Przyjechaliśmy do firmy prawdopodobnie spóźnieni, ale nie chciałam patrzeć na zegarek. Po co go denerwować z samego rana?
Korki w Nowym Jorku o poranku to była największa zmora szanowanych, ciężko pracujących ludzi, którzy cenili w sobie i w innych punktualność. Weszliśmy do biura Styles'a, w którym akurat trafiliśmy na kłótnię narzeczonych. Jack i Mia wyglądali na wściekłych, a gdy zerknęłam na Harry'ego wydawał się spięty. Czy to był już czas, aby wyjąć kamerę?
- Nie masz żadnego prawa, aby mi zabrać dom! Nic nie podpisywaliśmy, nie jesteśmy małżeństwem i przypomnę, że ty wprowadziłaś się do mnie! Poza tym, cholera jasna, zdradzasz mnie! - Styles zamarł, a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Jakkolwiek ta sytuacja była zła i niezręczna, tak czułam się jak największa zwyciężczyni. - Nie rozumiem, co sobie myślisz, ale każdy sąd cię wyśmieje. Jeszcze zdradzasz mnie z ochroniarzem twojego brata! - zmarszczyłam brwi i mentalnie schowałam kamerę do torebki. Jak to z ochroniarzem? Brunet nie chwalił się, że ma dwie roboty, a raczej było to niemożliwe. Czyżby Mia miała więcej za uszami? Pewnie pewność siebie mojego szefa troszkę opadła, jak pewnie nie tylko to.
- Jeszcze pożałujesz, wszyscy pożałujecie! - dziewczyna srogo spojrzała głównie na zielonookiego, natomiast mnie postanowiła szturchnąć, kiedy szła do wyjścia. Każdy z mężczyzn odetchnął z ulgą i Harry postanowił zająć swoje miejsce przy biurku.
- Co się stało? - zapytałam, ponieważ żaden z panów nie zamierzał się odezwać. Chyba byli w szoku z powodu jednej, wrednej dziewczyny.
- Postanowiłem się rozstać. Związek z Mią to była kompletna pomyłka, ale ona wymyśliła sobie, że mimo, iż nic nas, według prawa, nie łączy, to ona chce mój dom dla siebie. Nie sądziłem, że jest na tyle głupia. Jeszcze mnie zdradziła. Tak po prostu. - usiadł załamany na kanapie i schował twarz w dłoniach. Było mi go naprawdę żal. Był bardzo przystojnym, eleganckim facetem i wydawał się w porządku, więc dlaczego ktoś miał go krzywdzić pod względem uczuciowym. Mia inteligentna zbytnio nie była, aczkolwiek myślałam, że jakieś przebłyski chociaż czasami się ukazują.
- Jest mi bardzo przykro. Zrobić ci herbaty? - uśmiechnęłam się, lecz nie mógł tego zauważyć, gdyż uniósł głowę dopiero, gdy skończyłam mówić. Dał mi twierdzący znak i byłam już gotowa do wyjścia, ale Harry zatrzymał moją osobę tuż przy drzwiach.
- Masz teraz dużo pracy, Jack sobie poradzi. - moje usta przybrały pewny siebie uśmieszek i szybko odwróciłam się w jego stronę.
- Jeszcze nie dał mi pan zadań, Panie Styles. Poza tym uważam, że Jackowi w takiej sytuacji przyda się filiżanka ciepłej herbaty. - niezauważalnie dla innych mrugnęłam do niego okiem i wyszłam z pomieszczenia. Daleko nie zaszłam, bo od razu poczułam rękę na swoim łokciu.
- Co ty wyprawiasz?! Jesteś w poważnej firmie. Tutaj nie ma czasu na herbatę. Doskonale wiem też co chcesz zrobić. Nie masz prawa z nim romansować. - prychnęłam mu prosto w arogancką twarz i wyrwałam się z uścisku jego dłoni. Ktoś chyba miał za duże mniemanie o sobie.
- Ustalmy jedno. Mogę spotykać się z kim chce. Jeśli to będzie Jack, to nic ci do tego. Możesz mi wydawać rozkazy pod pretekstem pracy, lecz moje miłosne sprawy nie są twoim interesem, rozumiesz? A poza tym dopóki mi nie dasz listy zadań, to mam czas, aby mu zrobić herbatę, więc przestań być dupkiem tylko dlatego, bo jego narzeczona zdradziła go z tobą i jeszcze z jednym facetem. Widocznie twój penis jej nie wystarczył, takie życie. - chyba za bardzo się rozwinęłam, jednak nie miał podstaw, by móc mówić mi z kim mogłam się spotykać. Nim zdołałam cokolwiek zrobić, zostałam wręcz rzucona na ścianę.
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób, jasne?! Nigdy więcej nie mów o tym romansie i o niczym innym, jesteś zwykłą asystentką. Nikim innym, nikim wartościowym, zwykłym ścierwem w dużej korporacji. Nigdy nie zwracaj się do swojego szefa, zrozumiałaś? - wypowiadał te słowa przez zęby i widziałam w jego oczach prawdziwy gniew. Wiedziałam, że jeśli powiem coś więcej, to dostanę z liścia albo zwyczajnie wywali mnie z pracy. Cóż, może to nie był taki najgorszy scenariusz. Praca z nim to istna kolejka w parku rozrywki.
