*Harry*
Byłem w trakcie drugiego spotkania, jednak nie mogłem się skupić na niczym, ponieważ od czterech godzin czekałem na wiadomość od Indie. Potrzebowałem jej odpowiedzi natychmiast, a ta od kilku godzin jakby zapadła się pod ziemię.
Nie dbałem o nią, zależało mi wyłącznie na profesjonalizmie, więc chciałem wiedzieć, czy wykonała wszystko, o co ją prosiłem. Powierzyłem jej cały dom, dlatego musiałem jej zaufać. To był dla niej pewien test, bo gdyby zawiodła, od razu bym ją zwolnił.
Byłem zadowolony z wizyty w Miami. Podpisałem już dwa kontrakty, a teraz jedynie pozostała mi mała formalność ze stałym klientem. Dzięki temu była opcja, aby wrócić wcześniej, jednakże patrząc na widoki na plaży, wcale nie zamierzałem wracać. Uśmiechnąłem się do asystentki mojego klienta, a ta od razu to odwzajemniła. Gdybym miał ochotę, zrobiłbym z nią wszystko.
- Mam nadzieję, panie Styles, że nasza współpraca nadal będzie taka owocna. - wstałem, by podać mu dłoń.
- Też mam taką nadzieję. - odpowiedziałem, zapinając marynarkę. Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę.
- Nie sądziłem, że tak szybko nam pójdzie. - Louis poklepał mnie po plecach, a ja jedynie pokręciłem głową. To było oczywiste, że osiągniemy sukces. To była w końcu moja firma. - To co, klub?
- Trzeba się jakoś rozerwać. - usłyszałem z tyłu i chętnie przystałem na ten pomysł. Weszliśmy do swoich samochodów i ruszyliśmy do hotelu z zamiarem przebrania się. Wtedy właśnie postanowiłem zadzwonić do Denis. Zmarszczyłem czoło, gdy okazało się, że ma wyłączony telefon.
- Indie, oddzwoń. - warknąłem do komórki, mając nadzieję, że za niedługi czas zrobi, to co jej przekazałem.
Odczekałem może dziesięć minut, a kiedy urządzenie nie wydało z siebie żadnego dźwięku, wybrałem jej numer ponownie. Jasna cholera.
- Jack, co się dzieje z Indie?
- Nie wiem, nie odbiera ode mnie.
- Nie odbiera, bo ma wyłączony telefon!
- Wcześniej po prostu nie reagowała na połączenie. - jego obojętność mnie denerwowała.
- Masz pojechać do mojego mieszkania i zobaczyć, czy tam jest, jak nie to dzwoń! - wrzasnąłem.
Teraz nie byłem pewny czy bardziej przejmowałem się, że nie wykonała swojej pracy, czy po prostu martwiłem się brakiem kontaktu z nią.
Była irytująca i taka niedostępna, ale z drugiej strony była wtedy taka podniecająca. Kompletnie nie tego spodziewałem się po tak pięknej i młodej kobiecie. Byłem przekonany, że będzie chciała mi wskoczyć do łóżka i wykorzystać moje pieniądze, a tu całkowity szok. Podobało mi się to.
Z pewnego punktu widzenia była zadziorna, chamska i irytująca, co miałoby każdego, normalnego człowieka odpychać. Cóż, nie byłem normalny. Widziałem w niej też delikatną stronę, którą pokazywała tylko w pewnych momentach. Byłem ciekawy, co, a raczej kto wywołał u niej taką panikę i płacz. Była tykającą bombą. Potrafiła doprowadzić mnie do szału, ale też ruszała w jakiś sposób moje sumienie. Samowolnie mój mózg zaczął ją wprowadzać do moich myśli. Zaczynało być to dla mnie jakąś normą, która wcale mi nie przeszkadzała.
- Indie, odbierz. - szepnąłem, widząc przed sobą duży korek w środku miasta. Ucieszyłem się, bo miałem dużo czasu, żeby się z nią skontaktować. Niestety, znowu nic.
Odchodziłem od zmysłów. Nikt nigdy mnie tak nie zignorował.
Przed oczami miałem ją na swoich kolanach. Podczas tych pocałunków poczułem coś, czego nie potrafiłem określić. Nie, nie zamieniłem się nagle w ckliwego romantyka. Po głowie chodził mi głównie seks, lecz tym razem na pewno nie bez emocji. Coś mnie ruszyło. Wyczułem ciepło w środku swojego ciała, gdy jej łagodne wargi dotykały moich. To nie było coś oczywistego. Nie umiałem tego nazwać. Zrobiła coś, co zwyczajnie zbiło mnie z tropu.
Mimo wszystko chciałem więcej. Gdy zatrzymała nasz pocałunek, wywołała u mnie rozczarowanie, smutek i pragnienie o wiele więcej. Przysięgam, nigdy tego nie czułem.
- Harry?
- Mów, Jack.
- Nie ma jej w mieszkaniu, Jackson powiedział, że rano wyszła i nie wróciła ani razu. - zacisnąłem dłoń na kolanie, aż żyły wyszły. Kompletnie nie byłem świadomy, co się działo. Zmartwienie, obawa i po raz pierwszy brak kontroli nad wszystkim. To mnie dopadło. Przez nią mój perfekcjonizm oraz profesjonalizm runął.
- Musisz ją znaleźć. Mogło się coś jej stać...
- Jak? Nowy Jork jest...
- Gówno mnie to obchodzi! Znajdź ją. - jakbym mógł go uderzyć przez telefon, to już by leżał na podłodze.
Byłem na nią wściekły, gdyż niszczyła wszystko nad czym pracowałem tak długo, jednak najważniejsze było to, bym dowiedział się, co się z nią działo. Nikt nigdy nie miał odwagi nie odebrać ode mnie telefonu. To była dla mnie nowość. Mimo wszystko troska wygrała z moim rozumem. Musiałem to powstrzymać, nie mogłem złamać swoich obietnic, dla jakiejś głupiej dwudziestolatki.
Nie dostałem żadnych wiadomości przez kolejne pięć godzin, a koledzy czekali. Przebrałem się w luźniejszą koszulę i razem wyszliśmy do klubu. Wybraliśmy jeden z najbardziej luksusowych i liczyłem na ciekawe spotkanie z jakąś kobietą. Musiałem odreagować.
- To co whiskey z colą?! - Tomlinson próbował przekrzyczeć muzykę, nachylając się przy nas. Kiwnęliśmy głową i zajęliśmy miejsca siedzące.
Po pięciu kolejkach byliśmy już na tyle pewni siebie, że nawet zajęty Joe zaczął podrywać panienki. Przyszła pora na mnie i wzrokiem odnalazłem jedną, samotną blondynkę. Na szczęście zaraz samotna nie będzie. Sama widocznie mnie zauważyła i już podążała w moim kierunku. Kochałem to.
- Cześć, mam na imię Clara i... - warknąłem zirytowany, gdyż nagle przerwała nam moja komórka. Cholera, akurat teraz.
- Czego?! - nie bawiłem się w uprzejmość. Nawet nie sprawdziłem, kto zadzwonił. Byłem wkurzony, bo właśnie laska traciła mną zainteresowanie.
- H-Harry...
- Indie?! - natychmiast opuściłem blondynkę, a później cały budynek. - Co się z tobą działo?! Wiesz, jak się martwiłem?! Jesteś taka nieodpowiedzialna...
- Czy chcesz wreszcie się dowiedzieć, czy będziesz tylko mówił głupoty?! - oh, jak ja za nią tęskniłem. - Przepraszam, że nie odbierałam, ale jak wykonałam już całą pracę, to musiałam pojechać na cmentarz i po prostu... potrzebowałam czasu dla ciebie.
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Nie.
- Rozumiem, jutro już wracam. Wszystko załatwiłem.
- W porządku. Słyszę, że jesteś chyba zajęty, więc...
- Nie! Jeśli masz ochotę... jeśli chciałabyś...
- Co u ciebie, Harry? - uśmiechnąłem się, ponieważ doskonale wie, co miałem na myśli. Było mi niezręcznie jej proponować konwersację ze mną. W końcu nasze relacje nadal były napięte.
- Dzisiaj podpisałem kolejny kontrakt, ale odchodziłem od zmysłów, gdy...
- Przepraszam, okej?! Nie sądziłam, że w ogóle będziesz się interesował, co robię. Była dzisiaj Mia w twoim biurze...
- Co?!
- Znaczy, gdy wchodziłam, aby zabrać te segregatory, to ona grzebała coś przy twoich szufladach w biurku... uważam, że powinieneś wiedzieć.
- Dziękuję, Indie. Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? Mogę wrócić wcześniej...
- A, czyli wolałbyś, abym poczuła się jeszcze gorzej. - usłyszałem jej śmiech, co podniosło moje kąciki ust ponownie do góry.
- Jesteś taka wredna.
*
♥ Rozdział 20 - godzina 17 i tutaj mnie zaskoczcie ilością waszych opinii ♥
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...