" Dnia szesnastego grudnia dwa tysiące osiemnastego roku do szpitala Mount Sinai West została przewieziona kobieta w wieku dwudziestu lat. Jej dane personalne wskazując na to, że jest to Indie Denis. Każdą bliską osobę prosimy o kontakt. "
Obudziłam się przez białe, mocne światło. Głowa bolała mnie niesamowicie i miałam nadzieję, że zaraz ktoś poda mi szklankę wody, bo gardło przypominało Saharę.
- Jezu, jesteś ostatnią osobą, którą chciałabym zobaczyć po śmierci. - mruknęłam, ujrzawszy twarz Styles'a. Zaśmiał się bez jakiegokolwiek uśmiechu. Pokiwał głową i wstał. Czyżby już miał mnie dość?
- Zamknij się i słuchaj. Jestem twoim narzeczonym, nasz miesiąc miodowy będzie na Wyspach Kanaryjskich, a teraz przyniosę ci wody, kochanie. - zaakcentował ostatnie słowo i podniósł głos, aby pielęgniarka dokładnie usłyszała. Nie miałam pojęcia, czy właśnie trafiłam do piekła, ale jeśli tak, to była to najgorsza wizualizacja.
- Zostawię was na moment. - miła starsza pani skazała mnie na horror. Po prostu wyszła, kiedy Harry wrócił z kubkiem wody. Podał mi go, a ja bez wdechu wszystko wypiłam.
- Musiałem coś powiedzieć, aby mnie tu wpuścili, a przy okazji ta pielęgniarka jest straszną gadułą. Wymyśliłem Wyspy Kanaryjskie tak na szybko.
- Nie obraziłabym się gdybym tam wylądowała, ale może bez ciebie. - mrugnęłam do niego, co wywołało podniesienie się jego kącików ust.
- Jack czeka na korytarzu, ale najpierw opowiesz mi co się stało i do cholery, dlaczego wyszłaś.
- Dlaczego wyszłam? Żartujesz? Traktujesz człowieka, który dla ciebie pracuje, jak gówno. Dosłownie. Rzucenie we mnie swoimi kluczami według ciebie to nic takiego? Naprawdę myślałam, że może zmądrzejesz, ale twoja głowa to jedna wielka zagadka. Wolałabym już zdechnąć na tym mrozie niż pracować dla kogoś takiego jak ty. - warknęłam, zaskakując jego jak i siebie, ponieważ nie sądziłam, że będę miała tyle siły.
- Co się stało? - nic nie powiedział. Nie skomentował, nie zezłościł się. Nic. Pustka. Jakby wszystko, co mówiłam, przechodziło przez niego jak duch.
- Nie twoja sprawa. - szepnęłam, mając nadzieję, że łzy nie popłyną po moich policzkach.
- Posłuchaj. Nienawidzę cię, a ty nienawidzisz mnie. Być może nigdy się to nie zmieni, ale nie zamierzam mieć cię na sumieniu. Wrócisz do pracy, a my zapomnimy o wszystkim. Nie będziesz mi wchodziła w drogę, a ja nie będę ci się narzucał.
- To ciężkie do zrobienia. - szczerze mówiąc, czy miałam jakieś wyjście? Byłam biedna i samotna.
- W sumie nie masz innej możliwości. - czy ty siedzisz w mojej głowie? Wyjdź z niej, dupku i przestań czytać czyjeś myśli, to niemiłe.
- Mogę porozmawiać z Jackiem?
- Najpierw chcę się dowiedzieć, co ci się stało.
- Nie chcę z tobą o tym rozmawiać. Proszę, zostaw mnie w spokoju i zawołaj Jacka.
- Jasne. - jego twarz przyjęła wyraz smutku, jednak stwierdziłam, że leki, które zostały mi podane, wywoływały u mnie halucynacje.
- Hej, Indie, jak się czujesz? - chwilę po wyjściu bruneta, do środka wszedł Kerry. Był strasznie przejęty i nawet nie zauważyłam, gdy złapał mnie za rękę.
- W miarę dobrze. Bywało gorzej. - grzecznie odpowiedziałam, widząc kątem oka postać Harry'ego opartego o framugę drzwi. - Czy jest jakaś możliwość, aby znaleźć mi jakiś pokoju w hotelu...
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...