Resztę dnia spędziliśmy osobno i na całe moje szczęście. Oglądanie go to najmniej przyjemna rzecz. Znaczy, patrzenie na niego nie jest taką złą rzeczą, aczkolwiek słuchanie go to katorga. Nie odzywaliśmy się do siebie nawet przez wiadomości. Po prostu gdy wykonałam swoje zadania, dałam mu kartę z powrotem. Poszłam na lunch także bez niego. Myślę, że chciał mnie wziąć ze sobą, ale go wyprzedziłam i zwyczajnie uciekłam do jakiejś knajpki.
- Ubieraj się, jedziemy na zakupy. - warknął, zakładając płaszcz. Jak taki przystojny facet mógł być takim gburem? Byłam ciekawa odpowiedzi.
Jechaliśmy w całkowitej ciszy. Nie pozwolił mi nawet włączyć radia. Moja każda próba kończyła się tym, że wyłączał urządzenie i posyłał mi srogie spojrzenie.
- Masz półgodziny, aby sobie coś znaleźć. Nie obchodzi mnie jaka cena. - poinformował, kiedy staliśmy przed sklepem, potem rozeszliśmy się w dwie różne strony.
Przekładałam wieszaki i brałam ubrania, które szczerze mi się podobały. Nie lubiłam go do tego stopnia, że naprawdę nie sprawdzałam cen. Nie był to mój problem.
Spotkaliśmy się przed przebieralniami i zauważyłam, że rzeczy, które miał w rękach, nie były męskie, a przynajmniej nie wszystkie. Damskie pierdoły zrzucił na moje dłonie i pokazał wolne miejsce do przebrania.
- Masz mi się pokazać za każdym razem. - przewróciłam oczami, bo to było raczej oczywiste. Ubierałam po kolei moje wybrane bluzki, swetry, sukienki i spodnie, na które w większości próbował przymknąć oko. Przepraszam, że lubiłam luźny, klasyczny strój?
Gdy przyszła pora na jego ubrania, mój entuzjazm się zmienił. Seksowne wcięcia sukienek, dekolty i odsłonięte plecy. Tak miała wyglądać asystentka?
- Żartujesz sobie? - uniosłam brew, wskazując na ubraną sukienkę. Była piękna, koloru wina, jednakże odsłonięte plecy i dekolt prawie do pępka to była przesada.
- Będą okazje. Firmy i biznesmeni organizują różne bale i imprezy. Dopasujesz się. - westchnęłam i zaczęłam ubierać pozostałe rzeczy. Było ich dość sporo, ale musiałam przyznać, iż miał gust. Piękne koszule, seksowne bluzki i nawet dopasował, w połowie naszej zabawy, szpilki.
- To koniec. - mruknęłam, zmęczona. Razem udaliśmy się do kasy i starałam się nie patrzeć na rachunek. Harry traktował to jak zakupy spożywcze i później zwyczajnie wyszliśmy ze sklepu.
- Chcesz coś do jedzenia? - zadałam pytanie, gdyż Styles wałęsał się po kuchni nie wiadomo w jakim celu. Siedziałam na stołku barowym i popijając herbatę, czytałam gazetę. Przez chwilkę nasz wzrok się spotkał, ale brunet znów wrócił do kręcenia się po pomieszczeniu.
- Nie.
- To przestań tak łazić. - jakby na zawołanie zniknął. Jego telefon leżał na blacie i aż kusiło, by go wziąć. Powstrzymałam się, kiedy usłyszałam, że zaczął brać kąpiel. Nie chciałam mu szperać w jego osobistych rzeczach. Trochę kultury, Indie.
Nagle w pustej kuchni usłyszałam dzwonek i podskoczyłam, gdyż dźwięk był bardzo blisko mojej osoby. Dzwoniła Mia i nie miałam pojęcia, co mnie podkusiło, by odebrać.
- Posłuchaj mnie uważnie. Straciłam wszystko nad czym tak bardzo pracowałam i ty i reszta facetów mi w tym przeszkodziliście. Zniszczę cię i uwiecznię nasz romans, a wtedy Jack cię znienawidzi. Jesteś nic nie warty, Styles. Wszyscy się dowiedzą jakie brudy masz w tej swojej firmie, a i uważaj na tę swoją Indie, bo Jack ma na nią chrapkę. Lepiej miej ją na uwadze, żeby nie stało się tak jak kiedyś. - rozłączyłam się tak szybko, jak odebrała m i pobiegłam na górę.
- Harry! - w tym samym momencie zielonooki wyszedł z łazienki w samym ręczniku, ociekający wodą, z mokrymi włosami. O, chwila po co ja przyszłam na górę?
*
Jedyne co mogę zrobić to bardzo przeprosić, bardzo przepraszam za to jak bawię się na watt, ale jestem w klasie maturalnej i ciężko mi znaleźć czas bądź chęci na pisanie :(
Mam nadzieję, że jednak rozdział się podobał i liczę na Waszą aktywność, bo to ona mimo mojej nieobecności mnie zachęciła, więc proszę o Wasze cudowne wsparcie!
Kocham i mam nadzieję, że macie się dobrze! xx
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...