45#

8K 664 126
                                    

Avril

Odliczam w myślach do trzech i wychylam się delikatnie, by ogarnąć wzrokiem pozycje Mefista. Jednak nigdzie go nie widzę.
Podnoszę się nieco wyżej i dostrzegam go całkiem na dole, jak naciska na klawisze przy konsoli.

Stoi do nas tyłem i to jest szansa dla nas, abyśmy mogli się przemieścić.
Daję znać reszcie, by podążali za mną. Schodzimy dwa poziomy niżej i w ostatniej chwili chowamy się, unikając strzału.

-Jeszcze nie zrozumieliście mojej aluzji, byście spieprzali stąd.

Spoglądam za siebie i dostrzegam, jak Inka oddala się na drugi koniec niewielkiej ścianki. Ares zostaje obok mnie i chyba czeka na jakieś polecenie z mojej strony.

Wystawiam głowę, gdy słyszę kolejny dźwięk stukania w klawiaturę. Chwilę po tym Mefisto znowu strzela w naszą stronę, ale nawet nie odwraca w naszym kierunku głowy. Strzelam w jego stronę, ale nie mogąc zająć wygodnej pozycji, pocisk trafia w jeden z ekranów.

-Czy do jasnej cholery dacie mi pracować?- spytał z nieskrywaną irytacją.

-Nie ma kurwa takiej opcji, że zakończysz to, co zacząłeś.

-Już prawie kończę.- powiedział i znowu strzelił w naszym kierunku.

Musiałam się ponownie schować, ale w międzyczasie udało mi się zejść kolejny poziom niżej.

Słyszę kolejny strzał, a chwilę po tym widzę, jak na bok pomieszczenia przelatuje Inka i po uderzeniu w ścianę, upada bezwładnie na podłogę.

Muszę go jakoś powstrzymać lub chociaż zagrać na zwlokę, nim nie wymyślę czegoś innego.

Wstaję i daję jednocześnie znać Aresowi, aby nie wstawał. Mógłby w ten sposób bardziej sprowokować Mefista.

-Dlaczego to robisz? Co na tym masz zyskać?

Wampir odwraca się w moją stronę i wymierza we mnie broń, jednak nie strzela. Patrzy na mnie chwilę i w końcu się odzywa.

-Już dawno miałem w planach przejęcie całej ziemi. Jednak było nas za mało i nie mielibyśmy szans z waszą liczebnością, wiec zaczęliśmy likwidować waszych żywiołaków, byście nie mieli takiej przewagi. Kilkanaście lat później, ktoś zaufany znalazł tę cudowną, zapomnianą bazę i mnie o tym poinformował. Kilka lat zajęło przywrócenie wszystkiego, aby działało, jak należy. Pozoruję własną śmierć, aby wywołać zamieszki, jednak idiota Aleksander jest tak głupi, za jakiego go uważałem cały czas. Nie wykorzystał okazji. Jakiś czas temu, otrzymuję cudowną wiadomość, ze twój zgredziały dziadek przekazuje władzę. Doskonała okazja, której nie można przegapić, tyle ważnych osób w jednym miejscu.

-Nie pozwolę ci na to.

-Pozwolisz, bo już jesteś martwa.

Wydaję mi się, jakby czas zwolnił. Widzę, jak palec Mefista powoli naciska na spust i rozlega się huk wystrzału.
Tuż przede mnie wysuwa się Ares, przyjmując kulkę na siebie.
Słyszę kolejne naciśnięcia spustu, jednak żaden pocisk nie wystrzeliwuje, bo magazynek jest pusty.

Widzę, jak moja bratnia dusza osuwa się na ziemię. Wyciągam ręce, by zamortyzować jego upadek. Obracam go na plecy, a jego ciemnozielona koszulka zaczyna się barwić na czerwono.
Patrzy na mnie spokojnie swoimj zielonymi oczami, wyciągając dłoń do mojego policzka i nim go dotyka, z jego ust wydobywa się wrzask, mrożący krew w żyłach. Zaraz po tym zanosi się drgawkami, próbuję go utrzymać, aby się tak nie rzucał.

-Już po nim. Pocisk z rtęcią.- mówi zadowolony Mefisto.

Nie, nie, nie...

-Nie możesz umrzeć, obiecałeś zawsze być przy mnie!- wydarłam się nieludzkim głosem.

Płomień wilka tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz