Siedzieliśmy właśnie w samolocie i żadne z nas nie odważyło się odezwać, a nawet spojrzeć. Każde z nas myślało o czymś zupełnie innym, co nie pozwoliło nam się skupić na tej drugiej osobie.
Po moim załamaniu nerwowym, w którym miałam ochotę zrobić wszystko, aby ze mną został, nastąpiła zwykła pustka. Żadnych emocji lub uczuć z obu stron. Byliśmy dla siebie obojętni.
Reakcja Harry'ego po moim wyznaniu również nie była tym czego się spodziewałam. Myślałam, że mnie nie zostawi, że po tym na pewno postanowi zostać ze mną, lecz jego słowa wyraźnie temu zaprzeczyły.
- Tak bardzo cię potrzebuję. - zapłakałam, odsuwając się od niego. - Boję się zostać sama. - nie miałam pojęcia, dlaczego zaczęłam zachowywać się w taki sposób. Pękłam. Nieodwracalnie, niespodziewanie. Starał się mnie uspokoić, lecz żadne jego czyny nie potrafiły mnie powstrzymać. - Dzięki tobie odżyłam, a... a wcześniej byłam samotna, pozbawiona kogokolwiek. Ile razy myślałam nad samobójstwem. Straciłam moją rodzinę, nie możesz mnie zostawić. Błagam.
- Indie? - uniosłam swój wzrok, mając nadzieję, że odnajdę jego zatroskane zielone tęczówki. Dostałam zupełnie pozbawione uczuć oczy. - Tak będzie dla nas lepiej, kochanie. - jego głos krzywdził bardziej niż mogłam przypuszczać. Nigdy nie przywiązywałam wagi do słów, ponieważ na nikim mi nie zależało. Wszystko się zmieniło odkąd Styles zawrócił mi w głowie. - Załatwię ci wszystko i każdy z nas pójdzie swoją drogą. I tak miałaś mnie dość, nieprawdaż?
Nie. Nie miałam go dość, ale wtedy byłam zbyt zaskoczona, żeby mu to powiedzieć.
Na samym początku faktycznie miałam ochotę zostawić pracę u niego i powrócić do swojego poprzedniego życia i pewnie jego wypowiedź nawiązywała do tego, ale na Malediwach wszystko się zmieniło. Tego nie wziął pod uwagę.
Może myśl, że inny człowiek miał do mnie dostęp, obrzydzało go. Nawet mnie to obrzydzało, jednakże szukałam w nim wsparcia, a nie negatywnych emocji.
Obserwowałam chmury przez małe okienko, byleby nie patrzeć w stronę bruneta. Kątem oka widziałam jak robił coś na telefonie. Prawdopodobnie komunikował się z rodziną bądź wspólnikami.
Czułam się niekomfortowo w jego towarzystwie i liczyłam na to, że lot skończy się szybko.
- Załatwiłem ci pracę w dziale u Tomlinson'a. - usłyszałam i aż śniadanie podskoczyło mi do gardła. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się do niego przodem. - Będziesz jego asystentką. Był... zadowolony. - zamrugałam parę razy, kiwnęłam głową i z powrotem wróciłam do okna.
- A co z mieszkaniem? Jako jego asystentka też mam z nim mieszkać?
- Nie. - zdziwiłam się.
- Z tobą musiałam, a z nim nie? Na jakiej zasadzie to działa? - zapytałam, ostatecznie siedząc z nim twarzą w twarz. Moja wypowiedź nie miałam charakteru zdenerwowania, ale zwyczajnie ciekawski.
- Obiecałem, że kupię ci mieszkanie...
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - stwierdziłam. - Dlaczego z tobą każda asystentka musi mieszkać, a z Kerry'm albo z Tomlinson'em nie?
- Kerry miał narzeczoną...
- Ale Louis nie, więc?
- To nie jest twoja sprawa. Co za różnica? - pod wpływem mojego intensywnego spojrzenia, spuścił swój i zaczął grzebać coś w komórce.
- Po prostu powiedz, że chodziło ci o seks. - wzruszyłam ramionami, kiedy prędko podniósł głowę. - Nie zatrudniłeś mnie, bo byłam pod ścianą i potrzebowałam pomocy. Chciałeś mnie jedynie pieprzyć i potem wyrzucić, prawda? To robiłeś z ostatnimi...
- Jakim prawem tak mówisz? Za kogo ty mnie masz, cholera! Jesteś...
- A mylę się? - zamilkł na moment, a później westchnął. Wywołał u mnie tym samym śmiech zażenowania i żałości. Czułam się zawiedziona i zażenowana faktem, że narobiłam sobie nadzieje, a on jedynie chodził z zamiarem wykorzystania mnie.
- Robiłem tak wcześniej i tak, chciałem zrobić to również z tobą, ale po pewnym czasie... - zamierzał odgarnąć kosmyk moich włosów za ucho, aczkolwiek odepchnęłam jego rękę zanim mógł mnie dotknąć.
- Nie dotykaj. - to był koniec naszej rozmowy i jakiegokolwiek kontaktu między nami.
Wysiedliśmy z samolotu, gdy w Nowym Jorku była dwudziesta druga, a na termometrze było ukazane siedem stopni poniżej zera. Było mi okropnie zimno i zapomniałam jak zima wyglądała w tym mieście.
Prędko powędrowaliśmy do samochodu, który cały czas stał na parkingu i włączyliśmy ogrzewanie.
Nowy Jork pięknie wyglądał przysypany śniegiem, jednakże prócz walorów wizualnych zima w tym miejscu nie miała plusów. Warunki na drogach były gorsze niż zwykle.
W apartamencie Styles'a od razu zniknęłam w swoim pokoju. Teoretycznie nie pracowałam już dla niego, dlatego też nie musiałam nic zrobić, a poza tym nie miałam ochoty na niego patrzeć.
- Przyniosłem ci kartony. - uniosłam brwi, gdy wparował mi do sypialni.
- Przecież nie mam gdzie mieszkać. - bąknęłam lekko przerażona wizją, że chciał mnie wyrzucić z domu na ten mróz.
- Znalazłem mieszkanie niedaleko firmy. Będziesz miała łatwy dojazd. - wyszedł, nie czekając na moją reakcję. Wypuściłam w drżący sposób powietrze i usiadłam zrezygnowana na łóżku. Pozwoliłam łzą spłynąć po moich policzkach, co szybko wytarłam dłońmi.
Rano nie zastałam nikogo w domu. Harry musiał wcześnie wyjść i najwidoczniej nie byłam mu potrzebna, skoro mnie nie powiadomił.
Zrobiłam sobie musli na śniadanie i oglądałam Netflixa na wielkim ekranie telewizora. Nie umiałam się na niczym skupić jak na tym, że ponownie zostałam sama. Nie miałam żadnego konkretnego celu w swoim istnieniu, chociażby osób, które jakoś te istnienie by mi ułatwiły.
Wzięłam się w garść i rozpoczęłam pakowanie swoich rzeczy w te same kartony, w które się pakowałam jak zamierzałam się tutaj wprowadzić.
Uśmiechnęłam się do swojego niebieskiego budzika, który był moim jedynym, stałym towarzyszem. Był dosłownie ze mną każdego dnia, budził mnie codziennie o tej samej godzinie. To było niesamowite, że przywiązałam się do tak nieznaczącego przedmiotu.
- I znowu zmieniamy miejsce zamieszkania, kochany. - westchnęłam, pakując go do pudełka. Nie miałam siły na układanie tego wszystkiego, lecz nie miałam wyjścia. Skoro Harry tak bardzo śpieszył się z zakończeniem naszej znajomości.
- Byłem obejrzeć te mieszkanie... - zaczął, wchodząc do środka. Był chodzącym cieniem. Ubrany cały na czarno z workami pod oczami. Spojrzenie miał smutne, chłodne. Nic nie zostało z dawnego zielonookiego. - ... jest w porządku. Umeblowane i gotowe do zamieszkania. Możesz wprowadzić się, kiedy chcesz. Pracę u Tomlinson'a możesz zacząć od następnego poniedziałku.
- Harry...
- Byłem dzisiaj zobaczyć mamę... - jego głos załamał się i ze łzami w oczach usiadł na kanapie w salonie. - Była taka...
- Rozumiem, nie musisz mi opowiadać, jeśli to dla ciebie trudne...
- Nie mogłem na nią patrzeć. - szepnął. - Nie chcę pamiętać jej w trumnie... tylko taką jaka była... nie zrozumiesz tego i tak.
- Nie masz pojęcia, jak dobrze to rozumiem.
*
Heeej!
Piszcie jak rozdział, bo osobiście zadowolona nie jestem niestety
Może jakiś maraton?
Mam ferie więc chętnie Wam maraton zrobię, ale wpadnijcie na College -> czyli nowe ff o tym razem Ashton'ie! Pomóżcie mi jakoś czytelników znaleźć, bo fanów Styles'a to łatwo, ale Ashtona :(
Kocham xx
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...