Do wieczora byłam sama i wcale nie narzekałam. Mogłam w spokoju zjeść dużą porcję makaronu i obejrzałam trzy odcinki Chirurgów, które w szybkim tempie ściągnęłam na jego telewizor. Nawet nie wiedziałam, że te urządzenia mają taką opcję. Zwykle oglądałam na laptopie.
Teraz siedziałam, jedząc chrupki, które mężczyzna pozwolił mi kupić. Nie był przekonany, bo przecież nigdy nie jadł takich rzeczy. Dla niego przekąską były krewetki. Nogi miałam rozłożone na stoliku do kawy a na ekranie pojawiali się moi ulubieni aktorzy z serialu. Czułam się dobrze. Nareszcie.
- Cholera. - usłyszałam na powitanie. Trzasnął drzwiami, aż podskoczyłam. Uniosłam wzrok, a on jedynie mnie wyminął i sięgnął do szklanej szafy. Wyjął z niej butelkę whiskey i szklankę. Usiadł obok mnie, strącił moje nogi i wyłączył telewizor.
- Może odgrzeję ci obiad? - zapytałam, chociaż nie wiedziałam czy to była odpowiednia chwila na odezwanie się.
- Nie.
- Ale może...
- Powiedziałem coś. Wynoś się do swojego pokoju. - popatrzyłam na niego zaskoczona, ale on jedynie nalewał alkohol do szkła. Bez słowa poszłam na górę, gdyż miałam lepsze rzeczy do roboty niż znosić jego chamskie zachowanie.
Weszłam do swoich czterech ścian i zaczęłam wypakowywać moje manele. Zaczęłam od ubrań, a następnie wyjęłam laptopa, mój budzik postawiłam na szafce nocnej i zdążyłam swoją niewielką kosmetyczkę poukładać stopniowo w pokoju oraz łazience. Potem kontynuowałam oglądanie serialu na laptopie.
- Nie, kurwa, nie! - wrzask jaki rozległ się po mieszkaniu był nie do z niesienia. Warknęłam pod nosem, bo zakłócał mi mój seans. Wstałam i postanowiłam go uciszyć. - To nie tak!
- Harry...
- Czemu muszę otaczać się takimi miernotami! Nic nie potrafią zrobić, a moja firma to wszystko co mam! - zmarszczyłam brwi i podeszłam do niego. O czym on mówił?
- Harry uspokój się. Co się stało?
- Nie powinno cię to obchodzić.
- Krzyczysz na cały dom. Nie można nawet obejrzeć filmu. I odłóż ten alkohol. - z obrzydzeniem wzięłam od niego szklankę i położyłam na stoliku. Stał przy wielkim oknie, więc widziałam go dzięki świetle miasta i małej lampki. - Co się stało?
- Parę moich pracowników spieprzyło robotę. - odetchnął, patrząc na mnie z lekkim pijaństwem w oczach.
- I dlatego się tak denerwujesz?
- Nie rozumiesz. Jestem szefem, odpowiadam za wszystko. Irytują mnie porażki. Zwłaszcza moje, ale ich mnie po prostu wkurzają.
- To nie jest powód, aby drzeć się na cały dom i zapijać wściekłość. Zjedz coś. - wzruszyłam ramionami i skierowałam się do kuchni, gdzie miałam zamiar podgrzać mu makaron. - I nie mów, że firma to wszystko co masz. Masz rodzinę. To chyba ważne.
- Skończmy ten temat. Przepraszam, że ci przeszkodziłem.
- W porządku. - uśmiechnęłam się i zaczęłam mieszać w garnku. Później nałożyłam mu na talerz i zostawiłam go, aby zjadł. Przestraszyłam się, kiedy doszło do mnie tłuczenie szkła lub jakiegoś naczynia. Tak jak wyszłam z kuchni, tak szybko wróciłam. - Wszystko dobrze? - było to raczej pytanie retoryczne, bo patrząc na niego, mogłam się domyślić, że nie. Był zdenerwowany. Bardzo.
- Cholera jasna! - zwróciłam oczy na jego rękę, na której było trochę krwi. Jak się jest nieuważnym, to cóż.
- Spokojnie, zostaw to i idź przemyj sobie dłoń.
- To wszystko twoja wina. - warknął, pchając mnie na ścianę. Czy on ma problemy z głową? Bipolarny ćwok.
- Moja? A co ja zrobiłam? Obiad ci dałam? Wybacz, następnym razem tego nie zrobię. - wywróciłam oczami i zrzuciłam jego ręce ze swoich ramion. Jego uścisk był jednak bardzo mocny. - Wyjdź stąd, a ja posprzątam.
- Chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz.
- No niestety nie. - burknęłam. Nasze spojrzenia jakby walczyły, które ulegną pierwsze. Harry, przykro mi, ale nikt nienawidził ludzi bardziej ode mnie. Mogę ich zabijać wzrokiem cały czas. - Każdemu może się zdarzyć upuścić lub zbić coś. Wyluzuj, naprawdę.
- Nie mów do mnie w ten sposób. Zacznij się zachowywać jak moja pracownica, a nie jak ktoś wyżej ode mnie. - zaśmiałam się i jedynie odwróciłam. Nie trwało to długo, ponieważ szarpnął mną tak, abym się zwróciła w jego stronę. - Jesteś nie do zniesienia. Wywalę cię, jeżeli nie okażesz mi szacunku, rozumiesz?
- Próbuję ci okazać szacunek, ale zachowujesz się jak dziecko. Czemu się złościsz? Nic się nie stało. Po prostu nie przejmuj się, wyjdź i zadbaj o swoją rękę. - westchnęłam i zaczęłam zbierać porcelanę. Pracowałam tu ledwo parę godzin, a już byłam zmęczona. Był dziwny. Był kompletnym dziwakiem z dużą ilością pieniędzy. Jego reakcje na wszystko były niespodziewane, niepotrzebne i dziecinne. Nie rozumiałam go.
- Przepraszam. - usłyszałam na odchodne. Nic nie odpowiedziałam i zaczęłam wycierać podłogę. Zastanawiałam się czy zawsze jego czyny tak wyglądały. Jeżeli tak, to w jaki sposób on zarządzą tą firmą. Przecież nikt nie mógłby wytrzymać w takim chaosie i wrzasku. W sumie to sama była teraz jego pracownikiem i też najchętniej powyrywałabym sobie włosy z głowy.
W nocy telepałam się na wszystkie strony, bo Styles chrapał jak stary wieśniak. Nie miałam pojęcia czemu, ale to można leczyć, cholera. Nie dałam rady. Podniosłam się i w swojej gustownej, granatowej piżamie ruszyłam do jego pokoju. Zapukałam, ale oczywiście, że nie słyszał. Kto by usłyszał, jak chrapie jak dzik.
- Harry. - szepnęłam, lekko dotykając jego ramienia. Nic. - Harry... - przedłużyłam ostatnią literkę jego imienia. Nic. - Harry. - mruknęłam już nieco głośniej, ale niespodzianka. Nic. - Harry, cholera jasna! - wrzasnęłam, klepiąc jego ramię. Nareszcie spowodowało to pożądany rezultat.
- Co? Czemu mnie budzisz? - a tak dla zabawy.
- Chrapiesz jak jakiś mors. Przestań, bo spać nie można.
- Ja mogę. Dobranoc. - wredny dupek. Przewrócił się na drugi bok, kompletnie olewając to co do niego powiedziałam.
Wróciłam do swojej sypialni, jednak obawiałam się, że nie będę miała jak zasnąć. Na całe szczęście okropne odgłosy ucichły na dobre, a ja w końcu w spokoju poszłam spać.
- Mam nadzieję, że masz jakąś koszulę. - bąknął, popijając kawę, którą mu zrobiłam w ekspresie. Kiwnęłam głową i zrozumiałam, że miałam ją ubrać. Nie miał dobrego humoru, ale czy on kiedyś go miał? - I tak pójdziemy na zakupy. Jeżeli jesteś moją asystentką, to musisz się jakoś prezentować. - spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem, więc delikatnie się skuliłam. - I chyba musimy poważnie porozmawiać, ale to już w biurze.
- W porządku. - byłam zdenerwowana, gdyż jego głos był tak wypruty z emocji, że aż chłód mnie przeszedł.
- Zbieraj się.
***
Hej! Hej! Hej!
Mam nadzieję, że się podobał rozdział! Piszcie co sądzicie.
Kocham xx
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...