Po stresującym starcie przyszedł czas na zrelaksowanie się i oglądanie chmur za oknem. To była moja pierwsza podróż i nic ani nikt nie mógł mi tego zepsuć. Od razu po poczuciu się lepiej, puściłam dłoń Styles'a.
- Lepiej?
- O wiele. - sapnęłam i oddałam się wrażeniu, które mnie dopadło, gdy spojrzałam na błękitne niebo. To była prawdopodobnie najmilsza chwila w moim dotychczasowym życiu. Nigdy nie miałam okazji siedzieć w samolocie czy chociaż być w innym stanie, więc w pewnym sensie Harry spełniał moje ciche, nikłe marzenia.
Sekundę po tym jak nałożyłam słuchawki na uszy, zasnęłam. Może i lepiej dzięki temu szybciej będę na Malediwach. Przynajmniej mi się tak zdawało. Moje samopoczucie było tak dobre, że ani razu podczas snu nie wróciłam wspomnieniami do tego cholernego dnia. Po prostu odpoczywałam od tego koszmaru.
Postanowiłam się ruszyć dopiero, gdy mój organizm informowało, że musiałam do toalety. Zostawiłam telefon i wtedy mój mózg dał mi znać, że bruneta nigdzie nie było. Nie mógł zniknąć. To był samolot. Wzruszyłam ramionami mentalnie i podążyłam ku malutkiej toalecie. W czasie drogi napotkałam obrazek godny pożałowania. Mój kochany szef nachylał się nad stewardessą. Nie całowali się, ale mieli obleśne uśmieszki, a guziki ich koszul, no cóż, nie były zapięte do końca.
- Blokujecie wejście do kibla. - mruknęłam bez emocji, przepychając się między nimi. Czy czułam zazdrość? Nie wiem. Czy czułam wstręt? Kurwa, bardziej niż kiedykolwiek. Po załatwieniu swojej potrzeby wróciłam na miejsce, gdzie zielonooki już siedział.
- Jesteś zła?
- Mam w dupie, co robisz ze swoim życiem, więc nie. - odpowiedziałam chłodno, nie patrząc na niego ani razu.
- To dobrze. Nie tylko ty lubisz grać na dwa fronty. - co jest do cholery? Co mu się stało?
- To jest forma jakiejś zemsty? Chyba za bardzo się poczuwasz, bo nie darzę cię żadnymi uczuciami, dlatego oboje możemy robić, co nam się żywnie podoba i nie mamy prawa być na siebie za to źli. Dla mnie możesz pieprzyć tę laskę tu i teraz. Myślałam, że ze względu na twoją pozycję, posiadasz godność i klasę, ale widzę, że masz spore braki. W każdym razie, jeśli sądziłeś, że będę zazdrosna, to przykro mi bardzo. - prychnęłam na koniec i oddałam się muzyce w moim telefonie. Nie widziałam jego reakcji, lecz zniknął moment po zakończeniu mojej przemowy. Dobrze, że nie miałam donośnego głosu, bo bycie na językach wszystkich pasażerów nie było mi na rękę. Nie byłam pewna czemu nagle zmienił swoje zachowanie. Było już naprawdę bardzo dobrze i w mgnieniu oka atmosfera runęła. - Bo się zakrztusisz. - zaśmiałam się pobłażliwie, kiedy Harry wrócił, popijając szklankę alkoholu.
- Spieprzaj.
- A z miłą chęcią. Myślisz, że zatrzymują się na żądanie?
- Gdzie jest mój pokój? - zapytałam zmęczona, przytrzymując się swojej walizki. Nie byłam świadoma, co spowodowało u mnie takie wyczerpanie. Cały czas starałam się spać, jednak może to Styles odbierał mi moje siły witalne.
- To są Malediwy. Mamy domek. - posłał mi wzrok, sugerujący, że byłam głupia, a jego ton głosu był przepełniony irytacją.
- Dobra, przepraszam. - jeśli on mi zepsuje ten wyjazd, to go zabiję, a na to się zapowiadało.
Ruszyliśmy razem mostem do naszego malutkiego domku. Jednego z wielu. Wyglądały przepięknie, a przy każdym były prostokątne baseny, które prowadziły potem do oceanu. Wszystko wydawało się takie cudowne. Woda była jasna, czysta. Czułam się jakbym była nią otoczona. Miejsce, w którym mieliśmy mieszkać przez kolejne osiem dni było przepiękne, urocze i nie musiałam nigdzie wychodzić, by popływać.
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...