30#

7.9K 771 239
                                    

Avril

W drzwiach stał Ares i patrzył na mnie wyczekująco. Musiał przyjść akurat, teraz gdy od tak dawna nie rozmawiałam z mamą. Odwróciłam się do tyłu, mama miała uśmiech na twarzy, którego nie widziałam od bardzo dawna.

-Porozmawiamy jeszcze później.- powiedziała, kierując się do drzwi i przechodząc obok Aresa.

-Przyszedłem nie w porę?-spytał niepewnie.

-Trochę, ale jak już przylazłeś, to wejdź.

Wszedł, zamykając za sobą drzwi, a ja odsunęłam się na bezpieczną odległość. On stanął niedaleko i mi się chwilę przyglądał, nim coś powiedział.

-Nikt nie chciał mi powiedzieć, gdzie cię przenieśli i może w to nie uwierzysz, ale martwiłem się o ciebie.

-Ja jakoś specjalnie nad tym nie ubolewałam.

-Co będzie dalej z nami?

-Z nami? A co ma kurwa być, oznaczyłeś mnie kretynie!

-Nie chciałem tego... Znaczy chciałem, ale nie w ten sposób. Wszystko przez alkohol. Naprawdę mi na tobie zależy. Byłem zwykłym gówniarzem, który wtedy nie myślał. Teraz zrobiłbym wszystko inaczej. Proszę cię, wybacz mi. Zrobię dla ciebie wszystko.

Nie przerywałam jego wypowiedzi, będąc zapatrzona w jego szmaragdowe oczy. To one od zawsze mnie przyciągały, tak samo było teraz, ale jakby inaczej-mocniej.

-Powiedz coś.

-Co mam ci powiedzieć? Że ociekam szczęściem z takiego obrotu wydarzeń? Że nic lepszego w moim życiu mnie nie spotkało? Nie usłyszysz tego z moich ust, jedyne co się dla mnie liczy to wojsko, a przez ciebie prawie to straciłam.

-Jeszcze raz przepraszam.

-I myślisz, że to wszystko załatwi?

-Wiem, że nie. Na wszystko potrzeba czasu.-zaczął powoli do mnie podchodzić.

Zatrzymał się dwa kroki przede mną i chwilę się zastanawiał, nad kolejnym ruchem. Uważnie go obserwowałam, a gdy wyciągnął dłoń w kierunku mojej twarzy, lekko drgnęłam, chcąc automatycznie zrobić unik.

-Spokojnie nic ci nie zrobię.- powiedział, cicho na granicy szeptu.

Czułam się lekko nieswojo w tej sytuacji, a jednak jakiś głos w mojej głowie mówił, że tak powinno być. Tak powinno wyglądać to od samego początku naszej znajomości. Jemu powinno zależeć na mnie od pierwszego spotkania.

Dotknął zewnętrzną stroną dłoni mojego policzka, a po chwili nie przerywając kontaktu wzrokowego, przejechał nią lekko w dół.

Czułam przyjemnie dreszcze rozchodzące się po moim ciele i zapragnęłam więcej. Jakaś bariera została przełamana, bo chciałam więcej tych emocji i dotyku, który wprawiał moje ciało w euforię.
Chciałam poczuć jego usta na swoich, a każdy z nas walczyłby o dominacje nad drugim.
Zabrał swoją dłoń z mojego policzka i tym samym kończąc tę magiczną chwilę.

-Jesteś piękna.- powiedział.

Jego uwaga cały czas była skupiona tylko na mojej twarzy. Twarzy. Nie widział reszty mojego oszpeconego ciała. Blizna na twarzy była prawie niewidoczna, jako jedyna była na tyle płytka, że teraz trudno ją dostrzec.

Odsunęłam się od niego na taką odległość, aż czułam się mniej zdezorientowana.

-Ta akurat, nie widziałeś wszystkiego, a używasz słów, które opisują tylko część.

-O czym ty mówisz?- był zdezorientowany.

Nerwowym ruchem ściągnęłam przez głowę bluzę, pozostając tylko w sportowym staniku. Chwilę trzymałam materiał w dłoniach, po czym rzuciłam go niedbale na oparcie niewielkiego fotela.

Dopiero po chwili odważyłam się na niego spojrzeć, ale nic nie mogłam odczytać z wyrazu jego twarzy. Wyglądał, jakby założył maskę obojętności.

-Masz racje, użyłem złego słowa.

Wiedziałam, że tak będzie, jednak gdzieś w środku miałam nadzieje, że stanie się inaczej. Czułam gulę rozczarowania, która przybierała coraz większą formę.
Czułam się, jak wtedy gdy powiedział nie chcę takiej mate. Odrzucona i niepotrzebna tak się wtedy czułam i to znowu powraca.
Nie chciałam okazać przy nim słabości w postaci łez, które lada chwila miały się pojawić. Odwróciłam się do niego tyłem i podeszłam do blatu kuchennego, opierając o niego dłonie.

-Avril...- usłyszałam jego głos tuż za sobą.

-Nic już nie mów.- przerwałam mu ostro.- Po prostu wyjdź i zamknij drzwi.

Słyszałam jego kroki, które zamiast się oddalać, przybliżały się do mnie. Następie poczułam jego ciepłe dłonie na moich barkach.
Czułam, że mam szkliste oczy, więc gdy odwrócił mnie w jego stronę, widziałam go niewyraźnie.

-Powinien powiedzieć, że jesteś najsilniejszą osobą na tym świecie.

-Hę?- tylko tyle byłam w stanie wydusić z siebie na jego słowa.

O czym on do cholery pieprzy? Nie rozumiałam kontekstu jego słów, ale dzięki tej konsternacji, jaka mnie ogarnęła, mogłam powstrzymać łzy.

-Nie pamiętasz naszej rozmowy tej nocy, gdy zdarzyło się to...- trzymał mnie za lewy nadgarstek i kciukiem zataczał kręgi na oznaczeniu.

Nie pamiętam kompletnie nic i choćbym nie wiem, jak wysilała swój mózg, to będzie na nic.

-Nie.- powiedziałam lekko zła i z frustrowana z tego faktu.

-Więc będę musiał powiedzieć ci to jeszcze raz. Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam, ponieważ to.- przejechał palcem po kilku moich bliznach na ramieniu.- świadczy o tym, ile masz w sobie siły. Trafiłaś do piekła, a mimo to jesteś tutaj. Tak wiem, co przeżyłaś, ponieważ mi opowiedziałaś o tym i ja też to w jakimś stopniu czułem. Nie wiem, jakim sposobem to było możliwe.

-I teraz mam wierzyć w te twoje czułe słówka?

Dopiero teraz przetrawiłam jego słowa i dotarł do mnie ich sens.

-Jak to ci opowiadałam?

-Mówiłaś mi, przez co przeszłaś i jak ciężko ci było...

-Ja pierdole, musiałam wtedy trafić akurat na ciebie.

-Szczerze? Ja niczego nie żałuję i tego też nie.

Nie miałam czasu się go spytać, bo chwycił moją twarz w swoje dłonie i naparł ustami na moje. Byłam tak zaskoczona jego ruchem, że nie zareagowałam w żaden sposób. Myślałam, że będzie to mocny pocałunek i będzie chciał ugrać jak najwięcej, jednak to jak mnie całował, odbiegało bardzo od mojego wyobrażenia.
Delikatnie napierał na moje usta.
Mój umysł znowu odłączył się od ciała, które chciało więcej i więcej.
Moja dłoń powędrowała w jego włosy i pociągnęłam go w swoją stronę, pogłębiając pocałunek. Nie panowałam nad swoimi ruchami, ale uczucie, jakie mnie ogarniało, było cudowne. Przyjemne mrowie w brzuchu narastało z każdą chwilą.
Nasze złączone usta poruszały się w jednym rytmie i dopiero po dłuższej chwili oderwaliśmy się, by złapać oddech.

Już chciałam otworzyć usta i go ochrzanić, bo wracała mi jasność umysłu, ale poczułam skurcz w żołądku i za chwilę w gardle pojawił się posmak żółci. Wyminęłam Aresa i biegiem pościłam do łazienki. Zdążyłam w ostatniej chwili, padając na kolana.

Przecież było już lepiej, nic nie jadłam, tylko wypiłam trochę mleka. Nie powinnam już tyle wymiotować, skoro mój żołądek był już od dawna pusty.

-Co się dzieje?-spytał Ares, pojawiając się w drzwiach łazienki.

-Wymiotowałam nie widać?- mój głos był pełen sarkazmu.

Patrzył na mnie z miną, jakby nad czymś głęboko myślał i analizował. Nagle na jego twarzy wymalował się szok.

-Ty jesteś w ciąży!

Jego głos rozniósł się po niewielkim pomieszczeniu, a po chwili zapanowała niezręczna cisza.

Płomień wilka tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz