28

17.3K 767 433
                                    

Później nikt nam nie przeszkadzał, ponieważ telefon Styles'a był przełączony na tryb wibracji. Oddaliśmy się chwili.

Harry przez pewien czas skupiał się, aby każdy kawałek mojego ciała został obdarowany jego ustami. Powodowało to przyjemne dreszcze, które opanowały mnie od stóp do głów. Byłam zdenerwowana, ale chciałam to zrobić. Oddychałam szybko, nieregularnie. Harry zresztą też. Pierwszy raz widziałam go takiego zdenerwowanego i ostrożnego w swoich działaniach. Dzięki temu byłam przekonana, że jednak zależało mu na mojej osobie.

- Jesteś pewna, że tego chcesz? Nie zamierzam cię...

- Harry, tak. Pytasz o to cały czas. - mruknęłam z irytacją, nie mogąc się doczekać najbardziej wyczekiwanego momentu.

Styles pewnym ruchem zdjął moje majtki oraz swoją koszulę, co spowodowało, że nie miałam na sobie nic, a on jedynie spodnie. Ucałował moje biodro, a następnie sam ściągnął swoje ostatnie ubranie. To była chwila, gdy mogłam dostrzec jego całego. Był kompletnie nagi, a jego ciało mogło wprowadzić niejednego faceta w kompleksy. Miał umięśnioną klatkę piersiową, wystarczająco umięśnioną, a jego idealnie uformowane biodra pięknie okazywały literę "V".

- Harry, twój telefon...

- Wiem.

- Może odbierz? - zaproponowałam, ponieważ to dałoby nam możliwość spokojnego kontynuowania. Styles niechętnie odsunął się ode mnie i sięgnął po swoją komórkę.

- Słucham? - warknął do urządzenia, nawet nie patrząc kto dzwonił. Odgarnęłam włosy z twarzy, bacznie obserwując jego mimikę. Najpierw był wręcz wściekły, lecz potem przemienił się w pełen przerażenia, smutku, a później rozpaczy. - Ale jak to? To niemożliwe. - wstał i zniknął za drzwiami łazienki.

Westchnęłam po jakimś czasie zrezygnowana i nałożyłam na siebie swoje poprzednie rzeczy. Czułam, że to był koniec tego romantycznego momentu. Słyszałam przez drzwi jego niewyraźny krzyk, a w pewnej chwili wydawało mi się jakby płakał. Postanowiłam zapukać.

- Harry, wszystko w porządku? - zapytałam spokojnym głosem, delikatnie kciukiem uderzając o drewniane drzwi. Nie odpowiadał, ale wyraźnie dało się usłyszeć pociąganie nosem. Chwyciłam za klamkę i na całe szczęście było otwarte. - Co się stało?! - spanikowana podeszłam do niego. Siedział na zamkniętej toalecie z twarzą schowaną w dłoniach. Zabrałam jego ręce i moim oczom ukazał się widok całej czerwonej od płaczu buzi bruneta. - Harry?

- Moja... - zakrztusił się łzami, odwracając głowę w inny kierunek. - moja mama nie żyje. - wymówił te słowa bardzo szybko, ale doskonale wyczułam ból w jego głosie. Przymknęłam na chwilę oczy, przypominając sobie podobną sytuację, która mnie dopadła parę lat temu. Byłam świadoma jak jego serce było teraz złamane. Zdawałam sobie sprawę, że teraz to będzie dla niego ogromnie ciężki czas. - Moja siostra jest w ciężkim stanie, a mama po prostu...

- Rozumiem, spokojnie. - uciszyłam go, przytulając go do swojej klatki piersiowej. Nikt go nie zrozumie tak jak ja. Byłam tego pewna.

- Jechali samochodem i jakiś...

- Spokojnie. - powtórzyłam. Nie wierzyłam, że to zdarzyło się właśnie teraz, ale takie było życie. Cholernie niesprawiedliwe i potrafiące uderzyć w ciebie w najmniej oczekiwanym momencie. W większości stwarzało wyłącznie ból i rozczarowanie.

- Musimy wrócić...

- Jasne, to oczywiste.

- Przepraszam...

- Przestań, to nie jest twoja wina. - posłałam mu uśmiech pełen wyrozumiałości, szczerości i pozytywnej energii. Chciałam, aby był zapewniony o moim wsparciu. - Jutro chcesz lecieć?

- Nie dam rady zarezerwować biletów. Może pojutrze. Muszę się iść przejść.

- Iść z tobą?

- Nie.

- Ale...

- Powiedziałem nie. Muszę zostać sam. - pokiwałam głową, nie mając pretensji. Oboje wyszliśmy z małego pomieszczenia i ja podjęłam decyzję, że posiedzę sobie na tarasie, a on opuścił domek.

Usiadłam na leżaku i tępo wgapiałam się w wodę odbijającą światło księżyca. Sytuacja, która w tym czasie wydarzyła się zielonookiemu była jedną z najmocniej uderzających. Na szczęście miał kogoś z kim mógł porozmawiać, wyżalić się, wypłakać. Ja nie miałam.

Byłam samotna od chwili zobaczenia mojego brata i mamy leżących w kałuży własnej krwi. To był najbardziej przerażający widok jakie dziecko mogło doświadczyć. Później musiałam liczyć tylko na siebie i nikt nie potrafił mi pomóc. Nie oczekiwałam też, a nawet nie chciałam pomocy. Bałam się ludzi. Skoro bliska mi osoba zabiła moją rodzinę, to czego mogłam się spodziewać po obcych.

Nie znałam mamy Harry'ego, jednak było mi przykro, że już nigdy nie będzie mi dane tego uczynić. Sądziłam, że skoro teraz jesteśmy w związku, to kiedyś nadejdzie czas, w którym będę gotowa ją poznać. Niestety. Śmierć matki jest tragiczną rzeczą dla każdego człowieka. Patrząc na ojca Styles'a, to stawiałam na to, że matka była o wiele lepsza. Przynajmniej reakcja mężczyzny mnie w tym utwierdzała.

Byłam ciekawa, czy w jego mamie znalazłabym podobieństwo swojej. Wprawdzie nie zamierzałam sięgać daleko w przyszłość, ale gdyby zdarzyło mi się być z Harry'm do końca życia, to mogłaby być dla mnie jak druga mama. To też zostało mi odebrane. Nawet takie bzdurne myślenie.

Zaczęłam się niepokoić dopiero po dwóch godzinach od jego wyjścia. Potrafiłam zaakceptować to, że musiał mieć chwilę dla siebie, lecz było już bardzo późno. Zdecydowałam się go poszukać na własną rękę, co zwiastowało prawdopodobne niepowodzenie.

Zaczęłam od jadali hotelowej, a potem recepcji. Nic. Zero jakiejkolwiek duszyczki, prócz nowych gości, którzy przyjechali na swoje wakacje. Jednakże wśród nich nie znalazłam tego najważniejszego faceta dla mnie na ten okres.

Odetchnęłam i skierowałam się wgłąb wyspy. To nie był dobry pomysł. Mój umysł doskonale to pojmował. Natomiast moja głupota i serce nie. One nakazywały mi go znaleźć.

Moja intuicja zaprowadziła mnie do pierwszego baru jaki spotkałam na swojej drodze. Był niewielki, w typowym stylu dla tutejszej kultury. Zawahałam się, jednakże nogi automatycznie powędrowały do środka. Rozglądałam się na wszystkie strony, aczkolwiek nie umiałam nikogo dostrzec. Było to niewielkie lokum, a ludzi było dość sporo.

Moje serce zabiło szybciej, kiedy mignęła mi postać Styles'a. Siedział na barowym stołku, nachylając się nad blatem. Na pewno był pijany. Już z tej odległości mogłam wyczuć trunek jaki wypił.

- Harry...

- Indie? M-miałaś mnie zostawić...

- Jest już strasznie późno. Martwiłam się. - zawinęłam parę sklejonych kosmyków jego włosów za ucho i pogłaskałam go po policzku. Był załamany. Wyglądał jak wrak człowieka, całkowity cień. Właśnie wtedy moja empatia, współczucie i miłość do niego się narodziły ze zdwojoną siłą. Poczułam, że to on jest osobą, która mnie potrzebowała. - Chodźmy.

- Indie?

- Tak?

- Nie zostawiaj mnie, błagam.

You Are Jealous || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz