Po całym wydarzeniu, wróciłam metrem do domu. Nie chciałam patrzeć na Harry'ego i słuchać jego wyjaśnień. Zwiódł mnie. Byłam skłonna zrozumieć jego wybuch na cmentarzu, ponieważ doskonale zdawałam sobie sprawę jaki ból go dopadł, jednak awantura z Jackiem dała mi do myślenia i zaskoczyła mnie przebiegiem. Byłam na niego wściekła.
Teraz od trzech godzin siedziałam samotna na podłodze w salonie z kieliszkiem wina i Netflix'em włączonym w tle. Starałam się odsunąć od siebie widok Styles'a w szale, aczkolwiek łatwo nie było. Nie sądziłam, że jest w stanie wpaść w taki amok. Byłam pewna, że cała sytuacja zakończy się źle z uwagi na to jaka agresja go dopadła.
Moja głowa pękała od nadmiaru zdarzeń i żadna tabletka nie pomogła. Dodatkowo Harry, który wydzwaniał co minutę, nie pomagał w utworzeniu w moim rozumie spokoju oraz ciszy. Nie umiał uszanować mojej przestrzeni, mojego zdania i prośby dotyczącej odetchnięcia od niego.
- Czego?! - wrzasnęłam, odbierając telefon. Byłam na niego potwornie zdenerwowana i nie zamierzałam tego ukrywać. Powinien dostrzec jak jego zachowanie wpływało na innych i to, że nigdy nie był bezkarny i niewinny. Musiał ponieść konsekwencje swojego braku szacunku do innych osób.
- Przepraszam, Indie, że ci przeszkadzam...
- Oh. - cóż, nie spodziewałam się, że Frank będzie miał mój numer. Chrząknęłam, prostując plecy. - To ja przepraszam. Myślałam, że to Harry.
- Rozumiem. Dzwonię w jego sprawie... - już miałam ochotę zapaść się pod ziemię. -... mogłabyś przyjechać do firmy? Czekam w jego biurze. - nie dał mi nawet odpowiedzieć. Rozłączył się, a ja z dobrego serca byłam zmuszona wstać i nałożyć na siebie odpowiednie ubrania.
Wyszłam z mieszkania po niecałych dwudziestu minutach przygotowywania się. Miałam tylko nadzieję, że Styles nie leżał pijany albo nie zrobił większego gówna niż stało się to na stypie.
Westchnęłam, oczekując na metro. Moja noga nerwowo stukała w kafelki, a ręce były ściśnięte i wsadzone w kieszenie. Sama czułam zniecierpliwienie i wściekłość, co nie znaczyło nic dobrego. Nie chciałam przypominać Styles'a. W żadnym wypadku.
Jazda zajęła mi dziesięć minut, dlatego już po chwili stałam przed ogromnym budynkiem Styles Company. Od kiedy zostałam pracownikiem tej firmy, była ona już jak mój drugi dom.
Wjechałam windą na prawidłowy poziom i teraz można było dosłyszeć wyłącznie odbicia moich obcasów. Nie pukałam. Po prosu otworzyłam drzwi, obawiając się co mogło mnie tam spotkać.
- Nie ma Harry'ego?
- Nie, jest w domu. - pokiwałam głową, zajmując miejsce. Przed oczy została mi podsunięta gazeta. Na pierwszej stronie, na środku pieprzonej okładki był Styles wraz z Jackiem. - To jest duży skandal dla takiej firmy. On jest teraz postrzegany jako niezrównoważony. Nie mogę na to pozwolić, dwóch klientów już dzwoniło, że rezygnują. Nie możemy stracić też kontraktów. Jesteśmy sponsorami nagród Grammy i Formuły 1.
- Co ja mam z tym wspólnego?
- Jestem zmuszony go odsunąć. Jestem właścicielem i...
- On jest prezesem. - zauważyłam.
- Za moją zgodą. Z własnej woli mu to oddałem, ale teraz...
- Przecież go to załamie.
- Wiem, jestem tego świadomy. Dlatego chciałbym to zrobić w twoim towarzystwie i tylko chwilowo. Gdy wszystko ucichnie - pozwolę mu wrócić. - byłam sceptycznie nastawiona do tak drastycznej zmiany ojca bruneta. Wydawał się poukładany, opiekuńczy i uprzejmy w stosunku do swojego syna. Całkowita przemiana.
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...