechów dla uspokojenia. Jak ja mam wytrzymać z tymi idiotami? Nawet nie wiem, ile czasu tutaj spędzę, może nawet być to do końca mojej służby.

-Mamy mieć jakąś babę w drużynie?!

No nie wytrzymam zaraz i wyjdę z siebie. Szowinistyczne świnie.
Nie zdążyłam się jednak odezwać, bo głos zabrał Ajcar.

-Nie byle jaką, Avril skończyła południową szkołę pierwszego stopnia w pięć lat. Po nie całym roku w jednostce została dowódcą jednostki.

-Teraz to ja widzę tylko szeregowego...

-Która skopie ci dupę, jeżeli się w końcu nie zamkniesz.- przerwałam wypowiedź kolejnemu wielkoludowi z przerośniętym ego.

-Dość tego.- ryknął Ajcar.- Macie być drużyną, a nie kłócić się o to, kto kim jest. Teraz do rzeczy, na rozgrzewkę dwadzieścia kółek do okola terenu i krótki sparing. W południe zaczynamy zmianę, przy ochronie osób zaczynających pracę przy karczowaniu lasu pod budowę muru. A teraz zaczynać!

Ruszyłam nie zbyt szybkim truchtem. Nie znałam zbytnio terenu i nie miałam też zamiaru szpanować i dobiec jako pierwsza za wszelką cenę.

Razem z nami biegło kilka innych drużyn, a kilka osób specjalnie trącało mnie barkiem, przebiegając obok. Za pierwszym razem prawie upadłam, za drugim też, jednak na kolejne byłam już bardziej przygotowana.

Czułam się jak w pierwszym dniu, gdy po zakończeniu szkoły wstąpiłam do jednostki wojskowej. Nie minęły wtedy dwa dni, a nikt nie śmiał się do mnie zbliżyć.

Droga była nierówna i pełno wystających korzeni drzew utrudniało szybszy bieg. Pomimo wielu innych przeszkód w końcu wyznaczone okrążenia dobiegły końca. Byłam trzecia, przede mną było dwóch szeregowych drugiego stopnia. Jednym z nich był Ethan, drugiego jeszcze nie znałam. Wyglądał na osobę, która nie jest zbytnio rozmowna, ponieważ stojąc obok kolegi, w ogóle nie rozmawiali ze sobą.
Po dotarciu całej reszty Ajcar zaczął wyznaczać pary.

-Ethan z Ianem, Noctis z Tonym, Lorti z Vincentem, Shiro z Riconem, Ben z Avril, Axel ze mną.

Nie znałam ich po imieniu, ale cieszyłam się,  że to właśnie tę osobę mi wyznaczono. Będę mogła mu pokazać, kto tu jest słaby.

Każdy ustawił się ze swoją parą, mój przeciwnik podszedł do mnie i od razu przeszedł do ataku.

Wykonałam dwa bloki ręką i sama przeszłam do ataku. Zrobiłam kilka wymachów nogą i zamachnęłam się lewym sierpowym wyprowadzonym z dołu. Zablokował go z łatwością, ale wiedziałam, że to kwestia jeszcze kilku wymiany ciosów, a rozpracuję jego styl.

Zbytnio zajęta na atakach, nie wykonałam bloku i kopnięta w żebra poleciałam do tyłu. Uderzenie było mocne i dodatkowo obite wcześniej żebra zapiekły ponownym bólem.

Podniosłam się szybko, ale dostałam kolejny cios w twarz, aż odrzuciło mi głowę na bok i upadłam na kolana.

Podniosłam się z klęczek i zwróciłam uwagę, że wszyscy się nam przyglądają. Przerwali swoje walki zaciekawieni tym, jak chwilowo dostaję łomot.

Ciosy Bena nie były aż tak precyzyjne, ale wkładał w nie bardzo dużo siły. Na moją korzyść działała moja szybkość, wiec nie musiałam być silna, tylko wykonać kilka błyskawicznych ciosów w odpowiednie miejsca.

W ostatniej chwili osłaniam się przed kolejnym atakiem w głowę i odskakuję w tył. Nie zwlekam z kolejnym ruchem i przechodzę do ataku. W chwili, gdy moje stopy dotknęły ponownie ziemi, wybiłam się z powrotem do przodu. Pochylona do przodu z pięści w miejsce pod żebrami gdzie znajduje się żołądek.

Z ust Bena wydobywa się cichy jęk, ale niestety nie traci koncentracji i łapie mnie za moje i tak krótkie włosy, ciągnąc w tył na plecy.

Pochyla się nade mną, jego duże dłonie oplatają moją szyję. Zdążyłam podkurczyć nogi i mogłabym go odepchnąć, zamiast tego oplatam nogami jego szyje. Zaciskam mocno uda, aż jego twarz robi się lekko czerwona. Ja również mam problemy z oddychaniem, ale nie odpuszczam. Patrzymy sobie zawzięcie w oczy. Każde z nas zaciska mocno szczękę.

-Dość.

Słyszę głos z boku, ale cale skupienie jest na moim przeciwniku.

-Powiedziałem dość!

Chwilę potem czuję szarpnięcie, ktoś odciąga Bena na bok. Moje ramie jest trzymane przez Ajcara. Strącam jego dłoń i wstaję z ziemi. Robię krok w bok, by nie stać zbyt blisko dowódcy. Spoglądam na Bena, lekko pochyla się do przodu, łapiąc głębokie oddechy.

-Za pięć minut widzę was przy bramie.

Otrzepuję mundur z drobnych zabrudzeń i wolnym krokiem ruszam do wyznaczonego miejsca.

Płomień wilka tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz