19#

8K 758 168
                                    

Avril

Było już ciemno, gdy dotarłam na miejsce. Na placu czekała na mnie wyznaczona osoba, by pokazać mi moje miejsce zakwaterowania.

-Nie licz na osoby budynek, dostaniesz pokój w tym samym miejscu co reszta szeregowych.

-Ta jasne.- mruknęłam.

Poprawiłam przewieszoną przez ramię torbę. Szłam za mężczyzną na trzecie piętro, nikogo nie spotykając po drodze.

-Twój pokój. Ciesz się, że masz go na wyłączność, bo z łazienką już tak nie będziesz mieć.

-Zarąbiście.

-Śniadanie wydawane od szóstej do ósmej, mundur możesz pobrać jutro przed treningiem.- kontynuował, ignorując mój komentarz.-Twoim dowódcą jest Ajcar, masz się zgłosić do niego z samego rana.

-Jasne rozumiem.

Po moich słowach mężczyzna odszedł. Otworzyłam drzwi i weszłam do ciemnego pomieszczenia. Po omacku znalazłam włącznik światła i go wcisnęłam.

Malutkie pomieszczenie zalało się światłem. Małe wąskie łózko i rozpadająca się szafa to jedyne meble w tym pokoju.
Rzuciłam torbę na podłogę, jutro ją rozpakuje.

Z tych wszystkich negatywnych emocji opadam, jak kłoda na łóżko i już nie wstaję.
Nie musiałam nawet długo czekać, gdy zasnęłam twardym snem.

Obudził mnie dotyk na twarzy, następnie spotkanie z twardą powierzchnią, zapewne podłogą. Nie wiedziałam, co się dzieje, bo zaczynałam dostawać kolejne ciosy. Nie wiem, czy były to pięści, czy jakieś przedmioty, lub być może nogi. Obrywałam w każdą część ciała. Próbowałam się podnieść, lecz nie widząc kompletnie nic, zostałam łatwo powalona na ziemię. Myślałam, że to się nigdy nie skończy, zaczęłam się przenosić świadomością sześć lat wstecz, do ciemnego małego pomieszczenia. Czułam ten sam przenikający chłód i zapach stęchlizny z wilgotnego pomieszczenia.

-Świeżak dostał porządną lekcję powitalną.

Te słowa sprowadziły z powrotem moja świadomość do teraźniejszości. Usłyszałam tylko szybkie kroki, które oddalały się z każdą sekundą.

Wyciągnęłam rękę do twarzy i ściągnęłam materiałowy worek, który powodował moją ślepotę. Światło księżyca wlewało się przez niewielkie okno i skąpo oświetlał pokój niebieską barwą.

-Tchórzliwe kutasy.- krzyknęłam w stronę otwartych drzwi.

Na chwiejnych nogach podeszłam i trzasnęłam nimi.

Do rana już nie zmrużyłam oka. Czekałam na kolejne jakże miłe powitanie, by tym razem nie być bezbronna, pod poduszką schowałam krotki sztylet.

Gdy zbliżała się godzina piąta rano, odszukałam łazienkę. Woda była lodowata, ale do tego byłam już przyzwyczajona. Pod prysznicem spędziłam mniej niż pięć minut. Nie chciałam, przebywać w tym pomieszczeniu dłużej niż bym musiała.

Na terenie tej jednostki stacjonowali wyłącznie mężczyźni, więc słabą opcją byłoby spotkanie ich pod prysznicem.

Dowódca mojej byłej już jednostki musi być skończonym kretynem, wysyłając mnie tutaj.

Do swojego pokoju prawie biegłam. Biorąc kilka głębszych wdechów, poczułam lekkie  ukłucie w żebrach.

W łazience nie traciłam czasu na przyglądanie się sobie, więc teraz podwinęłam koszulkę i zobaczyłam sporych rozmiarów krwiaki. Z każdej strony na żebrach miałam ślady po porannym pobiciu.

Płomień wilka tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz