- Rozpakuję zakupy. Możesz iść. - kiwnęłam głową i ruszyłam na górę do swojego pokoju. Odsapnęłam, gdy zobaczyłam swoje łóżko. Przebrałam się w rzeczy do spania i umyłam twarz, a następnie zęby. Byłam już gotowa do spania i położenie się na wygodnym materacu było moim jedynym marzeniem. Położyłam się i szybko odpłynęłam.
Przez sen trafiłam do mojego rodzinnego domu w Newark w New Jersey. Nie byliśmy bogatą rodziną, dlatego nasz domek był skromny i mały. Mieszkaliśmy w czwórkę. Ja, mój młodszy brat, mama i ojciec. Nasza rodzina przechodziła przez wiele problemów i kryzysów, lecz ja i brat wciąż mieliśmy dobry kontakt. Mama nie umiała poradzić sobie z ojcem. Był narkomanem i damskim bokserem, który swoją złość wyładowywał na mnie, bracie bądź na matce. Przez jego nałóg nie było nas stać na większość najpotrzebniejszych rzeczy takich jak jedzenie czy ubrania na zimę.
Pewnego dnia wróciłam ze szkoły, nie wiedząc, że ten dzień zmieni moje życie na stałe. Tego dnia nigdy nie zapomniałam i pamiętałam każdy szczegół. Każdą drobnostkę.
Wróciłam ze szkoły po trzynastej, mając nadzieję, że nie zastanę w domu ojca. Pod wpływem narkotyków był zdolny do wszystkiego. Odetchnęłam z ulgą, gdy nikogo nie było. Pobiegłam do siebie, aby schować się tam na cały dzień. Czekałam, aż mama wróci z pracy i odbierze Camerona z przedszkola. Za dwa tygodnie miałam kończyć dziesięć lat i modliłam się, żeby ojciec nie zepsuł tego dnia. Nagle usłyszałam hałas i krzyki. Były to niezrozumiałe słowa, które ojciec wypowiadał. Był pod wpływem i bałam się, że mama na niego trafi jak wróci.
Dwie godziny później do domu przyszła mama. Wszędzie rozpoznałabym ten troskliwy głos. Nagle ten głos zmienił się w chorobliwy wrzask. Wrzask, płacz i błaganie o litość. Nie mogłam tego znieść. Zakryłam głowę poduszkami i z płaczu zasnęłam.
Obudziłam się dopiero po trzech godzinach. Ostrożnie podniosłam się z podłogi i zaczęłam schodzić po schodach. Już na korytarzu zobaczyłam ślady krwi, a idąc do salonu napotkałam najgorszy widok jaki dziecko mogło zobaczyć...
Wstałam ciężko oddychając, mając całe spocone plecy. Już dawno nie miałam takiego snu. To wszystko było winą mojego ojca. Nie mogłam pojąć jakim prawem pojawił się znowu w moim życiu. Uniosłam się i opuściłam swoje łóżko. Otworzyłam drzwi i z zawahaniem ruszyłam do sypialni Styles'a.
- Harry? - próbowałam zachowywać się jak najciszej, lecz żeby go obudzić, to musiałabym włączyć alarm. - Harry?!
- Co?
- Śpisz? - odwrócił się do mnie z pobłażliwym wyrazem twarzy, a ja uśmiechnęłam się jakbym nic nie widziała. Odsunęłam go na drugą połowę łóżka i przykryłam się kołdrą.
- Co robisz? Miałaś koszmar?
- Wiesz, czemu nienawidzę ludzi? - zapytałam, nie czekając na jego odpowiedź. Zaciekawiony jednak podniósł się do pozycji siedzącej. - Może jestem zbyt oschła. Mój ojciec zrobił paskudną rzecz, za którą nie dostał odpowiedniej kary. Nienawidzę większości osób, bo pomogli mu wyjść z więzienia. Szpital pomógł mu wyzdrowieć, wymiar sprawiedliwości potraktował łagodnie...
- Indie... - kciukiem starł łzę, która mimowolnie spłynęła.
- Nie lubię nawiązywać kontaktów, nie ufam nikomu. Nie chcę ufać, nie potrafię...- wzięłam głęboki wdech. - Naprawdę przepraszam, że może czasem...
- Indie, naprawdę wszystko jest w porządku. Idziemy spać. - odgarnął moje włosy i odwrócił się do mnie tyłem. Byłam mu wdzięczna, bo chyba zdawał sobie sprawę, że nie lubiłam dennego pocieszenia. Nie mówił, że miałam iść, więc stwierdziłam, że przyzwyczaił się do mojej obecności. Ponownie się położyłam i starałam zasnąć.
Ostrożnie podniosłam się z podłogi i zaczęłam schodzić po schodach. Już na korytarzu zobaczyłam ślady krwi, a idąc do salonu napotkałam najgorszy widok jaki dziecko mogło zobaczyć. Na podłodze leżała moja mama, która była w wielkiej kałuży krwi. Zaczęłam histerycznie płakać i błagać, aby wstała, aby przestała żartować, bo to nie było śmieszne. Krzyczałam. Był to najbardziej przerażający dźwięk jaki z siebie wydałam. Niedaleko obok leżał mój brat. Malutki, zimny i ubrudzony czerwoną cieczą. Przestałam oddychać. Moja jedyna, najważniejsza rodzina...
- Indie! Indie, obudź się! - przebudziłam się w płaczu. Znowu. - Oddychaj, Indie. - brunet trzymał mnie w ramionach, głaszcząc po plecach. Gdyby nie mój stan, to pewnie bym się wyrwała. - Co on ci zrobił? - nie oczekiwał, że się odezwę. To było raczej pytanie retoryczne. - Wszystko w porządku? Już lepiej? Chodź, zrobię ci herbaty.
- Dziękuję. - zeszliśmy na dół i podążyliśmy do kuchni. Usiadłam przy blacie, obserwując jego ruchy. Byłam zaskoczona, że z własnej woli chciał mi pomóc lub się mną zająć.
- Miętowa. - podał mi kubek.
- Nie lubisz miętowej.
- Ale ty lubisz. - podniosłam kącik do góry i zajęłam się ciepłym napojem. - Wiem, że nie chcesz ze mną o tym rozmawiać...
- Masz rację.
- Jednak mimo wszystko, mimo tego, że jestem według ciebie największym ścierwem, to będę próbował ci pomóc. - wziął łyka z mojego kubka i skrzywiając się, opuścił pomieszczenie.
Westchnęłam i ostatni raz napiłam się już chłodnego napoju. Tym razem poszłam do siebie do pokoju i zasnęłam w spokoju.
- Harry, obudź się! Spóźnisz się do pracy! - krzyknęłam, waląc w jego drzwi. Pokręciłam głową i zeszłam ubrana do kuchni. Wyjęłam płatki, mleko, a dla bruneta zaczęłam robić tosty.
- Nie śpię od godziny. - podskoczyłam wystraszona, gdy doszedł do mnie jego głos. Był ubrany w czarny, idealnie przylegający garnitur, a biała koszula była odpięta tuż przy szyi. - I pamiętaj, że w firmie jestem dla ciebie panem Styles.
- Oczywiście. - przewróciłam oczami i nalałam sobie do miski mleka.
- Tak zamierzasz iść? - wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, o co mu chodziło.
- A co ci się nie podoba? - byłam ubrana w zwykłą białą koszulę, czarne spodnie i czarne botki na wysokim, cienkim obcasie, które w sumie były moimi jedynymi butami na obcasie. - Chyba wyglądam odpowiednio.
- Zapnij guziki. - jego ton był tak pozbawiony emocji, nawet powiedziałabym, że był strasznie oschły.
- Prowokuje cię to? Czy boisz się, że któryś z biznesmenów rzuci się na mnie? - podeszłam tak blisko, że jakby schylił głowę, to widziałby mój biust. Już wszystko zrozumiałam.
- Ubieraj kurtkę i idziemy. - jego wola niestety przegrała i zerknął w dół z małym uśmieszkiem. Był taki przewidywalny jak każdy mężczyzna. - Po pracy jedziemy na zakupy. Musisz się jakoś prezentować.
- Jak myślisz, Jack polubi mój strój? - uniosłam brew do góry, poprawiając swoje włosy w lusterku. Nagle mocno zahamował, ale to z uwagi na czerwone światło na drodze.
- Nawet jeśli, to ja będę miał więcej okazji do widzenia cię w tym stroju. - złapał za mój policzek i odwrócił w swoją stronę.
- Zobaczymy.
♥
Hej, hej, po dłuższej przerwie!
Mam nadzieję, że się podoba i zostawicie swoją opinię!
Liczę na Was!
Kocham xx
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanficKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...